Reklama

"Ubu Król": EKSPLIKACJA REŻYSERSKA

"Okrutna, ale bajka"

Zamysł scenariusza filmu "Ubu Król" jest bardzo dowolnym przetworzeniem podstawowych wątków pierwowzoru. Tam, gdzie to było możliwe, usiłowałem zachować wspaniały język, jakim jest on napisany, jego oszalałą logikę i semantyczną anarchię. Kreatywność i piękno przekładu Boy'a wznosi się nieraz nad oryginał i fascynacja ową lingwistyczną stroną jest także jednym z motywów, które mną powodują.

Jeśli miałbym szukać estetycznych krewniaków, to powiedziałbym, że film "Ubu Król" jest zawieszony między krwawą epiką "Iwana Groźnego", "crazy comedy" braci Marx, filmami z kręgu Monthy Python'a oraz filmami Jacques'a Tati. Aby wyczuć reguły jego narracji trzeba zrozumieć, że ten film jest okrutną - ale bajką. Dzieje się w bajkowym świecie, rządzi się bajkowymi prawidłami.

Reklama

Forma filmu jest trudna do nazwania, może najbliższym byłoby określenie "zwariowana bajka muzyczna", choć sposób użycia muzyki jest dosyć nietypowy. Tym niemniej należy pamiętać, że jest to scenariusz w sporej proporcji filmu muzycznego. Zaś w scenariuszu nie sposób pomieścić emocjonalności operowego chóru, bądź uczuciowych asocjacji evergreenów muzyki rozrywkowej. Powodem użycia poszczególnych tematów nie jest tylko ich dźwiękowa forma. Literacka znaczeniowość danego utworu jest tu także elementem dramaturgicznym.

Fakt, że w filmie tak szczegółowo określona jest strona muzyczna, niech będzie potwierdzeniem jej istotności w proponowanym przedsięwzięciu.

Realia rzeczywistości tego filmu są realiami świata zwariowanej baśni, co zresztą jest zgodne z punktem widzenia samego Jarry'ego, który pisze: "Kostiumy możliwie odlokalnione i odchronologicznione, przez co lepiej odda sie pojęcie rzeczy wiecznej"

Jesli chodzi o "Polskę", pojęcia użytego przez Jarry'ego jako synonimu krainy fantazyjnej, kraju, którego nie było na mapach w czasie, gdy powstawał tekst "Ubu Roi" - podmieniam ową "Polskę" na "Folskę". Czynię tak w zasmuceniu i przy świadomości, że ulegając głupocie kołtunerii zubażam o jakąś mikroskopijną część znaczeniowość naszej kulturowej schedy, lecz myślę, że zabieg ten pozwoli na uniknięcie pustych dyskusji.

Ubu zwracając się do Ubicy używa czasami zwrotu "madame merdre de ma merdre" (pani grówno mego grówna). Konotacja tego określenia bliższa jest sformułowaniu "kobieto, ty puchu marny" niż jakimkowiek znaczeniom fekalnym. Boy wspaniale wychwytuje tą inną znaczeniowość podmieniając "grówno", tam gdzie jest to możliwe, na dziesiątki "puchów marnych". Lecz jest oczywiste, że owo prowokacyjne "grówno", będące, było nie było, jednym z bohaterów sztuki musi mieć swoje miejsce w scenariuszu.

Od czasów Rabelais'ego beknięcie, bądź owoż "grówno" nie zawsze jest znakiem prostej wulgarności. Klozetowy sedes Duchampa będący dziś w zbiorach Metropolitain Museum wywodzi się z tej samej surrealistyczno - dadaistycznej tradycji. "Grówno" istniejące w Królu Ubu nie odnosi się do brudu fizjologicznego ekstrementu, lecz oscyluje swą znaczeniowością wokół lichoty istnienia. Tym niemniej, teraz gdy zalewają nas filmy, gdzie głównym kleiwem dialogowym są przekleństwa, może nie tyle w duchu Rabelais co dworcowego baru - wystraszyłem się złego kontekstu i - usunąłem nawet te literackie niby grubiaństwa.

Na koniec moja prośba, nie podchodźcie do "Ubu" jako do aluzyjnej złośliwości. "Ubu" jako film chodzi mi po głowie od kilkunastu lat. W 1936 roku Tadeusz Żeleński-Boy tak pisał na temat tej sztuki:

"A skoro już ktoś widzi w Królu Ubu proroctwo, może przeciągnąć je jeszcze dalej. Gdyby ktoś chciał snuć analogie, mógłby ich znaleźć dosyta w tem co się dziś dzieje po świecie. Ileż ludzi, idej, systemów... żywcem poczętych z lędźwi mitycznego króla Ubu."

Boy napisał te słowa prawie 60 lat temu. Zaś sam tekst Jarry'ego powstał nieco ponad sto lat temu...

Piotr Szulkin

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ubu Król
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy