Reklama

"Uciekające kurczaki": KURCZAKI W AKCJI

W momencie, kiedy zakończono pracę nad wykonywaniem kukiełek, zadaniem grupy animatorów było tchnięcie w nie życia. Pod kierownictwem nadzorującego prace animatorskie Loyda Price’a, grupa 40 specjalistów przystąpiła do pracy w dwóch zespołach ukierunkowanych przez dwóch reżyserów.

Jest prawie niemożliwością wyobrażenie sobie niezliczonych godzin mozolnej pracy i poziomu koncentracji wymaganych przy tworzeniu pełnometrażowego filmu w animacyjnym stylu Aardmana. Jeśli pomyśli się o tych rzeczach w wymiarze czysto liczbowym to trzeba wziąć pod uwagę, że: w czasie filmowym na sekundę przypadają 24 klatki, a zatem w zależności od stopnia ruchomości danego ujęcia możliwe jest wykonanie 24 oddzielnych póz na daną postać (w każdej sekundzie trwania filmu). Każda poza może pociągać za sobą najmniejsze zmiany ruchu ciała, głowy, kończyn, palców, oczu, ust, ubioru, etc. Przemnażając to wszystko przez ilość postaci w każdej scenie, dodając do tego ruch rekwizytów, które również znajdują się w objęciu kamery, zaczynamy mieć pełen obraz wykonywanej pracy. Ujmując całą rzecz z innej strony: w dni, kiedy aż 28 planów filmowych było jednocześnie zajętych, celem twórców było nakręcenie w sumie jedynie 10 sekund przypadających na cały film.

Reklama

Aby zapewnić ciągłość ruchu i tempa akcji, animatorzy wykorzystali technikę wideo oraz kamery cyfrowe. Było niezmiernie istotne, żeby uwzględnić wszelkie niuanse ruchu każdej kukiełki widocznej w danym ujęciu. Gdyby jakikolwiek sygnał został nie zakodowany, całość straciłaby na płynności ruchu, której doskonałość od dawna charakteryzuje prace studia Aardman.


Można by w nieskończoność wymieniać sceny z „Uciekających kurczaków”, które wymagały specjalnego kunsztu ich twórców. Jednakże na specjalną uwagę zasługuje scena ilustrująca idealną synchronizację wszystkich elementów - taniec w kurniku nr 17. Widzimy w niej Rocky’ego w otoczeniu kur, Nicka i Fetchera, kołyszących się w rytm piosenki „Flip, Flop and Fly”. Jest to z pewnością jedno z największych osiągnięć choreograficznych, idealne połączenie pracy lalek i animatorów, biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie postaci poruszają się w tej scenie na różnych poziomach, w różnych kierunkach i z różną prędkością.

Równie istotne jak zgranie ze sobą wszystkich elementów było właściwe sterowanie pracą kamery, właściwe oświetlenie i wykorzystanie cieni w trakcie filmowania scen, co często trwało nie tylko całe dnie, ale wręcz tygodnie. Reżyser zdjęć Dave Alex Riddett tłumaczy: „Zanim jeszcze przystąpiliśmy bezpośrednio do pracy, spędziliśmy wiele czasu nad rozpracowaniem wszystkich ruchów kamery. Ruchy te są obecnie sterowane przez komputer, dlatego też łatwo było przewidzieć i kontrolować, gdzie znajdzie się ona w danym momencie.”

Kolejnym niezwykle ważnym dla końcowego efektu elementem było przygotowanie odpowiedniego oświetlenia. Zamiast lamp filmowych, producenci zdecydowali się na użycie świateł teatralnych, które ze swojej natury są mniejsze i dają większą możliwość kontroli. Na planie ustawiono również lustra, odbijające w odpowiednich miejscach węższe wiązki światła.


Podczas trwania całej produkcji wszystko, począwszy od niemalże nieuchwytnych ruchów lalek, po stopniowe zmiany w oświetleniu musiało być skrupulatnie i szczegółowo rozplanowane. W przeciwieństwie do innych form animacyjnych, czy też kręcenia filmu fabularnego, każdy błąd pociąga za sobą dodatkowe godziny żmudnej pracy. Nie jest bowiem w takiej sytuacji możliwe cofnięcie się do środka jakiegoś ujęcia - wszystko trzeba zaczynać od początku.

„Przyglądając się temu całemu wysiłkowi z zewnątrz, z pewnością musi on wyglądać jak najbardziej dziwaczny proces”, zauważa Sproxton. „O ile nie jest się przez dłuższy czas częścią zespołu można mieć trudności ze zrozumieniem tego wszystkiego. Nawet ja sam czasem łapię się na tym, że nie mogę odpowiedzieć na pytanie: dlaczego to wszystko działa? Po prostu działa, a ludzie chcą oglądać efekty naszej pracy”.

Jake Eberts zauważa: „Oglądając materiał filmowy mam poczucie ogromnej satysfakcji, widzę, że to co stworzyliśmy, to starannie dopracowane dzieło sztuki. Nie jest to przecież takie częste w naszych czasach.”

Jeffrey Katzenberg podsumowuje: „Styl Aardmana jeśli chodzi o prowadzenie opowieści mieści się gdzieś pomiędzy fantazją i realnością. Jasne, że nie jest to świat rzeczywisty - wszystko jest pokazane z dużym przymrużeniem oka - ale opowieść ta zachęca widzów do wejścia w świat, który jedynie ta grupa jest w stanie stworzyć w tak niepowtarzalny sposób.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Uciekające kurczaki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy