Reklama

"Van Helsing": CZARNE (I NIEZROZUMIANE) CHARAKTERY

Nic tak nie zbliża do siebie ludzi jak realizacja wspólnego celu – czy też, jak w tym przypadku, wspólny wróg. Zarówno dla Van Helsinga, jak i Anny sprawą, która ich połączyła jest wyeliminowanie z tego świata Drakuli. Ale naturalnie, w wizji Sommersa wampir okazuje się prawdziwym wyzwaniem dla tej dwójki. „Muszę przyznać, było to przerażające”, tłumaczy reżyser, „Chodzi mi o to, że postać Drakuli zestarzała się już mocno i poszła trochę w niepamięć. Dużo wysiłku włożyliśmy w nadanie jej nowego wymiaru, a potem to już tylko szczęście nam sprzyjało – rolę tę zgodził się zagrać Richard Roxburgh.”

Reklama

Australijska gwiazda, aktor, który zdobył światowe uznanie za rolę intryganckiego księcia w filmie „Moulin Rouge!” wydawał się z punktu widzenia twórców filmu idealnym kandydatem na Drakulę, nadając tej czarnej postaci interesujący nowy rys.

Sommers tłumaczy: „Akcja filmu rozgrywa się w XIX wieku, a Richard gra Drakulę na podobieństwo zblazowanego rockmana – i daje to naprawdę świetny efekt. Jest w nim coś bardzo pociągającego, sexy, coś nieprzewidywalnego i bardzo wyluzowanego. Jest po prostu coś, co robi Richard, co jest z punktu widzenia oglądającego niezwykle wciągające.”

Jackman mówi: „Miałem ogromną przyjemność mogąc spotkać się na jednym planie filmowym z Richardem, ponieważ jest on moim rodakiem (Australijczykiem). Po raz pierwszy miałem okazję oglądać go na scenie w sztuce pt. „Burn This”, kiedy miałem 21 lat. Ta kreacja zapadła mi mocno w pamięć. Ludzie często zadają mi pytanie, kogo podziwiam jako aktora, a ja zawsze odpowiadam – Richarda Roxburgha i Geoffrey’a Rusha’. Kiedy powiedziałem to Steve’owi on odpowiedział – ‘Świetnie, bo wiesz, w filmie to wy jesteście zaciekłymi wrogami, a ja chciałbym, żeby dało się również odczuć nie tylko współzawodnictwo pomiędzy wami, ale i pewien zachwyt jego osobą z twojej strony.”

Roxburgh z marszu przyjął możliwość dokonania swojej własnej interpretacji postaci bardzo znanej – najpotężniejszego wampira. Aktor mówi: „W filmie, wykonawcy często proszeni są o zagranie roli, która jest po prostu repliką jakiejś wcześniejszej kreacji. Nie ma w tym wiele więcej różnicy niż między wyjściem na scenę i wypowiedzeniem kwestii, którą wszyscy i tak już znają. Jest tak często w przypadku sztuk Shakespeare’a, Czechowa, czy też właśnie z rolą Drakuli Stokera. Mnie w tej postaci interesowało pokazanie jej od bardziej ludzkiej strony. Jak by nie było, była to przecież żywa postać. Był mężczyzną, w pewnym momencie swojego życia, na swój sposób był wielkim ‘człowiekiem’, wojownikiem. Są to elementy, które nadal pozostają w jego postaci ... naturalnie, poza znaną szeroko, wspaniałą wrogością do ludzi.”

Podejmując się z kolei zadania ‘ożywienia’ kolejnej legendy kina – potwora Frankensteina Sommers wraz z grupą współpracowników podjęli decyzję o pozostaniu wiernym ikonograficznym przedstawieniom wyglądu tej postaci, starając się jednak wprowadzić również bardziej wrażliwe elementy. Sommers mówi: „Każdy z nas przywołując na myśl Frankensteina widzi od razu zwalistego, groźnego olbrzyma, a my chcemy sprawić, że by zadać sobie jednak pytanie – ‘Hej, zaraz, za tą powłoką cielesną jest jeszcze przecież coś’. Frankenstein przypomina po trosze Człowieka Słonia, czy też postać Lenny’ego z „Myszy i ludzi” – postać niezrozumianą z racji swojego wyglądu, który sprawia, że ludzie spodziewają się po kimś takim najgorszego. W oryginalnej historii, był on tworem, który nie miał zamiaru nikogo uśmiercać. Przyglądając się mu bliżej zaczynamy odczuwać współczucie – jest to często, to uczucie, które zapominamy nie oglądając filmu przez dłuższy czas – jak bardzo smutną i tragiczną jest postacią.”

Podobnie jak w przypadku innych postaci, Sommers czerpał inspirację z klasycznego obrazu Frankensteina, przedstawionego we wczesnych filmach wytwórni Universal, a dającego możliwość ciekawej interpretacji na potrzeby współczesnego widza.

„Chcieliśmy zachować w jego wyglądzie płaskie czoło i metalowe śruby, jak również masywne buty. Chcieliśmy jednak podkreślić bardziej te elementy i nadać im trochę inny wymiar. Nasz Frankenstein cierpi również na tracheotomię. W pewnym momencie filmu jego głowa rozpada się na dwie części. Ma również pas zrobiony z łożysk kulkowych, a z czasem okazuje się, że nie ma kręgosłupa – trzyma się jedynie na osi przytwierdzonej do łożysk kulkowych”. Podobnie jak w oryginale Mary Shelley, Frankenstein jest w stanie porozumiewać się w inteligentny sposób.

Aktorem, który wstaje z laboratoryjnego łóżka w filmie Sommersa jest Shuler Hensley, uznany artysta, który za sportretowanie innej nie do końca zrozumianej, czarnej postaci – Juda Fry’a z musicalu „Oklahoma!” otrzymał nagrodę Tony (rolę tę w londyńskim wznowieniu musicalu zagrał Hugh Jackman). Sommers i Ducsay obejrzeli produkcję broadway’owską, a tak się złożyło, że dwa dni później Hensley zgłosił się na przesłuchania do roli Frankensteina. Dostał ją zresztą od razu. Jak mówi Sommers „Shuler po prostu powalił nas z nóg swoją interpretacją.”

Hensley czuł, że w kolejnych interpretacjach, które powstały od czasu publikacji książki Mary Shelley „Frankenstein”, potwór stworzony przez doktora był często pokazywany nie do końca prawdziwie. Aktor tłumaczy: „Frankenstein jest jedną z tych postaci, które oprócz strony mrocznej mają również wymiar pozytywny. Z uwagi na okoliczności, został zmuszony do stania się kimś, kim w innej sytuacji nigdy by nie był. Kiedy już uda nam się zapomnieć o jego powierzchowności – jego szokującej stronie fizycznej – mamy szansę dotrzeć do tego, co ukryte jest w jego wnętrzu.”

Hensley twierdzi, że szczególnie pociągała go możliwość zagrania postaci Frankenstein w sposób, jaki przedstawiony został w scenariuszu „Van Helsinga” – jako tworu godnego współczucia i jednocześnie jednego z głównych bohaterów tej historii. Sommers tłumaczy, że zarówno Van Helsing, jak i Anna są przyzwyczajeni do uśmiercania monstrów – „trzeba dopaść je, zanim one dopadną ciebie”. Ale jeśli chodzi o wyczuwanie sił nieczystych Van Helsing ma szósty zmysł, który podpowiada mu, że nawet jeśli ktoś wygląda jak potwór, to niekoniecznie musi rzeczywiście nim być. Pomimo tego, że Anna postrzega Frankensteina przez pryzmat jego przerażającej powłoki cielesnej, Van Helsing wchodzi nieco głębiej ‘pod skórę’ i zaczyna ufać olbrzymowi jeśli chodzi o pomoc w realizacji swojej misji.

Podobnie jak Frankenstein, wilkołak jest jedną z kilku postaci tradycyjnie kojarzonych w obiegowej opinii z wampirem. Wszystkie te postaci zasiedlają przy tym ten sam obszar legendy związanej z mglistymi, spowitymi mrokiem terenami Europy Wschodniej. Zadaniem Sommersa: „Po obejrzeniu oryginalnego „Wilkołaka”, przyszła mi go głowy myśl, że postać ta jest naprawdę głęboko cierpiąca i rozdarta wewnętrznie – z jednej strony bardzo pragnie być dobrym człowiekiem, a z drugiej nic nie może poradzić, bo taka jest jego natura. Mamy dla niego wiele współczucia. Jest porządnym facetem, który nie chce robić tego, co robi, ale za każdym razem, kiedy nastaje pełnia księżyca, nie jest w stanie przeciwstawić się potwornej transformacji.”

Wilkołak po raz pierwszy wkracza w świat filmu „Van Helsing”, kiedy brat Anny Valerious, Velkan, usiłuje wykorzystać siebie samego jako przynętę i pojmać jednego z takich potworów. Niestety, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności zostaje przez wilkołaka zaatakowany i ukąszony, co oznacza, że on sam podlegać będzie również makabrycznym transformacjom. Klątwa nadal zawisa nad rodziną Valerious.

„Sądzę, że każdy z nas ma swojego wewnętrznego ‘wilkołaka’, którego stara się w sobie zdławić – coś takiego, czego nie akceptujemy, a co od czasu do czasu wymyka się naszej kontroli”, mówi aktor Will Kemp, filmowy Velkan.

Jeden z pierwszych solistów, obsadzany w głównych rolach w wielu inscenizacjach brytyjskiego choreografa i reżysera Matthew Bourne’a, Kemp z zainteresowaniem przyjął informację o możliwości tymczasowej zmiany swojego ukierunkowania artystycznego i dokonania transformacji w Człowieka Wilka (końcowa wersja postaci wilkołaka jest również dziełem komputerowej techniki CGI).

Aktor mówi: „Kiedy po raz pierwszy miałem możliwość zapoznania się z tekstem scenariusza i przeczytałem swoją rolę pomyślałem – ‘No wspaniale, muszę sobie tylko trochę pobiegać tu i tam – ależ to heroiczne!’. Ale kiedy później wczytywałem się coraz bardziej, nasuwała mi się myśl – ‘No dobrze, ale przecież ktoś musi te wszystkie ewolucje wykonać’. Byłem zawieszony w specjalnej uprzęży, dosłownie latałem nad lasem, bujając się od drzewa do drzewa i wisząc na ścianach. Moje wyszkolenie taneczne bardzo mi ułatwiło życie, ale mimo wszystko rzeczy które przychodziło mi wykonywać przechodziły ludzkie wyobrażenie. A z drugiej strony, czyż nie wspaniale jest być częścią takiego niesamowitego, nadludzkiego procesu?”

Reżyser Sommers wspomina: „Will był jednym z pierwszych aktorów, których miałem okazję zobaczyć na przesłuchaniach. Przyszedł wtedy i był po prostu niesamowity. Miał w sobie prawdziwą siłę performera. On potrafi ze swoim ciałem robić takie rzeczy, że jest to wręcz niewyobrażalne. Jest tancerzem, ale nie można mu odmówić dużych umiejętności aktorskich. Wiedzieliśmy zatem, że to on będzie naszym filmowym ‘przeklętym’ księciem.”

Kemp był wyjątkowo zaintrygowany tym, jak będzie wyglądała transformacja granej przez niego postaci w wilkołaka. „Z mojego punktu widzenia dużą frajdą było pokazanie przemiany tego ‘pieszczoszka’ książęcej rodziny w wielkiego, przerażającego wilkołaka”, tłumaczy aktor. „Sposób, w jaki jest to wszystko pokazane dla mnie samego był dużą atrakcją.”

Sommers dodaje: „Były oczywiście pewne tricki, które wykorzystaliśmy przy pokazaniu Wilkołaka. Nie jest to przecież facet, który nagle porasta intensywnym owłosieniem”. Dzięki połączeniu zaawansowanych technik makijażu i efektów fizycznych, jak również zaawansowanej techniki komputerowej, Velkan nie tyle przeistacza się w Wilkołaka, co postać ta ‘wydobywa’ się w niego, wypływając od środka, czy też przedzierając się przez jego własne ciało. „To prawdziwe przekleństwo”, dodaje Kemp.

A tymczasem wracając do zamku Hrabiego Drakuli, napotykamy się nie tylko na jego złowieszczą postać, ale również trzy piękne i żądne krwi wampirzyce, które nie powstrzymają się przed niczym, żeby zadowolić swego pana i pomóc mu zrealizować plan obalenia cywilizacji ludzkiej, zapanowania nad światem ciemności, chaosu i strachu. Inspiracją dla Sommersa była tutaj powieść Stokera, w której pod koniec Van Helsing wkracza do zamku Drakuli aby zabić przeklęte piękności – wierne zwolenniczki Hrabiego – wampirzyce.

Producent Ducsay wspomina: „Zdecydowaliśmy się w rolach tych obsadzić trzy różniące się od siebie znacznie kobiety, o urodzie charakterystycznej dla różnych rejonów świata. Chcieliśmy, żeby były piękne i pociągające, ale warunkiem był również dobry warsztat aktorski i umiejętność poradzenia sobie z wymagającą fizycznie rolą.”

„Te trzy dziewczyny pokazały nam, że idealnie nadają się do roli wampirzyc z orszaku Drakuli”, dodaje ze śmiechem Ducsay.

Twórcy filmu swoją pierwszą wampirzycę, Aleerę, znaleźli w osobie hiszpańskiej aktorki Eleny Anayi, uhonorowanej niedawno nagrodą im. Goyi (hiszpańskim odpowiednikiem Oscara® za odważną rolę w filmie „Sex i Lucia”). Sommers wspomina: „Elena przesłała nam z Madrytu kasetę wideo. Kiedy zobaczyłem ją na niej pomyślałem sobie – ‘Tak, ta dziewczyna jest seksowna, wspaniała i nieco szalona. Świetnie!’ Poleciałem następnie do Londynu, żeby się z nią spotkać i moje pierwsze wrażenie okazało się całkowicie trafne. Ta dziewczyna zbiła mnie z nóg.”

Sommers pamięta również wyraźnie jak londyński agent ds. castingu przyprowadził kolejną kandydatkę do roli wampirzycy, tym razem Verony – Silvię Collocę. Jak mówi jego wrażenie było takie, że „Silvia nie tylko jest w stanie sprostać fizycznym wymogom roli, ale również ma w sobie coś królewskiego. Również jej sposób mówienia po angielsku jest niezwykle dystyngowany. Silvia wydawała się idealną kandydatką, ponieważ zawsze wyobrażałem sobie Veronę jako w pewnym sensie ‘żonę’ Drakuli, podczas gdy obie pozostałe wampirzyce były w moim wyobrażeniu raczej jego ‘nałożnicami’.”

W czasie drogi powrotnej z Londynu Sommers zastanawiał się, czy równie łatwo pójdzie ze znalezieniem trzeciej aktorki do roli diabelskiego, kobiecego tria. Poszukiwania ostatniej wampirzycy Marishki okazały się jednak dużo trudniejsze niż reżyser sobie wyobrażał. Sommers w założeniu przyjął, że będzie ona najmłodszą z trzech kobiet, nieco kokieteryjną i niepewną siebie, ale równie zajadłą i bezwzględną jeśli trzeba. Po długich miesiącach poszukiwań, Sommersowi udało się ostatecznie zaangażować do tej roli aktorkę Josie Maran. Reżyser wspomina: „Josie przyszła na umówione spotkanie i wiedzieliśmy, że mamy już komplet wampirzyc.”

Josie, modelka, która pojawiła się niedawno w kostiumie kąpielowym na okładce magazynu Sports Illustrated, a jednocześnie charakterystyczna twarz kilku dużych kampanii reklamowych, wystąpiła wcześniej w kilku niezależnych produkcjach filmowych. Jak sama mówi „Van Helsing” to jedna z największych przygód mojego życia .... jest w tym projekcie coś wyjątkowego i ekscytującego. Akcja przenosi się z codziennego świata w strony chłodne i mroczne”, podkreśla, mówiąc jednocześnie w przenośni i dosłownie. Maran miała na myśli wykonywanie niektórych ze swoich popisów kaskaderskich, odziana jedynie w cienki kostium, w scenerii mroźnej Pragi w środku zimy.

Jej koleżanka po fachu, Colloca, podsumowuje relacje panujące pomiędzy tym kobiecym trio w ten sposób: „Są one bardzo dobrymi przyjaciółkami, ale jednocześnie mają przypisane sobie role. Marishka tak naprawdę jest jakby ich młodszą siostrą. Verona zdaje sobie sprawę, że jest tutaj królową, a Aleera jest bardzo zazdrosna – ze wszystkich sił stara się skupić na sobie uwagę Mistrza. We wszystkich nich drzemie dużo więcej niż tylko żądza krwi.”

Wampirzyca Anaya dodaje: „Zasadniczo rzecz biorąc, wszyscy żyjemy ze sobą w zgodzie – jak jedna wielka rodzina. Aleera jest bardzo opiekuńcza. Kiedy pojawia się zagrożenie dla tej rodziny, zaczyna się nieco martwić, że może Drakula myśli o sprowadzeniu sobie jakichś innych towarzyszek. I tutaj stara się go powstrzymać. Jest ostatnią osobą, która będzie stać bezczynnie i czekać na dalsze wydarzenia.”

Kate Beckinsale dodaje: „W trzech wampirzycach jest wspaniała mieszanka osobowości i charakterów. Mamy tutaj jedną bardzo dominującą i władczą, jedną bardzo elegancką i ‘światową’ oraz tę, która jest do końca nieprzewidywalna. W dodatku wszystkie one chcą być pierwsze w oczach swojego pana i władcy – Drakuli. A zatem, kiedy on zaczyna wykazywać zainteresowanie Anną, chcąc poprzez ukąszenie sprowadzić ją do swojego orszaku, mamy sytuację jak czasami wśród nastolatek.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Van Helsing
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy