Reklama

"W.": PRODUKCJA

Absolwent Uniwersytetu Yale, przez chwilę nafciarz z Teksasu, były alkoholik i nawrócony ewangelik, George W. Bush odegrał w swoim życiu wiele różnych ról. W końcu jednak wcielił się w najmniej prawdopodobną i spodziewaną: Prezydenta Stanów Zjednoczonych.

W jaki sposób ta nieprawdopodobna postać, przez długi czas uznawana za czarną owcę w powszechnie cenionej rodzinie, stała się Przywódcą Wolnego Świata? "W." to prawdziwie amerykańska opowieść o George'u W. Bushu, człowieku, który żyjąc w cieniu swojego ojca, długo walczył ze swoimi osobistymi demonami, mając czterdzieści lat odnalazł swoją drogę do Boga i dokonał niezwykłego zwrotu w swoim życiu, co ostatecznie zaprowadziło go do Białego Domu.

Reklama

"W." zabiera nas w podróż od studenckiej korporacji na Yale, poprzez pola naftowe i stadiony baseballowe w Teksasie, aż do posiadłości przy Pennsylvania Avenue 1600 w Waszyngtonie. Pozwala nam odkryć proces stawania się człowiekiem, który ostatecznie został 43. Prezydentem Stanów Zjednoczonych, pokazując konsekwencje jego wyborów życiowych, porażek i sukcesów.

Jak twierdzi reżyser, "Niezależnie od posiadania własnej opinii o Bushu, sednem filmu jest postawienie pytań o prezydenturę, o to, co naprawdę się wydarzyło i kim naprawdę jest ten człowiek. To, w jaki sposób został prezydentem, już samo w sobie stanowi niezwykle zajmującą historię. Z początku zaprzepaścił swoje szanse wynikające ze swojego uprzywilejowanego pochodzenia. "W." pokazuje, w jaki sposób je odzyskał i jak je wykorzystywał w okresie, kiedy był Prezydentem".

"W." nie jest pierwszym, "prezydenckim" filmem w karierze Olivera Stone'a. Już wcześniej ukazał życie i czasy Richarda M. Nixona w filmie Nixon, który zapewnił mu cztery nominacje do nagród Akademii. Twierdzenie, że Oliver Stone nie podzielał poglądów politycznych Nixona byłoby oczywistym niedopowiedzeniem, jednakże mimo tego przedstawił wyważony i uczciwy obraz człowieka. Taki sam cel postawił sobie przy realizacji "W.". Szukając jakichś ukrytych znaczeń w gafach, przemówieniach czy działaniach, Stone próbuje ukazać obraz człowieka wraz ze wszystkimi jego słabościami i siłami.

"Bush wywarł niesamowity wpływ na świat" - wyjaśnia Stone. "Urząd prezydenta oraz jego uprawnienia nigdy nie były większe, niż za czasów jego administracji. Oczywiście, nasz film dotyczy bardzo aktualnych wydarzeń, część osób nie zgodzi się z naszą wersją jego biografii, ale inni ją zaakceptują. Myślę, że ostatecznie pokazujemy Busha w sposób, w jaki nikt go nigdy nie widział. Widzowie będą mieli możliwość zerknięcia za kurtynę na człowieka, którego tak naprawdę nie znamy. Najbardziej interesujące jest to, że historia ojca i syna rozwija się wraz z filmem. Przez długie lata miałem wrażenie, że jest to raczej opowieść o matce i synu, jednakże im więcej informacji zbieraliśmy, tym bardziej przekonywaliśmy się, że ojciec odgrywał znacznie większą rolę, niż sądziliśmy". Zauważa, że takie pogmatwane relacje miały znaczący wpływ na George'a W. Busha, a przez to w szerszym znaczeniu na Stany Zjednoczone i cały świat. "Syn na wiele sposobów konkuruje ze swoim ojcem, stając się jego rywalem" mówi Stone. "Nikt z Bushów nie lubi o tym mówić. Odwołując się jednak do tradycji dramatu greckiego czy elżbietańskiego, relacje ojciec - syn zawsze stanowiły jego bogate i soczyste źródło. Błędy ojca przechodzą na syna, w takim sensie stają się one grzechami syna".

"W." powstał na gruzach innego projektu, który Stone zamierzał zrealizować, opowieści o masakrze w My Lai pod roboczym tytułem Pinkville. W okolicach Bożego Narodzenia 2007 r. zawieszono finansowanie tego projektu. Przez cały ten rok Stone oraz scenarzysta, Stanley Weiser, którzy współpracowali już ze sobą wcześniej przy filmie Wall Street, rozwijali jednocześnie projekt filmu poświęconego Bushowi. Nagła rezygnacja z Pinkville pozwoliła na skupienie się wyłącznie na scenariuszu "W." Jak wyjaśnia reżyser, "Czułem, że jeżeli w tym momencie nie zrobimy filmu o Bushu, nie będzie to później możliwe przez bardzo długi czas. W tym okresie uwaga skupiana na kwestiach historycznych trwała tyle, co życie muszki owocówki. A my wciąż mieliśmy szansę na ukończenie W. jeszcze przed wyborami".

Stone i Weiser bardzo solidnie pracowali nad tematem, ostatecznie podzielili całą opowieść na trzy części, osadzając fikcję w faktach. "Nigdy nie ukrywaliśmy naszych motywów, zawsze pozostawaliśmy wierni faktom, jednakże musieliśmy również zagęścić i udramatyzować pewne wydarzenia. Pierwszy akt poświęcony jest początkom: młody, buntowniczy, pechowy we wszystkich swoich posunięciach biznesowych - aż do ukończenia 40 lat życia i nagłej zmianie. Drugi akt rozpoczyna się od nawrócenia na ewangelizm, odwrocie od swoich starych nałogów i narzuceniu sobie bardzo surowych ograniczeń i sile woli. Bush zostaje właścicielem drużyny baseballu, potem na dwie kadencje obejmuje urząd gubernatora Teksasu, a przez pewien czas uchodzi za postać łączącą obydwie strony sceny politycznej. Akt trzeci i ostateczny poświęcony jest okresowi prezydentury - nie zamierzaliśmy opowiadać o pełnych ośmiu latach. Ograniczyliśmy się do pokazania początków, skupiając się na okresie pomiędzy październikiem 2001 roku, a marcem 2003, kiedy ostatecznie zapadła decyzja o wojnie z Irakiem. Przeczytaliśmy chyba wszystkie dostępne książki o Bushu. Niewiele było wiadomo o prezydenturze w latach 2000 - 2004, ponieważ ten okres był zasłonięty kurtyną propagandy. Jednakże po 2004 roku liczba prac nad administracją Busha znacząco się zwiększyła".

Jak tłumaczy Weiser "Oczywiście, Bob Woodward poświęcił administracji Busha cztery książki. Trzecia z nich State of Denial (Stan zakłamania), miała na nas szczególny wpływ, a z kolei czwarta, The War Within (Wojna wewnątrz), która pokazała się zaraz po tym, jak skończyliśmy, uwiarygodniła wiele naszych założeń. Na nasz projekt miały również wpływ takie książki, jak State of War Jamesa Risena, The One Percent Doctrine Rona Suskinda, Oil, Power and Empire Larry'ego Everesta, Hubris Davida Corna i Michaela Isikoffa. Większość naszych tez zostało też uwiarygodnionych w innych książkach, które wyszły już po ukończeniu filmu, takich, jak: The Dark Side Jane Meyer, The Angler Bartona Gellmana, The Way of the World Rona Suskinda i What Happened Scotta McClellana.

"W przyglądaniu się wczesnym latom życia Busha Juniora" - kontynuuje Weiser - "bardzo nam pomogła książka First Son Billa Minutaglio, jak też i fragmenty Fortunate Son J.H. Hatfielda. Przyjrzeliśmy się różnym pozytywnym aspektom nawrócenia Busha na ewangelizm przedstawionym w książce The Faith of George W. Bush Stephena Mansfielda, jak też przyjrzeliśmy się bliżej interpretacjom pisma świętego przedstawionym w szeroko rozpowszechnionej książce Oswalda Chambersa My Utmost for His Highest (Ku Tobie Boże mój) z 1927 roku".

Jak dodaje Stone, "Stworzyliśmy stronę internetową, która miała być czynna w momencie premiery filmu, na której mieliśmy zamieścić wszystkie anegdoty wspomniane w filmie wraz z ich źródłem oraz uzasadnieniem, kiedy i dlaczego z nich skorzystaliśmy. Nie chcieliśmy złośliwie wypowiadać się o Bushu i jego administracji, jak też nie chcieliśmy ich osądzać. Myślę, że zarówno on, jak i przedstawiciele jego administracji, wyraźnie wypowiadali się w swoim własnym imieniu. Poglądy i dialogi, które ukazujemy w filmie oparte są na poznanych przez nas i udokumentowanych materiałach".

"W." to całkowicie niezależna produkcja, założona przez Billa Blocka. QED zapewniła pełne finansowanie projektu na etapie, kiedy nie znaleziono jeszcze dystrybutora. Z kolei Omnilab Media z Australii odegrała kluczową rolę w finansowaniu projektu zgadzając się na zabezpieczenie kosztów dystrybucji kinowej filmu w Ameryce Północnej, kontynuując pomyślną współpracę z Lionsgate.

"Weszliśmy z projektem na rynek, a wtedy powiedziałem - To jest cały nasz budżet. Kto chciałby dołączyć do nas?" - wspomina Stone. "Na to wezwanie odpowiedziało naprawdę wielu aktorów i ludzi z ekip technicznych".

Stone miał wiele powodów, żeby zaproponować Joshowi Brolinowi zagranie roli tytułowej w filmie.

"Josh Brolin był stosunkowo mało znanym aktorem, zanim nadszedł jego gwiazdorski sezon w 2007 roku, kiedy zagrał w No country for old men, In the Valley of Elah oraz American gangster. Znałem go wiele lat i dostrzegałem sporo intrygujących podobieństw pomiędzy nim a osobą George'a W. Busha" komentuje Stone. "Josh, jako syn wielkiej gwiazdy Hollywood, prowadził dosyć beztroskie życie i bez wątpienia przechodził przez takie same kryzysy, jakie były udziałem Busha. Kiedy kręciliśmy film, miał dokładnie 40 lat, tyle samo, ile Bush w chwili swojej przemiany. Josh dorastał mając silnego ojca pozostającego ciągle w świetle jupiterów, tak samo jak Bush, a dzięki temu, że wychował się na ranczo w Kalifornii przywoływał dzięki temu rolniczy charakter małomiasteczkowej Ameryki, jaki Bush nadał Crawford w Teksasie".

Początkowo Brolin odmówił udziału w projekcie.

Brolin wspomina: "Czułem, że wiedziałem wszystko, co powinienem wiedzieć na temat W. i jego administracji. Jak się jednak później okazało, zarówno to, jak też i pogląd o bardzo kontrowersyjnej reputacji, jaką cieszył się Oliver, były bardzo powierzchownym osądem. Dlatego też mój odbiór jego postaci, jak też i filmu były całkowicie błędne. Na początku powiedziałem nie. Powiedziałem mu, że bardzo chciałbym z nim pracować, ale nie jestem zainteresowany tym projektem. A sam fakt, że Oliver widział jakiekolwiek podobieństwa pomiędzy mną i Bushem był dla mnie obraźliwy! Ale Oliver zamiast dać sobie z tym spokój, poczuł się zaintrygowany moją postawą. Powiedział: Przeczytaj chociaż scenariusz. No i ostatecznie tak zrobiłem. Zmieniłem całkowicie zdanie, to co przeczytałem przemówiło do mojej wyobraźni, poruszyło mnie i zasmuciło. W końcu zacząłem się z tym identyfikować. Poprosiłem mojego syna, czy też mógłby przeczytać scenariusz, ponieważ bardzo cenię jego opinię. Przeczytał i powiedział: Nie wolno Ci tego NIE zrobić".

Zgoda Brolina znacząco przyśpieszyła kompletowanie obsady. Zresztą to on zaproponował, żeby George Herbert Walker Bush, czyli jego filmowy ojciec zagrany został przez Jamesa Cromwella.

Brolin wspomina: "Byłem wielkim fanem Jamiego Cromwella, ma taki majestatyczny wygląd, no i jest niezwykłym aktorem. Facet z teatru, ale jak się okazuje bardzo dostępny. Nigdy go osobiście nie poznałem, ale wiedziałem, że będzie doskonały do tej roli, zresztą tak samo myślał Oliver".

Spośród wielu aspektów filmu, które przemawiały do Cromwella, najciekawsze wydawały się stosunki pomiędzy ojcem i synem oraz różnice pomiędzy nimi, tak samo polityczne, jak i osobiste.

"Film opowiada o dynastii" mówi Cromwell. "Z jednej strony oskarżam swojego syna o zniszczenie tej dynastii. Zdajesz sobie sprawę, jak wytrwale i starannie ta rodzina budowała swoją potęgę. Zainwestowali w to wiele sił i środków. Wypracowali własny etos, kodeks postępowania regulujący ich wzajemne stosunki. To wszystko bardzo mnie zainteresowało. Oliver przedstawił różnice w charakterze i stylu dzielące obydwu prezydentów. Jeden został wybrany na pojedynczą kadencję: postać grana przeze mnie, starszy Bush, który, jak mi się wydaje miał głęboko zakorzenione poczucie słabości czy niepewności. W przeciwieństwie do młodszego Busha, W., którego ojciec był głównie nieobecny. A którego matka przejęła cechy ojca, na której się wzorował. Co dawało W. absolutną szorstkość, obcesowość a także niesamowitą pewność siebie. Jak już zdobył władzę, ta niesamowita pewność siebie, która tak naprawdę w pełni go charakteryzowała, odbiła się na stylu, w jakim władał Białym Domem. Niebezpieczeństwo tkwi oczywiście w powstaniu prezydentury o charakterze imperialnym, jak duża zmiana nastąpiła w porównaniu z moją postacią, która cechowała się bardzo ostrożnym podejściem do tego, co wydarzyło się na Bliskim Wschodzie podczas pierwszej wojny w Zatoce".

Mimo że Cromwell w 100 procentach nie zgadza się z polityką Busha Seniora, starał się znaleźć pewne cechy poprzedniego prezydenta, do których mógł się odnieść.

"Na kilka sposobów byliśmy do siebie bardzo podobni" przyznaje Cromwell. "On dorastał w Greenwich, ja w Westchester County. On uczęszczał do prywatnej szkoły, tak samo jak i ja, chociaż moja nie była tak prestiżowa. Nie studiowałem na Yale, ale miałem wielu przyjaciół, którzy tam się uczyli. To, co naprawdę nas łączyło, to miłość do rodziny. Myślę, że bardzo kocha ludzi, którzy są dla niego bliscy".

Stone podziela ocenę Cromwella o silnym poczuciu więzi rodzinnych cechującym Busha Seniora i zauważa, że mimo skonfliktowania W. z ojcem, idea wartości rodzinnych stanowiła kluczowy element jego osobowości i polityki.

"Zdjęcia były kręcone na południu Stanów, gdzie wielu ludzi, których poznałem, popiera Busha. Kiedy pytałem się ich, co takiego jest w Bushu, że na niego głosowali, opowiadali mi o trzech rzeczach: wiara, rodzina i przyjaźń" opowiada Stone. "Najważniejszą dla nich kwestią był jego stosunek do rodziny, a w szczególności do swojej żony. Postrzegali go jako dobrego męża, to było dla nich bardzo istotne, zwłaszcza w kontekście skandalu z Clintonem pod koniec lat dziewięćdziesiątych".

Elizabeth Banks gra Laurę Bush, niezawodną małżonkę W. Przygotowując się do tej roli, Banks przekonała się, że jak na osobę publiczną, Laura Bush pozostawała osobą ceniącą sobie prywatność.

"Bardzo trudno było zrozumieć, jaka jest naprawdę, wydaje się, że nawet jej przyjaciele czy biografowie mogą to samo powiedzieć" wspomina Banks. "Starałam się odnaleźć te bardzo rzadkie przypadki, kiedy odsłaniała trochę prywatności w swoich publicznych wystąpieniach czy wywiadach. Jednym z najważniejszych momentów był wywiad, jaki udzieliła Charliemu Rose'owi. Oczywiście, można powiedzieć, że byli do siebie bardzo przyjaźnie nastawieni i rozmawiali o niedawnym ślubie jej córki Jenny. Jednakże cały czas odsłaniała się przy nim, to było strasznie interesujące obserwować ją, jak co chwila sobie żartuje. W którymś momencie Charlie Rose poprosił ją o podsumowanie sukcesów i porażek administracji swojego męża, a ona wtedy spytała Czy mogę podsumować tylko sukcesy? Chwile, w których wypowiadała się w sposób improwizowany i spontaniczny pomogły mi zorientować się, jaką naprawdę jest osobą".

W przypadku Laury, kluczową kwestią jest jej małżeństwo z W. "Już na początku, bazując na naszych ustaleniach, przekonaliśmy się, że oni naprawdę bardzo się kochają. Nasze podejście do nich jest takie, że są przemili wobec siebie, oddani sobie nawzajem, i to wyjaśnia, dlaczego w naszych wspólnych scenach tak właśnie gramy. Kiedy widzę ich razem, słucham, jak o sobie mówią i zdaję sobie sprawę, jak długo są ze sobą, zaczynam wierzyć w to, że nie tylko ona jest kochaną, oddaną żoną, ale i on jest jej niezmiernie wdzięczny za to" -mówi Banks.

Banks przeczytała wiele książek i obejrzała tyle publicznych wystąpień Laury Bush, ile tylko było możliwe. Jednakże na aktorkę największy wpływ miał sposób wypowiadania, styl i wygląd fizyczny Laury Bush.

"Miałam ją na swoim iPodzie i ciągle jej słuchałam w moim wozie" mówi Banks. "Ona mówi z bardzo silnym akcentem rodem z Zachodniego Teksasu. Generalnie, jesteśmy całkowicie inne, jeżeli chodzi o sposób mówienia i zachowania. Czasami aktorzy starają się wczuć w postać, którą odtwarzają, w moim przypadku było to raczej korzystanie z pomocy zewnętrznej. Kiedy już miałam na sobie perukę, kostium, biodra i głos, cały ten zewnętrzny zestaw, to dawało mi impuls do poprawnego zagrania tej postaci. To była moja jedyna nadzieja".

Zarówno Stone, jak też każdy z aktorów zaznaczają, iż nie mieli na celu karykaturowania lub ośmieszania żadnego z członków rodziny Busha. Niezależnie od tego, że George Junior miał swoje własne, doskonale znane zachowania.

"Josh znalazł u młodego Busha wiele różnych manier, jednakże my nie mieliśmy na celu jedynie odgrywania jego postaci. Staraliśmy się odnaleźć duszę tego człowieka, stąd niewiele tych manier wykorzystywaliśmy na szerszą skalę. Ale jego śmieszne przejęzyczenia są oczywiście bardzo słynne" komentuje Stone i kontynuuje: "Ogólnie rzecz biorąc, powiedziałbym, że George Bush był prezydentem w stylu Johna Wayne'a, sposób, w jaki mówił, w jaki poruszał się - tak jak kowboj. Wielokrotnie jest rozśmieszający, niezgrabny, gapowaty i sympatyczny, niezależnie od jego polityki. Kiedy wchodzi do pokoju i spogląda na ciebie, wtedy możesz ulec urokowi, jaki emanuje jego osobowość. Na tym poziomie jest znakomitym politykiem. Znacznie lepszym niż jego ojciec. Wie, jak sobie radzić z tłumem. Co ciekawe, jest bardzo niecierpliwy. Nie jest jak Clinton, który był niezwykle cierpliwy i dawał odczuć, że kocha wszystkich ludzi, taki grzeczny chłopak z południa. Jeżeli chodzi o cierpliwość, Bush nigdy nie był takim grzecznym chłopcem. W okresie swojej waszyngtońskiej kadencji jest raczej drażliwy i nerwowy. Nie posiada umiejętności improwizacji, spontanicznej dyskusji. Na YouTube można znaleźć masę rzeczy, które są bardzo komiczne, zwłaszcza wtedy, kiedy pokazują Busha zagadniętego o coś, czego się nie spodziewa. Z drugiej jednak strony, wielu jego fanów mówiło mi, że kochają go właśnie za to - nie jest sztuczny, śliski, nadmiernie poważny, nie uśmiecha się ciągle do kamery. Ogranicza się do swojego wizerunku kowboja, na zasadzie powiem to prosto".

Cała sztuka polegała na tym, żeby zbadać ewolucję oraz motywację tych słynnych osobliwości, jakie cechowały Busha oraz znaleźć odpowiednią równowagę.

"Bardzo zajął nas pomysł wyjaśnienia, jak dla przykładu zachowywał się w swoim rodzinnym Midland w Teksasie?" wspomina Brolin. "Czy tak samo zachowywał się, kiedy był młody? Czy te wszystkie przejęzyczenia i zacięcia były wynikiem nałożonej na niego presji? Czy to jeszcze pogłębiło się w trakcie prezydentury? O ile było to dużo za dużo? To jest nasza wersja George'a W. Busha i jego życia. Warto było to zrobić, zwłaszcza wiedząc, jaki wpływ wywarł na nasz świat".

Mimo że stosunki ojca z synem stanowią główny temat przewodni filmu, duża część wewnętrznej siły, jaką miał George W., jego pewności siebie, a nawet zaciętości i uporu pochodziła od jego matki, Barbary Bush, granej w filmie przez Ellen Burstyn.

Będąc tak samo ważną, jak prawdziwa rodzina Busha, ta rozszerzona rodzina, w skład której wchodzili jego zaufani doradcy odgrywała równie istotną rolę. Toby Jones jako Karl Rove, wieloletni doradca Busha; Thandie Newton występuje jako Condoleezza Rice, Doradca do Spraw Bezpieczeństwa; Scott Glenn to Sekretarz Obrony Donald Rumsfeld; Rob Corddry to Rzecznik Prasowy Ari Fleischer; Jeffrey Wright jako Sekretarz Stanu Colin Powell; Richard Dreyfuss jako Wiceprezydent Dick Cheney; Bruce McGill jako George Tenet, Dyrektor CIA, a Dennis Boutsikaris to Paul Wolfowitz, Zastępca Sekretarza Obrony.

Rove jest niezwykle kontrowersyjną postacią, demonizowany przez lewicę, natomiast wychwalany przez prawicę. Jones był bardzo zaintrygowany taką nieodgadnioną osobowością. Jak mówi "Rove to bardzo enigmatyczna postać. Wydaje mi się, iż największym wyzwaniem dla mnie przy odtwarzaniu tej postaci było to, że Rove charakteryzował się tym, że bardzo często nie można było ustalić, gdzie naprawdę był, w co był zamieszany, i jak głęboko. Sam sprawiał wrażenie, że w tym samym czasie jest gdzieś i jednocześnie go tam nie ma. Przeglądając literaturę na jego temat, czytałem, że ludzie przypisują mu, że stał za tym czy za tamtym wydarzeniem tylko dlatego, że w danym miejscu go nie było! Właśnie ta nieuchwytność stała się dla mnie bardzo interesująca. Również jego poczucie humoru było dla mnie i Olivera bardzo ciekawe. Nie ma znaczenia, jak bardzo ludzie atakowali go w wywiadach, zawsze zachowywał pewność siebie - nikt tak naprawdę nie był w stanie jego dotknąć i wydaje się, że nawet go to trochę rozśmieszało".

W opinii wielu osób, Rove był architektem prezydentury Busha. Często określano go jako jego "mózg", jednakże zdaniem Jonesa, ich wzajemne związki są tak samo osobiste, jak też zawodowe i polityczne. "Widziałem wywiad, w którym Rove opowiadał o swoim pierwszym spotkaniu z Georgem Bushem Juniorem, cały czas był tym podekscytowany. Myślę, że rodzina Bushów, a w szczególności George W. Bush świecili pewnym blaskiem, któremu Rove nie mógł się oprzeć i którego nie był w stanie dojrzeć u siebie - on sam określał siebie jako zawodowego mądralę. Myślę więc, że Rove dostrzegł w Bushu nie tyle potencjalnego lidera, co coś na kształt uzupełnienia swojej własnej osobowości. Działali w taki sposób, jak gdyby siedzieli na tej samej huśtawce, jeden uzupełniał drugiego. Dużą radość sprawiało nam odkrywanie tych zależności" mówi Jones.

Będąc Brytyjczykiem, Jones wniósł trochę zewnętrznej perspektywy w spoglądaniu na prawdziwie amerykańskiego Karla Rove'a, tak samo jak jego rodaczka Thandie Newton, która w filmie zagrała postać Condoleezzy Rice. Newton skorzystała ze swojego "zagranicznego" statusu dla osiągnięcia odpowiednio dobrego efektu dla przygotowania się do swojej roli.

"Zaraz potem, jak spotkałam się z Oliverem, który zaproponował mi tę rolę, wróciłam do Londynu, gdzie mieszkam na stałe i przetrwałam zdrową dawkę terroru. Szczerze mówiąc, nie mogę przypomnieć sobie żadnej postaci, jaką kiedykolwiek grałam, która byłaby tak odmienna ode mnie" komentuje Newton. "Ale z drugiej strony to był wspaniały prezent dla mnie, ponieważ to oznaczało, iż naprawdę muszę wcielić się w inną prawdziwą postać. Zdjęcia rozpoczęły się zanim stałam się potrzebna, dlatego odosobnienie w kraju położonym z dala od planu dało mi wystarczająco dużo czasu na skupienie się wyłącznie na osobie mojej bohaterki. Kiedy zastanawiałam się, w jaki sposób podejść do tej roli, przychodziła mi na myśl Margaret Thatcher, która była w Anglii równie ikoniczną postacią w czasach, kiedy dorastałam. Ma takie maniery, które były charakterystyczne dla niej i przez to ciekawe. Thatcher korzystała z wielu sposobów i środków, aby stać się bardziej sympatyczną i dostępną, a ja znalazłam w tym wiele podobieństw do Condoleezzy Rice. Jej jakość została wytworzona, a ja starałam się odnaleźć tego wytwórcę. Zaczęłam czytać masę biografii, skupiając się na latach 2001 - 2004. To był niezwykły proces, ponieważ normalnie staram się poczuć coś do danej postaci, wczuć się w nią i w ten sposób stać się nią. Tym razem musiałam raczej walczyć z tą postacią, ponieważ tak jak każdy polityk w obecnych czasach, jej wizerunek i sposób produkowania się był bardzo różny. Oglądałam dużo materiałów o niej. Oglądałam, jak się porusza, jak się denerwuje. Tak dużo obejrzałam, że byłam w stanie zidentyfikować określone jej cechy osobowości, jak się zachowuje, kiedy jest zrelaksowana i ma czas na przygotowanie się, a jak się zachowuje, kiedy na konferencji prasowej wszystko skupia się na niej. Stopniowo uczyłam się jej. Dla przykładu, dowiedziałam się, że trenowała łyżwiarstwo figurowe. Wydaje mi się, że to było jak uczenie się kroków do tańca. Nauczyłam się podstawowych kroków jej osoby, a potem jak to zaimprowizować".

Przygotowując się do roli, Newton skorzystała z niezwykłego wzoru. Jak mówi "Pomyślałam o artystce Cindy Sherman, w jaki sposób zmienia siebie wykorzystując make-up i pozowanie. Tak samo, jak Cindy Sherman, spędzałam masę czasu przed lustrem wraz z panną Rice obok na ekranie telewizora. Nie byłam pewna, czy moje przygotowania będą właściwe czy nie. Jednak kiedy pracujesz z Oliverem Stonem, jedną z najważniejszych rzeczy, jakie on robi, jest pozostawienie aktorowi całkowitej odpowiedzialności za swoją postać. Dlatego też pracujesz znacznie ciężej, niż pracowałaś kiedykolwiek wcześniej, ponieważ chcesz pokazać mu najlepszy efekt swojej pracy".

Scott Glenn, jako Sekretarz Stanu Donald Rumsfeld, przedstawia człowieka, który w służbie publicznej spędził ponad 30 lat i był jedynym politykiem, który dwukrotnie kierował Pentagonem. Mimo że była to wielka osobowość, Glenn nie po raz pierwszy miał okazję zmierzyć się z tak ikoniczną postacią.

"To drugi raz, kiedy mogłem zagrać osobę, która jest bardzo znana i wciąż żyje. Grałem Admirała Sheparda w filmie The right stuff (Pierwszy krok w kosmos)"mówi Glenn. "W tamtym filmie nauka wszystkich niuansów tej postaci było bardziej istotna, ponieważ w tym filmie występowały dwie osoby grające Alana Sheparda: prawdziwy Alan Shepard oraz ja. Phil Kaufman, reżyser filmu, postanowił bowiem wpleść pomiędzy nakręcony ze mną materiał fragmenty oryginalnych nagrań. W tym przypadku, nie musiałem tak strasznie dokładnie przygotowywać się. Starałem się jednak upodobnić do Rumsfelda tak bardzo, jak to było możliwe. Wewnątrz mogłem być ja, ale on miał akcent ze środkowego zachodu, jak mówi, rzadko używa dolnej wargi. Nie może usiedzieć na miejscu, jego ręce nigdy nie odpoczywają. Był mistrzem zapasów w szkole średniej i kapitanem drużyny uniwersyteckiej na Princeton. W szkole również trenowałem zapasy, brałem udział w mistrzostwach stanu, byłem też kapitanem drużyny zapaśniczej w college'u. Dzięki sportowi, znalazłem w nim wiele rzeczy, które mogłem zrozumieć i wykorzystać".

Jako postać, Rumsfeld wydawał się Glennowi fascynujący i wybitny, mimo że był jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w administracji Busha. Aktor komentuje to w ten sposób: "Jest w nim taka czystość, jego brak usprawiedliwienia, który jest taki poruszający. Jednocześnie jest twardy jak skała i niewzruszony. Szanuję to, że żył pod ogromną presją, przeżywał ważne chwile w śmiertelnie niebezpiecznym świecie. Niemniej jednak jego język był żywcem wyjęty ze starego serialu komediowego, te jego: O jejku, Kurcze, Dzięki Bogu. Zawsze mam problem z graniem osoby, której nie lubię na tym samym poziomie, dlatego też pytałem każdego, kogo spotkałem Powiedz mi co jest najlepszego w Rumsfeldzie? Odkryłem, że ma ogromne poczucie humoru i ogromne poczucie honoru. Jedna z osób powiedziała mi coś, co moim zdaniem może być najlepszym przykładem: Kiedy miał miejsce zamach 11 września, George Bush siedział w szkole na Florydzie. Możesz się zastanawiać, co przez ten czas robił, ale fakt jest taki, że naprawdę tam chwilę siedział. Dick Cheney został schowany do bunkra pod Białym Domem i siedział tam otoczony agentami Secret Service. Don Rumsfeld biegał po Pentagonie podczas pożaru i starał się pomóc jego ofiarom".

Rob Corddry, który dzięki swojej pracy przy programie "The Daily Show", ma doświadczenie z satyrą polityczną i administracją Busha, w filmie gra Rzecznika Prasowego, Ari Fleischera. Zanim jednak zagrał jego postać, starał się wcześniej skontaktować z Fleischerem.

"Rozmawiałem z nim, jednakże głównie o tym, dlaczego on nie chce rozmawiać ze mną. Po raz pierwszy miałem zagrać osobę, która cały czas żyje. Na początku myślałem, że to będzie łatwiejsze - miałem tylko sprawdzić gościa w Wikipedii. Jednakże nie okazało się to proste. Dałem sobie spokój z uczeniem się tej postaci, miałem do dyspozycji masę materiałów, przecież facet zawsze występował dla prasy. Najbardziej fascynowało mnie w nim to, że nigdy nie dawał się wyprowadzić z równowagi. Zawsze stał na linii ognia, był posłańcem administracji, ale zawsze zachowywał zimną krew. Był bardzo, bardzo dobry w tym, co robił. Mam nadzieję, że jestem chociaż w połowie tak dobry w graniu tej postaci, jak on był dobry w swojej pracy" mówi Corddry.

Dodaje również, że praca u Olivera Stone'a była dla niego ekscytującym i pouczającym przeżyciem. "Jak dla mnie u Olivera najlepsze jest to, że jest taki bezpośredni. Nigdy nie masz wątpliwości, co sądzi o twojej pracy lub danej scenie. To wielka ulga. Zawsze ci powie, kiedy czegoś dobrze nie robisz. W sumie to pomocne, kiedy reżyser powie: To było straszne. Zrób to jeszcze raz w ten sposób. A kiedy dasz radę, on powie To było świetne! A ty wtedy wiesz, że to naprawdę było świetne. Wielu reżyserów, z którymi pracowałem mówiłoby rzeczy w stylu Więc, uhm, co sądzisz o tej scenie? Myślę wtedy, Powiedz mi, co ja mam zrobić! To ty jesteś reżyserem! Oliver nie ma z tym problemu - zdejmuje to z ciebie masę ciśnienia".

Dopełnieniem obsady jest Jeffrey Wright, grający Sekretarza Stanu Colina Powella, który prawdopodobnie jest najbardziej kasandryczną postacią w całej administracji Busha.

Sądzę, że scenariusz przyniósł uczciwy osąd Powella. Doceniam balans pomiędzy etycznymi i taktycznymi powodami decyzji, jakie podjął. Doceniam też poczucie praktyczności, jakim się kierował, w wielu sprawach krytykował Administrację, a czasami był nawet od niej izolowany. Jednakże ostatecznie w tym wszystkim uczestniczył" mówi Wright. "Ogólnie sądziłem, że historia podróży W. z Yale do Białego Domu jest przedstawiona w sposób pełny, pokazując duży ładunek rozrywki w jego osobistym życiu. Wiedziałem, że ta prezentacja została dokonana w sposób uczciwy i wyważony. Obejrzałem wcześniej World Trade Center, w którym Oliver również zachował podobną równowagę i wyrafinowany ton. To wszystko przyciągnęło moją uwagę do scenariusza".

Powell wygłosił na forum Narodów Zjednoczonych szczytowe w swojej karierze przemówienie mówiące o raportach wywiadu na temat irackiej broni masowej zagłady, które ostatecznie doprowadziły do inwazji USA na Irak - "fakty", które zostały później zdyskredytowane.

"Oczywiście znaliśmy znaczenie roli, jaką odegrał podczas narad przed rozpoczęciem wojny i na ile przyniosło to uszczerbek na jego wiarygodności i karierze" mówi Wright. "Jednakże miałem możliwość odkrycia innych stron człowieka, którego nie znałem. Przeczytałem jego autobiografię i zapoznałem się z jego osiągnięciami. Był dopiero drugim w historii czarnoskórym czterogwiazdkowym generałem. Miał nienaganny przebieg służby wojskowej. Został Szefem Kolegium Szefów Połączonych Sztabów, najwyższego dowództwa w siłach zbrojnych USA. Był przykładem obywatela, który poświęcił się służbie ojczyźnie przez cały okres swojej pracy - był naprawdę wielkim człowiekiem. To wszystko pozwoliło mi inaczej spojrzeć na jego udział w Administracji, a dla mnie było bardzo pouczające. Był prawdziwym tragicznym bohaterem, wielkim żołnierzem, który złożył swoją ofiarę dla wojny".

Do roli Powella, Wright zmienił się fizycznie, musiał przybrać na wadze, żeby pozyskać podstawową cechę charakteru Powella, rozkazującą postawę.

"Przybierał taką sztywną postawę, jednakże cechował się też taką chłopięcością i lekkością, która stała w sprzeczności z zakresem odpowiedzialności, jaką sprawował. Miał niebywałą swobodę, dla mnie wyzwaniem stało się znalezienie takiego samego wdzięku i swobody, z jakimi znosił swoje obowiązki. W tym samym czasie miał taką płynność ruchów. W swojej książce napisał, że część jego siły jako żołnierza oraz przywódcy wynikała z jego umiejętności porozumiewania się" mówi Wright.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy