TVP wykorzystuje pracowników
Nierówne traktowanie pracowników, zatrudnianie np. operatorów na umowę zlecenie zamiast umowy o pracę, nieprzestrzeganie czasu pracy czy brak wynagrodzenia za godziny nadliczbowe - to niektóre naruszenia przepisów, jakie ujawniła w TVP kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Inspekcja zawiadomiła prokuraturę.
Jak dowiedziała się PAP, zawiadomienie PIP dotyczy podejrzenia popełnienia przestępstwa w sprawie "uporczywego naruszenia uprawnień pracowniczych wynikających ze stosunku pracy".
Kontrolę w TVP przeprowadzono między 8 grudnia a 21 stycznia w warszawskiej centrali TVP i oddziale w Gdańsku, a jej powodem były informacje o nieprawidłowościach przekazane PIP przez pełnomocniczkę rządu ds. walki z korupcją Julię Piterę.
W wyniku kontroli PIP stwierdziła m.in. że w TVP nierówno traktowano pracowników - w Biurze Kadr, Szkoleń i Świadczeń Socjalnych osoby zatrudniane od kwietnia 2007 roku (od 3 kwietnia prezesem TVP był Andrzej Urbański) za jednakową pracę otrzymywały wyższe wynagrodzenie od pracowników wcześniej zatrudnionych. Jak wynika z informacji przekazanych przez PIP, nie było to uzasadnione obiektywnymi okolicznościami.
Inspekcja wytknęła też TVP, że operatorzy obrazu, dźwięku czy asystenci pracujący dla Agencji Informacji świadczyli usługi na podstawie umów cywilnoprawnych - umowy zlecenie lub o dzieło "w warunkach, w których zgodnie z przepisami Kodeksu pracy powinna być zawarta umowa o pracę".
"Kontrolą w tym zakresie objęto osoby świadczące pracę na rzecz Agencji Informacji, które w czerwcu 2008 roku wystąpiły do Prezesa TVP S.A. z wnioskiem o zawarcie umowy o pracę, ze względu na faktyczne wykonywanie czynności w warunkach odpowiadających stosunkowi pracy" - napisano w informacji.
PIP zwróciła też uwagę na łamanie przepisów o zadaniowym systemie czasu pracy i innych, dotyczących nieudzielania pracownikom co najmniej 11-godzinnego odpoczynku dobowego. "Zdarzały się przypadki świadczenia pracy po "16-17 godzin na dobę" - podkreśla PIP, dodając, że naruszana była też zasada pięciodniowego tygodnia pracy, a praca w godzinach nadliczbowych była rekompensowana nieprawidłowo lub wcale.
Ponadto inspekcja wytknęła niepotwierdzanie obecności w pracy na listach obecności, mimo takiego obowiązku wynikającego z regulaminu pracy, brak nadzoru ze strony pracodawcy w zakresie dyscypliny pracy: kontroli obecności pracowników w pracy oraz efektywnego wykorzystania czasu pracy, określenia rzeczywistego zakresu obowiązków, a także kontroli i oceny ich wykonywania.
Zwrócono też uwagę na nieudzielanie urlopów wypoczynkowych do końca I kwartału roku następnego oraz "zawieranie umów o pracę z naruszeniem wewnętrznych przepisów dot. zatrudnienia oraz zmiany warunków pracy i płacy pracowników TVP SA".
Informację o wynikach kontroli główny inspektor pracy przekazał prezesowi Najwyższej Izby Kontroli oraz ministrowi skarbu.
Biuro prasowe TVP poinformowało PAP, że telewizja nie otrzymała jeszcze wystąpienia pokontrolnego PIP.
PAP nie udało się skontaktować z Julią Piterą, która wnioskowała o przeprowadzenie kontroli. W ubiegłym tygodniu Pitera mówiła w Radiu Zet, że widziała wstępne wyniki kontroli i wynika z nich m.in., że w TVP bywają zatrudnione "wirtualne" osoby.
"Na przykład zobaczyłam pana Bolesława Borysiuka (niegdyś poseł Samoobrony, ojciec Tomasza Borysiuka z KRRiT - PAP), który zdaje się nie bardzo świadcząc pracę zarabiał 11 tysięcy złotych, do tego jeszcze premie" - powiedziała Pitera.
"Pytanie, jaki jest powód, że został zatrudniony w Telewizji jako dość wirtualna osoba i takich przypadków zdaje się było tam więcej, różnych powiedziałabym takich politycznych zrzutków oraz różnych kolegów i znajomych, różnych osób zarządzających telewizją. Naprawdę to jest skandal" - podkreśliła.
W piątek Presserwis podał, że Borysiuk - dotąd specjalista w Biurze Kadr, Szkoleń i Świadczeń Socjalnych - został doradcą zarządu TVP.