Reklama

"Wehikuł czasu": ZOSTAWIĆ PRZESZŁOŚĆ, POZNAĆ PRZYSZŁOŚĆ

Opowiadając po raz wtóry historię o podróży w czasie, filmowcy nieco ją zmienili, chociażby nadając imię i nazwisko jej bohaterowi. W nowej ekranizacji nazywa się on Alexander Hartdegen. Mając już imię, musiał też mieć i twarz. Ta należy do znakomitego australijskiego aktora Guy'a Pearce'a. Co ciekawe, Rod Taylor, który występował w wersji Pala, był także Australijczykiem. David Valdes przypomina sobie - Wszyscy podziwialiśmy kreacje, jakie Guy stworzył w filmach Priscilla, królowa pustyni i Tajemnice Los Angeles, przeważyło jednak to, że Walter słyszał wspaniałe recenzje jego gry aktorskiej w filmie pod tytułem Memento. Nie ukazał się on wtedy jeszcze na ekranach, ale zdołaliśmy go zobaczyć i natychmiast wiedzieliśmy, że naszym podróżnikiem w czasie będzie Guy. Guy Pearce twierdzi, że od czasu obejrzenia jako dziecko Wehikułu czasu w reżyserii George'a Pala, jest zafascynowany ideą podróży w czasie. Mówi - Podróż w czasie byłaby najbardziej ekstremalną formą przemieszczania się. To ucieczka niemająca sobie równych - zamiast stawiać czoła wyzwaniom, jakie niesie życie, o wiele łatwiej jest dla nas, dzięki naszej wyobraźni, uciec w fantazje przyszłości lub we wspomnienia przeszłości. W swojej roli chciałem podkreślić, że dla Alexandra udanie się w przyszłość było bardzo realną formą ucieczki. Nie sądzę, by naprawdę wiedział, czego szuka, gdy uruchamia akcelerator i obserwuje zegar gwałtownie ruszający do przodu; czuje po prostu, że nie przynależy do czasu, w którym żyje... To uczucie, jakie zdarza się każdemu w pewnym momencie jego życia. Alexandrowi, dzięki stworzeniu wehikułu, udało się jednak zamienić to, co tak naprawdę nie istnieje - przeszłość i przyszłość - w rzeczywistość.

Reklama

Simon Wells mówi - Guy nadawał się idealnie do zagrania roli Alexandra, ponieważ emanuje z niego intelektualizm, a dodatkowo ma także warunki do zagrania przystojnego, bohatera hollywoodzkiego typu. Dzięki temu jest on kimś, kto zamienia się z naukowca, jakiego obserwujemy w początku filmu, w gwiazdę kina akcji, jakie mamy pod koniec fabuły, a - co ważne - jego przemiana jest wyjątkowo wiarygodna. Guy bardzo starał się, by pomiędzy tymi dwoma postawami jego bohatera nie było gwałtownego przejścia, by widz widział, jak stopniowo dokonuje się ta przemiana. - Guy nadał granej przez siebie postaci całkowicie nowy wymiar - dodaje Parkes. - Kiedy po raz pierwszy widzimy Alexandra, to nieco zamknięty w sobie miłośnik książek, żyjący głównie w świecie idei. To dzięki podróży w czasie odnajduje swoje miejsce w świecie i rozkwita jako człowiek. Guy doskonale zagrał tę przemianę. Motywacją, jaka leży u podstaw decyzji Alexandra, jest niedawna tragedia osobista. Dla potrzeb filmu została ona zmieniona w stosunku do oryginału książkowego. Powody tej decyzji wyjaśnia Logan - Przystosowując materiał dla potrzeb dzisiejszej widowni, wydawało nam się, że znacznie ciekawsze od oryginalnego rozwiązania Wellsa będzie wymyślenie powodów emocjonalnych, dla których Alexander wyrusza w swoją podróż. Zaczęliśmy się zastanawiać, co może pchnąć człowieka do tak wielkiego wysiłku umysłowego, jak przełamanie bariery czasu.

Miłość jest prawdopodobnie najsilniejszym bodźcem emocjonalnym, jaki istnieje, dlatego Logan stworzył postać Emmy, narzeczonej Alexandra, granej przez Siennę Guillory. - Sienna szybko zdobywa sobie popularność w Anglii. Gdy tu się zjawiła, dosłownie powaliła nas na kolana - mówi Wells. Po katastrofie, w której bierze udział Emma, Alexander jest ogarnięty jednym pragnieniem - chce wynaleźć maszynę czasu, by wrócić do dnia tragedii i spróbować zmienić przeszłość. Na następne cztery lata ginie z oczu świata, czym niepokoi swojego przyjaciela Philby'ego i oddaną gospodynię, panią Watchit. W rolę Philby'ego wcielił się Mark Addy, który - jak zauważa Wells - jest bardzo ciepłym i serdecznym aktorem. Niemal wszyscy czują do niego sympatię, widzowie od samego początku wierzą, że jego przyjaźń z Alexandrem trwa od dziesięciu lat. W rzeczywistości on i Guy nie spotkali się nigdy wcześniej. Casting do roli pani Watchit odbywał się w Anglii. Phyllida Law, która gra jej rolę, dostała ją wskutek zbiegu okoliczności. Opowiada o nim Wells - Przypadkowo weszła na casting do roli innej, niż poszukiwała. Po prostu otworzyła drzwi, spojrzała do środka i powiedziała , "Och, przepraszam", po czym zniknęła. David Valdes i ja spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy - "To nasza pani Watchit".

Philby i Pani Watchit nigdy nie odgadli celu obsesji, jaka zawładnęła Alexandrem, nie mówiąc już o tym, że nie przypuszczaliby nawet, że cel naukowca zostanie osiągnięty. Przynajmniej jeśli chodzi o zbudowanie działającej maszyny czasu. Kiedy jednak wynalazca cofa się w czasie, poznaje straszną prawdę - przeszłości nie da się zmienić. Wobec tego, uważa, że być może przyszłość przyniesie odpowiedź na nurtujące go pytania. Raz jeszcze Alexander zasiada w wehikule czasu, i przenosi się w przyszłość, do roku 2030, gdzie spotyka Voxa, rodzaj komputerowego hologramu, potrafiącego udzielić odpowiedzi na każde pytanie. - Vox to coś w rodzaju sarkastycznego Internetu - śmieje się Wells. - Gra go Orlando Jones, który świetnie się bawił przygotowując się do tej roli. Jones żartuje - Vox to kompendium wszystkiego, co wiedzą ludzie. Mówiąc w skrócie, wie wszystko, nie tak wiele więc dzieli mnie i tę postać. A już nieco bardziej serio, praca z Simonem była prawdziwą przyjemnością. Uwagi, jakie miał do mojej roli, miały decydujące znaczenie w odtworzeniu Voxa. Jeśli Vox się wam nie spodoba, to jego wina. Jeśli jednak się spodoba, pamiętajcie, że widzicie efekt mojej pracy, nie jego - śmieje się aktor.

Po spotkaniu z Voxem Alexander ma jeszcze więcej pytań. Zanim jednak może wrócić do własnych czasów, pewne nieszczęśliwe zdarzenie rzuca go 800000 lat w przyszłość. Okazuje się, że trafia pomiędzy ludzi znanych jako Eloi. Dwoje z nich -Mara i jej młodszy brat Kalen -sprowadzają Alexandra do swego domu i stają się jego przyjaciółmi i nauczycielami w tym dziwnym, nowym świecie. Fani książki, jak również filmu z 1960 roku, pamiętają, że Mara nazywała się tam Weena. Filmowcy uznali jednak, że kobieta, która wypiera się swojego ludu i zaprzyjaźnia z przybyszem z innych czasów, powinna nosić inne imię. Stąd wzięła się Mara. Powiedzieć, że obsadzenie w tej roli jakiejś aktorki było trudne, to o wiele za mało. Filmowcy chcieli do tej roli kogoś nieznanego, lecz jednocześnie z twarzą, na której widoczne będą przemiany ewolucyjne, jakie przechodzi ludzkość w filmie. - Chcieliśmy znaleźć kogoś nowego, młodego, pełnego pasji, zależało nam jednak zwłaszcza na tym, by potrafił nadać wiarygodności wyglądowi Eloi w dalekiej przyszłości - mówi Valdes. By móc przewidzieć, jak będziemy wyglądać za tysiące lat, musimy dowiedzieć się, co dzieje się teraz. Świat stał się małym miejscem, populacje mieszają się ze sobą. Chcieliśmy, by nasza Mara miała pewne cechy egzotyczne, dlatego castingi prowadziliśmy w różnych miejscach: jeden w Sydney, drugi w Londynie, trzeci w Nowym Jorku, kolejny w Los Angeles, jeszcze inny na Jamajce. Zaczęliśmy we wrześniu, a pod koniec stycznia - kiedy wiadomo było, że musimy ruszyć piątego lutego - wciąż nie mieliśmy obsadzonej w tej głównej roli żadnej aktorki, co - szczerze mówiąc - przerażało mnie.

Właśnie w tym czasie reżyser castingu, Mindy Marin, prowadził próby z Samanthą Mumba. Irlandzka piosenkarka ma na swoim koncie piosenki na szczytach list przebojów w Wielkiej Brytanii, ostatnio zaczyna też zdobywać popularność w Stanach Zjednoczonych. Marin natychmiast przesłał nagranie z jej udziałem Wellsowi, Parkesowi i Valdesowi. Parkes przypomina sobie - Oglądałem nagranie razem z żoną (producent wykonawczy Laurie MacDonald). Oboje byliśmy zdania, że Samantha jest fantastyczna. Wtedy do pokoju weszła moja córka i powiedziała - "Zaraz, to Samantha Mumba, gwiazda popu". Nie wiedzieliśmy tego wcześniej. Samantha nigdy wcześniej nie grała, jest niesamowita. Całkowicie naturalna. Wells potwierdza - To był jeden z tych momentów, kiedy zdaje Ci się, że dostajesz prosto miedzy oczy. Samantha była nadzwyczajna. Posiada niesamowitą zdolność wplatania w swą grę delikatnych, subtelnie wyrażanych emocji. Każdego dnia dawała z siebie dosłownie wszystko. Mumba wspomina - Otrzymanie pierwszej roli było spełnieniem moich marzeń. Kiedy zadzwonili do mnie i dowiedziałam się, że mam tę rolę, byłam w szoku. Nie mogłam w to uwierzyć. To cudowna rola. Uwielbiałam grać Marę; ma ona silny charakter, a pomimo młodego wieku, jest mądra.

Obsadzenie Samanthy Mumby wiązało się z niespodziewanym dodatkiem. Wells wyjaśnia - Tak się złożyło, że młodszy brat Samanthy, Omero Mumba, był w dokładnie tym samym wieku, jak młodszy brat Mary, Kalen, w naszym scenariuszu. Nie sądziliśmy, że będziemy mieć aż tyle szczęścia. Wypróbowaliśmy go i okazało się, że chłopak posiada niesamowity, naturalny talent aktorski. Nie musze też chyba dodawać, że idealnie odpowiadał naszemu wyobrażeniu Kalena. Samantha Mumba wiedziała, że grana przez nią postać żyje 800000 lat w przyszłości, była więc mocno zaskoczona, gdy stwierdziła, że świat Eloi jest tak prymitywny. - Ich świat nie jest futurystyczny. Wszystko powróciło do natury. Eloi to wspaniali ludzie... ich życiu zagraża jednak niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo, którym są Morlokowie, straszliwi kanibale, którzy wychodzą ze swego podziemnego świata tylko po to, by polować na Eloi. Stulecia ewolucji podzieliły Morloków na kasty szpiegów i myśliwych, którym przewodzi błyskotliwy, straszliwie ludzki władca, zwany Nadmorlokiem. Czytelnicy znający Wehikuł czasu mogą sądzić, że postać Nadmorloka jest wymysłem Johna Logana, lecz Simon Wells przypomina pewien mało znany fakt dotyczący dzieła swego prapradziadka. - Nadmorlok to mózg tkwiący za działaniami wszystkich Morloków. Sprawuje nad nimi swoistą kontrolę, co - jak przypadkowo stwierdziłem - było jednym z pomysłów, jakie mój przodek zarzucił podczas pisania swej książki. Zdecydował się usunąć ten wątek z gotowej powieści, ale my postanowiliśmy do niego wrócić, by Aleksander mógł stawić czoła pojedynczemu, godnemu przeciwnikowi.

W roli Nadmorloka zarówno reżyser, jak i producenci widzieli tylko jednego aktora: Jeremy'ego Ironsa. - Nadmorlok musi być kimś, kto potrafi hipnotyzować, posiada magnetyzm, a jednocześnie jest przerażający. Lista aktorów, którzy potrafią zagrać wszystkie te cechy, jest bardzo krótka. Na jej pierwszym miejscu znajdował się, według nas, Jeremy Irons - stwierdza Valdes. Parkes dodaje - Mieliśmy taki pomysł, że kiedy dotrze się do samego serca tego strasznego systemu, znajdziemy tam inteligentną, władczą, przerażającą istotę ludzką. Polegaliśmy więc nie tyle na efektach specjalnych, co na aktorze, a Jeremy Irons jest, po prostu, jednym z najlepszych aktorów na świecie. Jeremy Irons mówi, że jedną z rzeczy, które przypadły mu do gustu w trakcie odtwarzania Nadmorloka, było zagłębienie się w proces tworzenia tej postaci. - Chciałem, by był on czymś niespodziewanym, czymś odmiennym od oczekiwań publiczności. Początkowo w scenariuszu był arcywrogiem, jednoznacznie złą postacią. Ja jednak jestem zainteresowany graniem dobrem w złych postaciach i złem w dobrych... odcieniami szarości. Nadmorlok ma do wypełnienia pewne zadanie, ale w ramach tego zadania, staraliśmy się jak tylko mogliśmy, by widzowie zastanawiali się nad tym, co widzą, nad swymi emocjami. Chcieliśmy, by zastanawiali się nad poczynaniami bohatera, nad celem jego wyprawy. Kiedy rozpoczęły się zdjęcia, byliśmy zaskoczeni tą postacią, czasami nas bawiła, kiedy indziej przerażała. Uważam, że stworzenie tej postaci wraz z innymi osobami pracującymi przy filmie, było czymś wspaniałym.

Postacie Morloków-łowczych i Morloków-szpiegów wymagały raczej wykonania dokładnych projektów, niż obsadzenia konkretnych aktorów. Simon Wells, który ma duże doświadczenie w animacji, jest przyzwyczajony do projektowania postaci na papierze. Reżyser wykonał początkowe szkice tych postaci, po czym przekazał je znanemu zdobywcy wielu Oskarów, Stanowi Winstonowi, będącemu prawdziwym wirtuozem efektów specjalnych. - Ostateczny wygląd Morloków był w znacznej mierze uzależniony od szkiców Simona - mówi Winston. - Od samego początku wiedzieliśmy, że ze względu na kształt czaszki Morloków, umiejscowienie ich oczu i ust, nie będziemy w stanie odtworzyć ich wyglądu jedynie za pomocą makijażu. Wobec tego stworzyliśmy pełne, animatroniczne twarze, które mogły poruszać brwiami, oczami, ustami i szczękami, dzięki czemu mogliśmy za ich pomocą wyrazić niemal każdą emocję. Głowy zarówno Morloków-szpiegów, jak i łowczych, były dość podobne, w każdej z nich zamontowano około 30 serwomotorków. Każdą z głów obsługiwało trzech lalkarzy, którzy zajmowali się nadawaniem im odpowiedniego wyrazu. Oczy Morloków były sztuczne, więc aktorzy wewnątrz kostiumów widzieli świat zewnętrzny jedynie za pomocą maleńkiej, czarno-białej kamery, umieszczonej w nosie sztucznej głowy.

Kostiumy Morloków były tworzone na podstawie indywidualnych odlewów ciała każdego aktora. Kostiumy, wykonane z pianki gumowej, były malowane, po czym kosmyk po kosmyku wszczepiano w nie włosy. Gotowe kostiumy ważyły około 15 kilogramów, co znacznie utrudniało prace kaskaderów. Mówi koordynator kaskaderów, Jeff Imada - W tego rodzaju sztucznych kostiumach niezwykle ważną sprawą jest ich przegrzewanie się, a także możliwość właściwego oddychania ubranych w nie ludzi. W tym konkretnym przypadku dochodziły także inne sprawy - właściwie brak rąk, nie można więc dotykać, ani chwytać rzeczy, dodatkowo wizja była bardzo ograniczona, widać było jedynie maleńki, czarno-biały obraz, co bardzo zakłócało poczucie głębi. Efekt końcowy był jednak warty tych niewygód, co potwierdza David Valdes - Wystarczy, jak powiem, że kiedy widzi się ich na ekranie, są tak straszni, jak 40 lat temu byli dla mnie kiedy byłem dzieckiem. Zgadza się z tym Samantha Mumba. - Kiedy widziałam ich po raz pierwszy, byłam naprawdę przerażona. Kiedy widzi się ich, jak biegną w twoim kierunku, człowiek zaczyna się naprawdę bać. Choć aktorzy grający Eloi nie musieli nosić niczego, co choć w części przypominałoby kostiumy Morloków, na ich ciałach znajdowały się tatuaże. Osoby, zajmujące się makijażem, musiały je codziennie natryskiwać na praktycznie całe ciała blisko 120 aktorów i statystów.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wehikuł czasu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy