Reklama

"W ciemności": ANTONI KOMASA-ŁAZARKIEWICZ - MUZYKA

Po pierwszej rozmowie z Agnieszką, zdałem sobie sprawę z tego, że "W ciemności" będzie największym wyzwaniem w mojej karierze kompozytora muzyki filmowej.

Temat filmu oraz to, jak chcieliśmy go ująć, zmusiły nas do postawienia fundamentalnych pytań dotyczących swoistej natury muzyki, roli narracji muzycznej w historii takiej jak ta oraz sposobu, w jaki ma ona nawiązywać do rzeczywistości przedstawionej w warstwie obrazowej filmu. Jasne było od początku, że musimy zapomnieć o konwencjonalnym podejściu do muzyki filmowej, w którym ma ona za zadanie potęgować emocje zawarte w narracji, budować napięcie i dawać impuls do działania.

Reklama

Pamiętam, że po obejrzeniu pierwszej wersji montażowej filmu, byliśmy z Agnieszką bliscy decyzji, by w ogóle nie korzystać z partytury. Mieliśmy do czynienia z materiałem tak delikatnym i tak intensywnym zarazem, że musieliśmy poszukać innego, głębszego poziomu, na którym muzyka mogłaby stanowić osobną narrację w obrębie filmu. W tym filmie jest delikatne, metafizyczne napięcie. To metafizyka bez obecności Boga, ukryta przed Jego wzrokiem. W filmie są przedstawione dwa światy, które oddziałują na siebie, a rolą muzyki jest budować między nimi mosty, przenosić emocje i impulsy z podziemia do rzeczywistości na górze.

Kiedy to zrozumieliśmy, reszta stała się zaskakująco prosta. Muzyka przyszła do mnie jako jeden impuls, jeden dźwięk. Pomyślałem, że powinien wtopić się w bogactwo przestrzeni dźwiękowej kanałów, zbudować ich podstawowy puls oraz wydobyć intymność bohaterów - przedstawić ich ciągły strach, jak również krótkie chwile ulgi.

W pracy korzystałem z dwóch elementów, które tworzyły kontrapunkt do mojej partytury. Pierwszym z nich był świat "realistycznej" muzyki: niemieckie marsze wojskowe, popularne piosenki z tego okresu, muzyka klasyczna, która była nadużywana, wręcz zniesławiana, przez nazistów przy torturowaniu więźniów. Drugim była aria "When I Am Laid" Henry'ego Purcella z opery "Dydon i Eneasz" - utwór, który wybrałem, a Agnieszka znalazła dla niego znaczące miejsce w filmie. To najbardziej emocjonalny moment w filmie, gdy losy różnych bohaterów splatają się ze sobą. Podczas komponowania starałem się budować całą muzykę w oparciu o tę scenę.

Jedynym momentem filmu, w którym zdecydowałem się na muzykę z pełną skalą narracji są napisy końcowe. Ostatnia scena ma bardzo mocny wydźwięk emocjonalny, więc mam nadzieję, że znajdą się widzowie, którzy zechcą pozostać na swoich miejscach w kinie do końca, dadzą się ponieść muzyce i dzięki niej wrócą z powrotem na ziemię.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: W ciemności
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy