Reklama

"Wielki powrót": EFEKTY WIZUALNE

Przed przystąpieniem do pracy animatorzy odwiedzili Disneyowskie archiwa, gdzie przestudiowali szkice plastyczne do klasycznego "Piotrusia Pana". Prace Milta Kahla (Piotruś Pan) i Franka Thomasa (kapitan Hak) były dla nich bezcennym źródłem inspiracji. Robin Budd mówi: Milt Kahl ukazał Piotrusia jako dziecko, które nie jest piękne w potocznym znaczeniu tego słowa. Jego Piotruś jest bardzo zwyczajny, ale budzi sympatię widza, bo emanuje radością życia. Ma przy tym śmieszny nos, co nie ułatwia pracy animatorom. Kahl przydał mu cech bardzo realnych i znakomicie uchwycił jego chłopięcy urok.

Reklama

Kierownik artystyczny Wendell Luebbe pozyskał odrestaurowaną kopię klasycznego filmu, która posłużyła jako wskazówka dla rysowników. Dzięki niej mogli studiować wszelkie niuanse, w tym "inscenizację" i zagadnienia związane z oświetleniem. Twórcy "Piotrusia Pana" nie przejmowali się nakazami logiki i umieszczali światło tam, gdzie chcieli - mówi Robin Budd. - Skupiali tym samym uwagę widza na wybranych przez siebie szczegółach. Obdarzyli przy tym postacie wewnętrznym światłem, dzięki czemu wyraźnie odcinały się one od ciemnego tła. Przydali więc filmowi prawdziwej magii.

Postęp techniczny, jaki dokonał się od czasu zakończenia prac nad pierwszym filmem (1953), zmusił twórców do zachowania równowagi między elementami animowanymi tradycyjnie a generowanymi komputerowo. Magiczny pył Dzwoneczka animowano - dla przykładu - metodami tradycyjnymi. Początkowo twórcy planowali generować go komputerowo, ale nie uzyskali zadowalających efektów. Robin Budd mówi: Pył generowany komputerowo nie miał odpowiedniej ciężkości, powróciliśmy więc do pracochłonnej animacji tradycyjnej. W wielu scenach łączono elementy obu technik wpisując obiekty generowane komputerowo w ręcznie malowane tło.

Zależało nam na zachowaniu stylu zbliżonego do oryginału - mówi Robin Budd. - Nie chcieliśmy epatować widza najnowszymi zdobyczami techniki, z drugiej jednak strony zdawaliśmy sobie sprawę, że nie możemy obyć się bez komputerów. Statek generowaliśmy cyfrowo, bo w kilku scenach fruwa on w powietrzu. Efektu tego nie osiągnęlibyśmy tradycyjnymi metodami, dołożyliśmy jednak wszelkich starań, by na tle ręcznie malowanego horyzontu nasz statek nie wydał się plastikowy.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wielki powrót
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy