"Uwodziciel": WYGLĄD I POSMAK FILMOWEJ RZECZYWISTOŚCI
Dla wywodzących się z teatru reżyserów najbardziej interesujące było sprawowanie kontroli nad wszystkimi aspektami filmowej produkcji. Wspaniale jest pracować z tyloma różnymi artystami, którzy tworzą filmową rzeczywistość; udzielać się przy odwzorowywaniu wyglądu redakcji wielkiej gazety, planować rozłożenie wszystkich szczegółów, które tworzą ogólne wrażenie filmu", zachwyca się Ormerod. "Na planie wykonano fenomenalną pracę, wszyscy byli niesamowicie zaangażowani oraz inspirowali nas swoją energią i pasją. Wchodziło się do pustego pomieszczenia, które się wcześniej samemu wybrało, po czym obserwowało proces kreacji filmowej rzeczywistości - ożywianie pustego miejsca, które stawało się niezwykłą lokacją".
"To prawdziwa przyjemność pracować przy tym filmie, ponieważ odwzorowujemy niezwykle piękną epokę w historii ludzkości", opowiada o swoich przeżyciach na planie "Uwodziciela" kostiumograf Odile Dicks-Mireaux. "Zdecydowaliśmy się przenieść akcję w przyszłość i osadzić ją później niż w powieści - w ostatniej dekadzie XXI wieku. Chcieliśmy uzyskać elegancki, lecz niezbyt przesadnie wystylizowany wygląd rzeczywistości, w szczególności wszystkich kobiecych postaci. Aktorki były dla nas zresztą najważniejsze. Zdecydowaliśmy, że męscy bohaterowie będą wyraziści, ale nie wyróżniający się za bardzo strojami. Ubraliśmy ich więc w neutralne kolory typu czarny bądź kremowy. To kobiety mają w tym filmie lśnić. Francuzi byli w ówczesnych czasach o wiele bardziej ponurzy pod względem kolorów niż Brytyjczycy, posługiwaliśmy się więc przede wszystkim purpurą, brązem, szarością i różnymi odcieniami zieleni. Nie ma w tych strojach nic jaskrawego, czy wyzywającego, a jednak nie można się na nie napatrzeć".
Każda z głównych żeńskich postaci została ubrana w stroje związane z konkretną paletą kolorów, które odzwierciedlały jej cechy charakteru. "Uma nosi zieleń i czerń, w jej strojach pojawia się także często element kremowy. Wedle założeń miała być nieco chłodniejszą postacią", opowiada Dicks-Mireaux. "Bohaterka Kristin nosi z początku bardzo ciemne, ponure kreacje, później zaczyna ubierać się w bardziej blade kolory, po czym znowu wraca do czerni, kiedy zostaje odtrącona przez tytułowego uwodziciela. A postać Christiny jest zawieszona gdzieś pomiędzy powyższą dwójką, lecz jest od nich jednak żywsza, bardziej emocjonalna - to kochanka głównego bohatera". Dicks-Mireaux wyjaśnia, że wraz z reżyserami i producentem wzorowali się na dziełach sztuki. "Ustaliliśmy, że stroje wieczorowe nie będą błyszczeć setkami klejnotów, miały być prostsze. Uberto i ja pokochaliśmy obrazy Boldiniego oraz Johna Singera Sargenta. Jednak były to jedynie inspiracje. Daniel Boutard uszył dla nas wszystkie stroje, bowiem zna tę epokę od podszewki i pracował w domach mody, co świetnie pasowało do elegancji, w którą celowaliśmy".