Jedno jest pewne. Wielbiciele "Piły" czy "Hostel" nie powinni być zawiedzeni. Wymyślnych tortur fizycznych i psychicznych w "Mroku zła" nie brakuje. Zadziwia tylko fakt, iż film ten zrobili Brytyjczycy. W dodatku za małe pieniądze.
Historia przedstawiona w filmie "W mroku zła" (oryginalny tytuł "Broken") - choć trudno w to uwierzyć - inspirowana była prawdziwymi wydarzeniami. Od samego początku twórcy nie szczędzą nam brutalnych obrazków. Stawiają sprawę jasno: będzie to drastyczna podróż do źródeł rodzącego się w umyśle psychopaty zła. Już pierwsza sekwencja wprowadza nas w metody działania tajemniczego mężczyzny. W ciemności budzi się dziewczyna, po chwili orientuje się, że jest zamknięta w drewnianej trumnie. Udaje jej się wydostać, jednak chwilę później zostaje uderzona czymś w głowę. Kiedy odzyskuje przytomność okazuje się, że na jej szyi jest lina a ona sama stoi na kawałku deski. Jeśli konstrukcja się załamie, dziewczyna się udusi. Oprawca nie pozostawia jej jednak bez wyjścia. W brzuchu dziewczyny zaszyta jest żyletka. Jeśli będzie tylko chciała... uwolni się. Czy będzie na tyle silna? Może. Ale czy zniesie dalsze tortury? Czy będzie chciała kontynuować grę?
To tylko wstęp do właściwej historii. Niestety, to samo będzie musiała przejść główna bohaterka "W mroku zła" - Hope, która będzie kolejną ofiarą psychopaty. Od samego początku mamy wrażenie, że ma on zamiar sprawdzić, ile tak naprawdę jest w stanie znieść człowiek. Hope jest silna, ponieważ podejrzewa, iż w ręce oprawcy wpadła również jej córeczka, 6-letnia Jennifer. Bohaterka jest tak zdesperowana, iż podejmie każdą grę, aby w końcu dowiedzieć się gdzie jest jej dziecko. Jednak trumna i lina to dopiero początek.
Oprawca przygotował dla bohaterki całą serię męczarni, również psychicznych, a my sami jesteśmy zagubieni, bowiem jego okrucieństwo chwilami zamienia się wręcz w troskę o Hope. Bohaterka znajduje w sobie siły tylko ze względu na córeczkę, o której losie nic nie wie. Planuje zemstę i wierzy, że ją odnajdzie, mimo że jej oprawca wmawia jej, że nie ma już córki. Ile jest w stanie poświęcić zdesperowana kobieta? Czy jest w stanie się upokorzyć, czy są jakieś granice? A może w końcu zostanie przez swojego kata złamana ("broken")?
Film, którego powstanie zainspirowane było zapewne powrotem popularności gatunku horroru, wyszedł twórcom całkiem zgrabnie. Autorzy scenariusza zbudowali napięcie rodzące się pomiędzy postaciami biorącymi udział w tej okrutnej grze, bez potrzeby inwestowania ogromnych pieniędzy przeznaczanych na efekty specjalne. "W mroku zła" może pochwalić się także dosyć oryginalną historią, chociaż widzom "Piły" może zdawać się, że widzieli już wszystko. Opowieść ta, mimo odrodzenia gatunku filmowego horroru i masowej produkcji tego typu filmów - wcale nie kończy się banalnie.
Obraz wyreżyserował niezależny twórca Adam Mason, który wydaje się specjalizować w horrorach, choć na jego koncie widnieją na razie pojedyncze produkcje. Widzowie poprzednich filmów Masona zgodnie uważają, że ma on wyjątkowe zdolności do ukazywania przeróżnych obrzydliwości. Reżyser do współpracy zaprosił Simona Boyesa, który w roli współreżysera debiutował przy "W mroku zła". W postać Hope wcieliła się Nadja Brandt, która zagrała we wszystkich dotychczasowych filmach Masona i prywatnie jest z nim związana.
Obraz został wyróżniony przez publiczność podczas brytyjskiego festiwalu filmowego o wdzięcznej nazwie Dead by Dawn.
Oprac: redakcja.film.interia.pl