"Trzy królestwa": JOHN WOO - KOMENTARZ REŻYSERA
Wszyscy znamy hollywoodzkie megaprodukcje. Jako widzowie jesteśmy poruszeni imponującymi obrazami i znakomitym dźwiękiem - wytworami najnowszej technologii. Międzynarodowa publiczność miała również okazję podziwiać różnorodne przykłady kinematografii chińskiej, filmy kung-fu, akcji, czy dramaty.
Jednak chińskie filmy historyczne rzadko kiedy realizowane są z takim rozmachem i w tak zaawansowanej technologii jak hollywoodzkie superhity kinowe. W chińskiej kinematografii znajdujemy odzwierciedlenie dziedzictwa kulturowego Chin, także ducha sztuk walki. Kino jest medium, dzięki któremu wyrażamy swoje ideały i kulturę. Te przemyślenia spowodowały, że postanowiłem zrealizować film o bohaterach Trzech Królestw, nie będący w konwencji filmów sztuk walki. Marzyłem o nakręceniu tego filmu od chwili, gdy przeczytałem o herosach tamtych czasów.
Historia "Trzech królestw" rozgrywa się 1800 lat temu w Chinach. Bitwa pod Czerwonym Klifem miała ogromne historyczne znaczenie. Dzięki powszechnie znanym legendom i opowieściom o bitwie, wiemy o wielkiej inteligencji i odwadze pradawnych mieszkańców Chin, którzy mimo ogromnych strat w ludziach, zdołali pokonać wrogów. Wierzę, że pracując z utalentowaną ekipą i wykorzystując najnowsze technologie, jesteśmy w stanie zrealizować fascynującą epicką baśń nie ustępującą hollywoodzkim megaprodukcjom.
Dzięki zdjęciom w plenerach oraz efektom specjalnym w post produkcji, realistycznie i wiernie odtworzyliśmy starożytne pole walki. Kinematografia chińska nie zrealizowała dotychczas tak zaawansowanego wizualnie spektaklu.
Moim celem w tym filmie, jest wznieść się ponad kulturowe i historyczne podziały, aby zachodnia publiczność poczuła, że ogląda azjatycką Troję, a wschodnia publiczność odkryła nowy punkt widzenia znanej historii. Chciałem też udowodnić, że Chiny są w stanie zrealizować epickie dzieło na miarę produkcji z Hollywood.
Dla mnie, najatrakcyjniejszymi aspektami powieści "Romance of the Three Kingdoms" nie są wyidealizowani bohaterowie o nadprzyrodzonych zdolnościach, ale ich prawdziwy heroizm. Na świecie wielbieni są różni herosi, lecz ja lubię bohaterów o ludzkim wymiarze. Wierzę, że ludzkie emocje są uniwersalne i nie znają kulturowych granic. Te same wartości, jak cnota, moralność i przyjaźń, cenione są na Zachodzie i Wschodzie. Choć uczucia te wyrażane są w różny sposób, to w głębi duszy wszyscy czujemy to samo.
Mając to na uwadze, kręcąc film celowo pominąłem wiele szczegółów z książki. Nad filmem pracowała liczna ekipa z całego świata: z Chin, Ameryki, Japonii i Korei. Utalentowani ludzie ze Wschodu i Zachodu wiele uczyli się od siebie.
Ze zdumieniem odkryłem, że w Chinach jest wielu młodych ludzi, których pasją jest film. Ciężko pracowali i zdobywali wiedzę, cały czas zachowując skromność. Pomimo dzielących nas różnic, pracowaliśmy ramię w ramię i razem pokonywaliśmy liczne przeszkody. Przetrwaliśmy katastrofalne warunki pogodowe, aby z sukcesem zakończyć filmowanie scen batalistycznych. Byłem głęboko wzruszony duchem, gorliwością i jednością naszego zespołu.
Uzyskaliśmy ogromną pomoc i wsparcie od chińskiego rządu. Uważam, że chińskie kino jest teraz na właściwej drodze. Wkrótce wypłynie na scenę międzynarodową i podbije świat swą niesłychaną różnorodnością i charyzmą gwiazd.
Jeszcze 10 lat temu, taki film jak "Trzy królestwa" nie mógłby powstać. Niedostępne były takie technologie i możliwości. Pragnę podziękować wszystkim inwestorom z Chin, Japonii, Korei i Tajwanu za to, że pomogli mi zrealizować moje marzenie. Chciałbym, aby film ten spodobał się widzom na całym świecie. Wierzę, że kino nie zna granic. Publiczność ze Wschodu uwielbia filmy zachodnie, a widzowie z Zachodu doceniają wspaniałą kulturę Wschodu. Mam nadzieję, że oglądając obraz "Trzy królestwa", nie będziecie patrzeć na niego, jak na film chiński, czy hollywoodzki, lecz film światowy.
John Woo