"Wierność": ANDRZEJ ŻUŁAWSKI O FILMIE
„’Księżna de Cleves’ to jedna z moich ukochanych książek - nie brałbym się za nią, gdyby tak nie było. Choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, jakie to niebezpieczne brać się za arcydzieło literackie w kinie. Filmowe efekty są przeważnie o wiele gorsze od literackiego pierwowzoru. Myślę, że pozwalają się zekranizować tylko te książki, które mimo artyzmu i piękna skrywają pewien feler. To, co jest wspaniałe w książce pani de La Fayette, to czysta precyzja obserwacji i psychologii. Taki dar miało niewielu pisarzy. A to, co jest felerem, to dworsko-salonowa intryga, która ma drugorzędne znaczenie.
...Jest coś szlachetnego w generalnej wymowie tej historii: po jej przeczytaniu wierzy się, że mimo zmian, które zachodzą w świecie, ludzkie serce i sumienie od wieków pozostają takie same. Uznałem, że ponadczasowe treści, które niesie ta książka, mogą być dobrym punktem wyjścia dla filmu o współczesności.
...Dramat kostiumowy zmusiłby mnie do trzymania się wątku fabularnego powieści, który uważam za mniej ciekawy. Nie chciałem podpierać się autorytetem wspaniałej pisarki sprzed trzystu lat, tylko spojrzeć na opisaną przez nią historię z dzisiejszego punktu widzenia: w czym się zmieniliśmy, a w czym nie zmienimy się nigdy.
...Przez setki lat mężczyźni skutecznie gnębili i kobiecość, i kobiety, doprowadzając nasz świat do bardzo kiepskiego stanu. Z kolei kobiety nie mają dobrej propozycji, jak urządzić wszystko od nowa, więc będziemy się z tym dalej borykać... Wzajemna wierność to sprawa sumienia i nie istnieje jakaś „naturalna reguła”. Z monogamią jest jak z demokracją - może jest niedoskonała, ale nie ma lepszego systemu. Nie mówię tego, by moralizować, bo jak wszyscy sam borykam się z tym problemem. W świecie eksplodujących technologii takie ślimacze przywarcie do tego, co w nas najdelikatniejsze, jest godne uwagi. Aczkolwiek to, co mam do powiedzenia na ten temat w sztuce, jest często paradoksalne. Tak jak w Idiocie Dostojewskiego, gdzie mimo najlepszych chęci bohater, który jest człowiekiem dobrym i naiwnym, powoduje serię nieodwracalnych tragedii i katastrof.
...Clélia już na początku filmu mówi matce, że nigdy nikogo nie kochała. Ta dziewczyna - niczym Kaj z Królowej Śniegu Andersena - ma w oku szkiełko, które powoduje „zimne patrzenie”. Potem przypadkowo spotyka dwóch interesujących mężczyzn i wszystko się zmienia. Z tym młodszym, Némo, którego tylko raz dotknie, wymieniają się niejako na dusze. Ona zaczyna robić zdjęcia banalnych, zwyczajnych ludzi, on przejmuje jej zimne spojrzenie na świat. Każdemu z nich czegoś brakuje i starają się to coś - jak autystyczne dzieci - przekazać poprzez swoje zdjęcia. Clélia dokonuje wielkiego wysiłku, by nie stracić tego nowo nabytego człowieczeństwa.
...W powieści pani de La Fayette rzecz dzieje się na dworze królewskim, czyli wśród tych, którzy rządzą. Przenosząc akcję w czasy współczesne zastanawiałem się, gdzie dziś jest skoncentrowana podobna władza. Doszedłem do wniosku, że w mediach, w obrazkowym świecie, który kreują.
...William Faulkner wygłosił kiedyś najkrótsze przemówienie w dziejach Nagrody Nobla. Powiedział, że od początku świata opowiadamy wciąż tę samą historię. Zmieniają się tylko kostiumy, dekoracje i nasza wiedza o świecie. Wiedza o nas samych się nie zmienia. Tyle samo wiemy o kobiecie dzisiaj, co bohater pani de La Fayette wiedział 300 lat temu. Zmienia się technologia, ale nie ludzkie serce”.
Z Andrzejem Żuławskim rozmawiała Iwona Cegiełkówna (Kino nr 7-8/2000) (wywiad autoryzowany)