Reklama

"Uśmiech Mony Lizy": PRODUKCJA

Podczas prób do "Uśmiechu Mony Lisy", obsada spędziła kilka tygodni ucząc się etykiety, wymowy i stylów tańca z początku lat 50. Producenci Goldsmith-Thomas, Schindler i Paul Schiff zatrudnili eksperta ds. etykiety Lily Lodge, aby nauczyła aktorki zachowania kobiet sprzed pięćdziesięciu lat.

"Musieliśmy się uczyć takich rzeczy jak odpowiednie zapalanie papierosa, zakładanie nogi na nogę, używania srebrnej zastawy stołowej", wyjaśnia Ginnifer Goodwin, "rzeczy, o których nigdy wcześniej nie myślałam".

"Byłam pod wrażeniem", uśmiecha się Julia Stiles, która przerwała na jakiś czas studia na Columbia University, aby zagrać w "Uśmiechu Mony Lisy". "Kiedy rozpoczęły się próby, powiedziałam mamie, że nie wiem, jak oni mnie tego nauczą, bo przecież jestem taka głośna i pełna energii", mówi Stiles. "Ale teraz potrafię siadać, jak młoda dama".

Reklama

Yvonne Marceau udzielała młodym kobietom lekcji walca, tanga, swingu i rumby, co okazało się bardzo dobrym doświadczeniem, jeśli wziąć pod uwagę postaci, które grały.

"Taniec towarzyski bardzo zależy od mężczyzn, ponieważ oni prowadzą w tańcu", wyjaśnia Stiles. "Kiedy zaczynałyśmy lekcje zachowywałyśmy się jak współczesne dziewczyny. Popychałyśmy facetów i starałyśmy się prowadzić. W końcu musiałyśmy zdać sobie sprawę z tego, że to oni mają prowadzić w tańcu. Musiałyśmy być mniej agresywne. Okazało się to bardzo przydatne dla granych przez nas postaci i tamtych czasów".

Lekcje te pomogły także w nawiązywaniu więzi między aktorami. "Byłem początkowo onieśmielony wizją pracy z Julią Roberts", śmieje się Dominic West, który gra nauczyciela w Wellesley. "Ale kiedy zatańczyłem z nią kilka fokstrotów było dużo łatwiej".

W czasie realizacji filmu, Roberts stworzyła na planie bardzo koleżeńską atmosferę. "Julia w naturalny sposób stała się nauczycielką, starszą siostrą dla tych młodych aktorek", mówi producent Paul Schiff. "Stała się swego rodzaju liderką w bardzo delikatny, uroczy sposób. I do tego zrobiła to otwarcie. Stworzyła prawdziwy zespół".

Tak jak jej bohaterka, Roberts okazała się być inspiracją dla młodych aktorek, które pracowały z nią po raz pierwszy.

"Nigdy nie udawałam, że nie pracowałam z Julią Roberts", mówi Gyllenhaal. "Byłam nią zafascynowana. Sposobem w jaki się porusza, w jaki nawiązuje kontakty z ludźmi. Jest skupioną, silną kobietą. A jednocześnie jest bardzo wrażliwa. Przeżywa takie emocje, że wydaje się, że w każdej chwili może się rozsypać. Dlatego grane przez nią postaci wydają się być bardzo realne. Są silne i skomplikowane".

"Jestem pod wrażeniem jej aktorstwa", dodaje Stiles. "Obserwowałam ją bardzo dokładnie. Ujęcie po ujęciu. Za każdym razem robi wszystko tak, jak gdyby robiła to po raz pierwszy".

Stosunek Roberts do aktorów był bardzo ważny dla Dunst, która gra postać tworzącą dystans w stosunku do innych bohaterów filmu. "Czasami uczucia mojej bohaterki przechodziły na mnie i robiłam się bardzo smutna", wyjaśnia Dunst. "Wszyscy byli razem, a ja znajdowałam się poza nawiasem. Ale Julia była naprawdę wspaniała. Zjawiała się na planie nawet wtedy, kiedy nie pracowała i często po prostu mnie przytulała".

Inspiracją dla Roberts był w pewien sposób stosunek granej przez nią postaci do jej studentek.

"Ogólnie mówiąc, ten film opowiada o ludziach, którzy wywierają wpływ na życie innych", mówi Thomas. "Jest o kobiecie, która zmienia życie swoich studentek i także jest przez nie odmieniona. Kiedy Bill Dunbar mówi, Myślisz, że przyjechałaś do Wellesley, żeby pomóc tym dziewczynom odnaleźć właściwą drogę w życiu. Ja jednak uważam, że pragniesz, aby to one odnalazły twoją drogę, Katherine zdaje sobie sprawę z własnej hipokryzji. Nikt nie ma prawa mówić dziewczętom, jak żyć. Ani instytucja, ani ona sama. Film jest wreszcie opowieścią o odnalezieniu własnej prawdy".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Uśmiech Mony Lizy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy