Reklama

"Upiór w operze": OD MUSICALU DO FILMU

Od opublikowania w 1911 roku, powieść Leroux zainspirowała wielu twórców kinowych i telewizyjnych. „Andrew Lloyd Webber jako pierwszy ukazał Upiora jako tragicznego, wrażliwego kochanka, a nie tylko potwora budzącego grozę”, zauważa Schumacher.

Jego wersję wyróżnia zaakcentowanie miłości w relacji Upiora z Christine. Sam autor przyznaje, że dzieło zajmuje szczególne miejsce w jego karierze producenta i kompozytora tak sławnych musicali, takich jak Jesus Christ Superstar, Evita czy Koty, za które otrzymał miedzy innymi siedem nagród Tony, Złoty Glob i Oscara (za Evitę).

Reklama

Po premierze Upiora na Broadway’u w 1988 roku i sukcesie „wampirycznego” thrillera Joela Schumachera pt. Straceni chłopcy, Lloyd Webber zaproponował reżyserowi adaptację musicalu dla potrzeb kina. „Urzekła mnie wizualna strona jego filmów i nadzwyczajne wyczucie roli muzyki w filmie”, wspomina Lloyd Webber. Po rozwodzie ze swoją muzą i pierwszą odtwórczynią roli Christine – Sarah Brightman, kompozytor wstrzymał pracę nad produkcją filmu. W jej wznowieniu przeszkodziła aktywność zawodowa Schumachera, który kręcił przebój za przebojem (m.in. Batman Forever, Klient, Czas zabijania), ale los pozwolił obu twórcom nawiązać współpracę w grudniu 2002 roku.

Schumacher wyznaje, że to bohaterowie stanowili źródło jego zainteresowania projektem. „O ważnym i trwałym miejscu tej historii w naszej kulturze decyduje nasze utożsamianie się z Upiorem”, twierdzi reżyser. „Jest on ucieleśnieniem wszystkiego, co ludzie uważają w sobie za odpychające. W ten sposób postać ta wzrusza nas tak jak dzwonnik z Notre Dame czy Bestia z Pięknej i bestii”. Reżyser czuł też potrzebę nakręcenia filmu dla osób, których nie stać na obejrzenie Upiora w teatrze, tak jak wcześniej stało się z takimi klasykami jak Dźwięk muzyki, West Side Story czy Chicago. „Są miliony wielbicieli muzyki Lloyda Webbera, którzy zawsze chcieli podziwiać Upiora na scenie, teraz będą mieli możliwość obejrzenia jego nowej wersji”, wyjaśnia Schumacher.

Adaptując libretto, scenarzyści pogłębili historie kluczowych postaci i wzbogacili scenariusz o opis świata za kulisami sceny. „Chcieliśmy nie tylko wyjaśnić widzom, jak bohaterowie znaleźli się w tym miejscu, wpletliśmy w akcję również postaci malarzy, tancerzy, perukarzy i twórców rekwizytów”, dodaje reżyser. Sukces współpracy z Lloydem Webberem przypisuje wzajemnemu zrozumieniu i szacunkowi, jaki łączy obu twórców. „Jak wielu inteligentnych ludzi, Andrew nie udaje, że zna się na wszystkim. Jako ekspert od muzyki, koncentruje się na tym aspekcie filmu, a mnie pozostawia wiele wolności, abym zrobił z materiałem to, co uważam za stosowne.”

Sam kompozytor jest wielce zadowolony z efektów pracy nad długo oczekiwaną adaptacją i uważa ją za „nadzwyczaj udany dokument spektaklu”. „Choć film nie odstaje znacząco od tekstu źródłowego, pogłębia jego emocjonalną wymowę. Inscenizacja i strona wizualna są bogatsze od wersji teatralnej, ale w swej istocie historia pozostaje niezmieniona. O niczym więcej nie mogłem marzyć.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Upiór w operze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy