Reklama

"W pustyni i w puszczy": WYWIAD Z ARTUREM ŻMIJEWSKIM

Dlaczego zgodził się pan zagrać w tym filmie?


ARTUR ŻMIJEWSKI: Po pierwsze, uważam, że “W pustyni i w puszczy” to bardzo dobra literatura. Po drugie – miałem okazję pracować przy realizacji fajnego filmu przygodowo – familijnego, gatunku, który praktycznie nie funkcjonuje na naszych ekranach. I po trzecie –grałem w naprawdę znakomitym towarzystwie.


Jak układała się Panu współpraca z Gavinem Hoodem, który nie dość, że pochodzi z zupełnie innego kręgu kulturowego, to jeszcze dołączył do ekipy już po rozpoczęciu zdjęć?

Reklama


A.Ż.: Ja dołączyłem do całej ekipy później, więc nie miałem okazji pracować z Maciejem Dutkiewiczem. Natomiast, jeżeli chodzi o Gavina, to współpraca od początku układała się znakomicie. To naprawdę bardzo dobry fachowiec, prawdziwy zawodowiec, a poza tym po prostu fajny, bezpośredni człowiek. Jako że sam jest aktorem wiedział dokładnie jak z nami pracować, jak nas traktować. Jego energią można by obdzielić jeszcze kilka osób i nie da się ukryć, że często udzielało się nam to na planie.


Czy miał pan jakieś problemy z aklimatyzacją w Afryce?


A.Ż.: Podczas zdjęć w RPA nie miałem praktycznie żadnych problemów. Kłopotliwe były tylko wielogodzinne podróże. Gorzej było w Tunezji. Największą przeszkodą był wszechobecny piasek, który nie dość, że wywoływał problemy ze sprzętem, to jeszcze fatalnie wpływał na nasze gardła. Po prostu, po jakimś czasie zaczynaliśmy mieć problemy z głosem i mimo hektolitrów płynów, jakie w siebie wlewaliśmy, trudno było się tego przyzwyczaić.


Czy warto było poświęcić kilka miesięcy życia na tę realizację?


A.Ż.: Zdecydowanie tak. Z tego, co widziałem podczas montażu i później na post - synchronach film prezentuje się bardzo interesująco. Poza tym czas, jaki spędziłem na planie “W pustyni i w puszczy” traktuję jako wspaniałą, wielką przygodę.


Dziękuję za rozmowę.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy