"Vidocq": REALIZACJA
O tym, że kinematografia francuska jest jedną z najsilniejszych w Europie, wiadomo nie od dziś. Jednak od jakiegoś czasu Francuzi utożsamiani raczej z kinem ambitnym, postanowili udowodnić światu, że stać ich nie tylko na dramaty psychologiczne, ale również na wystawne, komercyjne „lokomotywy”. Tę zapoczątkowaną kilka lat temu przez „Asteriksa i Obeliksa” tendencję widać również w przypadku „Vidocq’a”.
Początkowe założenie było proste: chodziło o to, żeby wykreować na ekranie świat efektów specjalnych, który nie tylko wytrzymałby porównanie z hollywoodzkimi standardami tego typu produkcji, ale wręcz – przewyższył je. Realizację tego ambitnego zadania ostatecznie powierzono Pitofowi (pomysł tej produkcji, a w zasadzie remake’u – istnieją wcześniejsze, filmowe wersje opowieści – zrodził się już kilka lat temu i myślało o nim kilku reżyserów). Był to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Pitof poza zaangażowaniem do pracy Caro i całej obsady, czuwał również nad każdym szczegółem realizacji. To on razem z rozrywanym we Francji po sukcesie krwawego thrillera „Purpurowe rzeki” Christpherem Grange napisał scenariusz, w którym mroczny thriller w klimacie „Kuby rozpruwacza” spotyka się z fantastyką i akcentami historycznymi. To również dzięki niemu po raz pierwszy w historii francuskiego kina powstał film do tego stopnia zdominowany przez komputerowe efekty specjalne.