"Wasabi: Hubert zawodowiec": RYOKO HIROSUE O FILMIE
W trakcie lektury scenariusza bardzo szybko poczułam się bardzo związana z postacią Yumi. Odkryłam w niej bardzo wiele cech wspólnych ze mną. Nie ingerowałam w wygląd mojej postaci, ale z drugiej strony często rozmawiałam z Luciem i Gérardem o drobnych szczegółach. A co do wysokości podeszew moich zielonych butów, to nie miałam żadnego problemu z bieganiem w nich, mam bardzo elastyczne kostki!
Od początku wiedziałam, że głównym problemem będzie język, tak więc spędziłam wiele godzin pracując nad tym, by pokonać tę barierę. Najpierw uczyłam się na pamięć wymowy fonetycznej tekstu, zachowując jednocześnie w pamięci jego znaczenie po japońsku tak, by dobrze zagrać scenę. Jednakże łączenie w wymowie wyrazów [charakterystyczne dla języka francuskiego – przyp. tłum.] sprawiało mi wiele trudności, tak więc, zachowując oczywiście sens, trzeba czasem było zastępować dane wyrażenie innym. Okres zgrywania postsynchronów był dla mnie naprawdę ważny. Ten sposób przygotowywania komedii wzbudził we mnie duże zaufanie. Początkowo nie rozumiałam nic z tego, co Gérard Krawczyk, czy Luc Besson mi objaśniali, tylko patrzyłam i próbowałam naśladować ten sam ton i rytm. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, ale jaka to satysfakcja była później, gdy oglądaliśmy fragmenty i byłam rozumiana! Kręcenie zdjęć w Japonii w plenerze jest sprawą bardzo złożoną. Wszystko jest tam drobiazgowo kontrolowane, a lokalne regulacje zwykle dodatkowo jeszcze to komplikują.
Podczas zdjęć ulicznych ekipa mnie otaczała i chroniła. Stale pilnowali wszystkiego, więc czułam się bezpieczna i mogłam pracować bez problemów. Jakkolwiek posiadam zdolność koncentrowania się, kiedy trzeba. Podczas zdjęć we Francji miałam poczucie dużej wolności, wszystko wydawało się możliwe. Uwielbiam Paryż, ogrody miejskie, duszę ulic, atmosferę metra, wszystko! Praca z Gérardem Krawczykiem jest bardzo przyjemna. On zawsze jest uśmiechnięty! Po każdej scenie nie czekając na tłumaczenie jego słów, wystarczał mi wyraz jego twarzy, który sprawiał, że robiło mi się cieplej na sercu i dawał mi wsparcie. Udział w filmie u boku Jeana Reno jest dla mnie snem, który stał się rzeczywistością. Na planie filmowym był bardzo dobrym nauczycielem, a także znakomitym ojcem. Zdjęcia do „Wasabi” pozostaną dla mnie niesamowitym przeżyciem. Było to takie intensywne i ekscytujące! Oczywiście pomijając wystrzały z pistoletu w paru scenach, które pomimo tego, że broń nie była ostra, były bardzo głośne, a ja nie lubię takich rzeczy.
Byłam zachwycona z powodu poznania Luca Besson, który jest osobą ciepłą i miłą. Mam to wszystko w głowie, co powiedział mi o robieniu filmów i myślę, że będzie mi to bardzo przydatne w przyszłości.