"W stronę Słońca": URZĄDZANIE PRZYSZŁOŚCI
Odpowiedzialni za tchnięcie życia w kosmiczną wizję Boyle'a i Garlanda byli: operator Alwin Küchler ("Dowód", "Paragraf 46"), scenograf Mark Tildesley ("28 dni później", "Milionerzy"), montażysta Chris Gill ("28 dni później", "Milionerzy"), laureatka Oscara za charakteryzację Christie Blundell ("Topsy-Turvy", "Wierny ogrodnik") oraz kostiumolog Suttirat Anne Larlarb. Efekty specjalne powstały w londyńskim studiu Moving Picture Company pod kierunkiem Toma Wooda.
Aby stworzyć właściwy obraz filmu, Boyle blisko współpracował z operatorem. "Strona wizualna jest bardzo ważna - wyjaśnia Boyle. - To od niej zależy klimat filmu. W trakcie zbliżania się do Słońca kwestią kluczową staje się równowaga światła, a Alwin podjął to wyzwanie".
Küchler szybko zorientował się, jak trudnym zadaniem w przypadku W STRONĘ SŁOŃCA będzie praca z tak piękną i potężną dominantą jak Słońce. "Nigdy nawet nie mogłem pomyśleć, by ścigać się z prawdziwym Słońcem - wyjaśnia Küchler, który kręcił film panoramiczny. - Chciałem jednak wydobyć fizyczny sens światła. Cały statek kosmiczny jest tak zbudowany, by chronił przed Słońcem. Z jednej strony są złote tarcze, które odbijają światło, z drugiej - całkowita ciemność. Niektóre sekwencje kręciliśmy w całkowitej niemal ciemności - tak, by w chwili kiedy pokaże się Słońce, widzowie fizycznie na nie reagowali. Gdybyśmy wzięli łyżeczkę materii, z jakiej zbudowane jest Słońce i umieścili ją na szczycie katedry Świętego Pawła w Londynie, cała Anglia wyparowałaby. Wyobraźcie sobie tę skalę i zastanówcie się, jak pokazać ją na ekranie. Kiedy ściga się z taką potęgą, musisz być bardzo ostrożny". e enaa;e(
Aby stworzyć wnętrza Icarusa II, Boyle zwrócił się do doświadczonego scenografa Marka Tildesleya, z którym pracował już nad "28 dniami później" i "Milionerami". "Mark jest człowiekiem niezwykle kreatywnym i podobnie jak ja kocha albumy fotograficzne, co pomaga nam w pracy - wyjaśnia Boyle. - Obaj zdajemy sobie sprawę, że filmowi bliżej do NASA niż do "Gwiezdnych wojen", toteż badania NASA były dla nas inspiracją".
Zdaniem Macdonalda: "Kiedy zdecydowaliśmy się umieścić akcję w nieodległej przyszłości, koncepcja scenograficzna stała się faktem. Dla wzmocnienia prawdopodobieństwa przyjrzeliśmy się takim obiektom jak atomowe okręty podwodne, platformy wiertnicze czy laboratoria NASA. Dowiedzieliśmy się, że na promach kosmicznych każda śrubka ma swój numer i może być zastąpiona wyłącznie tak samo oznaczoną śrubką. W naszym filmie dążyliśmy do takiego samego uszczegółowienia".
Podobnie jak przy poprzednich filmach, także w przypadku W STRONĘ SŁOŃCA zebrał teczkę pełną zdjęć i obrazów, które miały inspirować ekipę i aktorów. Przed Tildesleyem postawił zadanie, by Icarus II był organizmem, który może się popsuć i wymagać naprawy. "Chcieliśmy, aby nasz statek był możliwie prawdziwe, zaś cała historia - wiarygodna, wciągająca widzów. - wyjaśnia Tildesley. - Chcieliśmy także, aby nasi aktorzy poczuli, że mogliby w tej zamkniętej przestrzeni spędzić wiele miesięcy. Dyskutowaliśmy nie o klaustrofobicznych lękach, ale o pięknie, jakie potrafi wykreować nauka, co skłaniało nas do szukania piękna w naszym otoczeniu. W trakcie budowy planu filmowego przyjęliśmy zasadę, że nie będziemy wszystkiego od nowa wymyślać, toteż widz znajdzie wśród dekoracji doskonale znane mu elementy".
Icarus II został wyposażony w potężną tarczę, szerokości mili, wyłożoną złotymi płytkami, która ma ochronić statek przed ciepłem emitowanym przez Słońce. Za tarczą ukryta jest bomba wielkości Manhattanu i masie równej masie Księżyca. W porównaniu z tarczą i bombą pomieszczenia dla załogi są dosyć ograniczone. Zbudowane są wokół korytarza biegnącego wzdłuż całego statku. Przylegają do niego pomieszczenia socjalne, sypialnie, pokład lotniskowy, pokój obserwacyjny, centrum medyczne, pokój Ziemi i ogród tlenowy.
W południowym Londynie, w studiach Three Mills, w ośmiu ateliers Tildesley wybudował całe wnętrze Icarusa II wraz z pełnym otoczeniem. "Mamy do czynienia z pomieszaniem skali - wyjaśnia. - Według naszych miar statek jest ogromny i na tym tle pomieszczenia dla załogi wydają się ciasne jak na łodzi podwodnej. Zależało nam na umieszczeniu na pokładzie prawdziwych, działających urządzeń. Pomieszczenia są tak okablowane, by widz poczuł, że obserwuje coś co bez przerwy funkcjonuje i żyje".
"Dekoracje są zaskakujące - mówi Evans. - Myślałem, że będzie fajnie pobiegać sobie po statku kosmicznym i podtykać tych wszystkich urządzeń, a tymczasem to nie jest nawet połowa pojazdu. Ale aktor czuje się tak jakby był w przestrzeni kosmicznej, a przemieszczanie się do innych pomieszczeń - sypialni czy centrum medycznego ożywia ten film".
Suttirat Larlarb została zaproszona do realizacji filmu ze względu na doświadczenie w zakresie scenografii i kostiumologii. Pracowała już z Boylem na planie "Niebiańskiej plaży", teraz zaproponowała nowy krój kosmicznych kostiumów. "Zależało nam, by stroje kosmiczne były niezwykłe i różniły się od tych konwencjonalnych, jakie zazwyczaj można zobaczyć w filmach - mówi Boyle. - Gust Suttirat i jej wyobraźnia plastyczna szczególnie predysponowały ją do tego zadania".
"Skafander kosmiczny powinien spełniać określone wymogi techniczne, jak pojazd czy wspornik - wyjaśnia Larlarb. - Danny oczekiwał kostiumu opartego na logice a nie kreacyjnym popisie. Takiego, by był elastyczny i mocny i by wyglądał, że daje ochronę przed promieniowaniem Słońca". Zanim zdecydowali się na ostateczny wygląd skafandrów, zarówno Boyle jak i Larlarb przejrzeli wiele źródeł inspiracji - od rysunków samurajów Isseya Miyake poprzez wizerunki średniowiecznych zbroi do skafandrów współczesnych nurków głębinowych, a nawet przyjrzeli się kostiumowymi Kenny'ego z animowanego "Miasteczka South Park".
Kiedy już koncepcja skafandra została przyklepana, Larlab przekazała swoje szkice i projekty Jamesowi Enrightowi, nadzorującemu wykonanie kostiumów. "Prawdziwe skafandry kosmiczne bardzo ograniczają ruchy, więc mój zespół musiał dokładnie poznać zakres ruchów, jaki mają wykonywać bohaterowie - mówi Enright. - Wymyśliliśmy pierścienie łączące poszczególne części skafandra - wokół nóg, ramion i w talii, także teoretycznie można nawet w nich biegać, co w prawdziwym skafandrze jest niemożliwe".
Szukając materiału do skafandra, Boyle trafił na złotą folię Mylar, podobną do tej, jakiej używają biegacze do zatrzymania ciepła. "W trakcie prób oświetleniowych ubraliśmy w to kaskaderów - mówi Enright. - Danny'emu bardzo podobało się, że materiał lśni światłem. Dzięki temu każdy najdrobniejszy nawet ruch w przestrzeni kosmicznej emanował energią".
Główna różnica między skafandrem kosmicznym z W STRONĘ SŁOŃCA i innymi - poza złotym kolorem - polega na wielkim kapturze ochronnym, osłaniającym twarz z prostokątnym otworem umożliwiającym obserwację otoczenia. "Pomysł kaptura wynika z konieczności ochrony przed światłem, ciepłem i promieniowaniem. Kiedy astronauci kryją się przed promieniami słonecznymi, widać tylko ich oczy - wyjaśnia Larlarb. "Oni widzą wszystko wokół, ale do środka, do nich, przeniknąć nie można. Stąd pomysł, by wstawić kamerę do takiego hełmu, by widz znalazł się na takim samym jak aktor poziomie emocjonalnym" - tłumaczy Boyle.
"Kamera w hełmie to kolejny ze znakomitych pomysłów Danny'ego - mówi Murphy. - To było trudne fizycznie, bo kamera i hełm razem ważą około tony, ale sceny na ekranie wyglądają rzeczywiście wiarygodnie. Kosztowało to nas sporo czasu i potu".
Kiedy wnętrza Icarusa II stanęły na planie, jego wnętrze zostało wykreowane komputerowo przez zespół efektów specjalnych Moving Pictures Company. "Zazwyczaj okres zdjęciowy filmu wydaje się wiecznością, potem przychodzi właściwy czas realizacji filmu, czyli montaż, po którym dostajesz właściwy film. Ale nie tym razem. Teraz gotowy film wyglądał jak pies z trzema nogami, bowiem nie były gotowe efekty - mówi Boyle. - Zawsze chce się uniknąć pracy z komputerem, zrobić to naprawdę, ale w przypadku tego filmu było to niemożliwe. Trzeba było sięgnąć po efekty specjalne, a to, co udało się dzięki nim osiągnąć, jest wspaniałe".
"Pracowaliśmy nad około 500 ujęciami - tłumaczy Tom Wood, koordynator efektów specjalnych. - Kluczowe były sekwencje zbliżania się statku kosmicznego do Słońca, gdzie oba obiekty były generowane komputerowo, co się zazwyczaj nie zdarza. Zazwyczaj statki kosmiczne są kombinacją efektów komputerowych i miniaturowych modeli, my zdecydowaliśmy na korzystanie wyłącznie z możliwości komputera, poza jedną sceną, gdzie potrzebowaliśmy jakiejś "żywej" akcji".
Największym wyzwaniem dla zespołu efektów specjalnych było stworzenie Słońca - ciała niebieskiego, którego nigdy nie fotografowano z dystansu bliższego niż miliony kilometrów. "Najtrudniejsze polegało na ogarnięciu skali Słońca, tego jak ono jest wielkie - wyjaśnia Wood. - W ciągu jednej sekundy traci ono cztery tony swej masy. W każdej chwili dochodzi do wybuchów na jego powierzchni, wyrzucających słoneczną materię z szybkością milionów kilometrów na godzinę. Byłoby śmieszne ścigać się z taką potęgą. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że nasze Słońce będzie piękne i inspirujące, ale jednocześnie przerażające".
"Zawsze chciałem kręcić filmy optymistyczne - konkluduje Boyle. - I choć niektóre z nich wydać się mogą nieco zbyt twarde, mam nadzieję, że przebija przez nie taka siła życia, że po ich obejrzeniu widz poczuje się bardziej żywy niż przed seansem".
Okres zdjęciowy W STRONĘ SŁOŃCA zaczął się w sierpniu 2005 roku i trwał 15 tygodni, zaś prace postprodukcyjne miały miejsce w Londynie.
DNA Films to spółka typu joint venture z amerykańskim dystrybutorem Fox Searchlight. Firma produkuje filmy angielskie z przeznaczeniem na rynek światowy.
Fox Searchlight Pictures to wytwórnia zorientowana na filmowców, która zwraca uwagę na filmy realizowane przez uznanych przedstawicieli kina autorskiego i ciekawych debiutantów. Prowadzi własną działalność marketingową i dystrybucyjną filmów, których dystrybucją światową zajmuje się Twentieth Century Fox. Fox Searchlight Pictures jest częścią Fox Filmem Entertainment, które z kolei jest częścią DFox Entertainment Group.