"Trzej muszkieterowie 3D": NOWY POMYSŁ NA KLASYCZNĄ OPOWIEŚĆ
Paul W.S. Anderson, Jeremy Bolt i Robert Kulzer, niczym Trzej Muszkieterowie kina, stawali już ramię w ramię przy realizacji kilku wspólnych projektów, choć nigdy jeszcze nie podjęli się wyzwania nakręcenia wystawnej produkcji historycznej.
"Zawsze czułem wielki pociąg do Trzech muszkieterów. To powieść klasyczna jak świat", wyjaśnia Anderson. "Po raz pierwszy przeczytałem ją za czasów szkolnych. Wychowałem się na filmowej wersji Richarda Lestera i zawsze chciałem nakręcić coś podobnego. Moją największą pasją są od zawsze klasyczne historie o heroizmie, miłości i przyjaźni. Akcja Trzech muszkieterów została osadzona we Francji, ale to opowieść o każdym z nas. Symbolem tego jest D'Artagnan, młody człowiek, który dorasta na prowincji, marząc o wielkich przygodach w dużym mieście".
"Rozmawialiśmy pewnego razu z Paulem o filmie, który zakładałby wykorzystanie olśniewającej bogactwem i przepychem europejskiej architektury", opowiada Bolt. "Tak się złożyło, że przypadkiem natknąłem się w telewizji na Trzech muszkieterów z Oliverem Reedem - i wszystko nagle nabrało sensu. Wspólnie stwierdziliśmy, że Trzej muszkieterowie to idealna koncepcja na epickie kino awanturniczo-przygodowe, o którym od dawna myśleliśmy". Słowa te potwierdza Kulzer: "Razem z Paulem nakręciliśmy już wiele filmów, zazwyczaj z udziałem zombie, potworów i sił zła. Wydaje mi się, że sami wreszcie dorośliśmy, Paul ma już żonę i małą córeczkę. Poczuliśmy potrzebę zrobienia nieco innego filmu. Tym bardziej, że dzięki temu projektowi pojawiła się okazja, by Paul zademonstrował swoje umiejętności nie tylko jako twórca kina akcji, ale też świetny narrator opowieści".
"Wiele osób ostrzegało mnie, że kręcenie kina kostiumowego zaraz po science fiction to zbyt duża zmiana, lecz osobiście uważam, że oba gatunki posiadają wiele cech wspólnych. W obu przypadkach trzeba stworzyć plany zdjęciowe i wykreować cały świat przedstawiony; każdy nosi jakiś kostium, poddaje się specjalnemu makijażowi, jest inaczej uczesany", wyjaśnia Anderson. "Tak właśnie wyglądają Trzej muszkieterowie 3D, gdyż opowieść ta oferuje filmowcom zanurzenie współczesnego widza w świecie, którego ten nigdy nie miał okazji doświadczyć; w świecie Paryża XVII wieku, który jest bogaty w piękną architekturę i nieprawdopodobnie kolorowy, epicki w każdym możliwym aspekcie", podpowiada reżyser. "To dla mnie niezwykle ekscytująca przygoda, ponieważ we wcześniejszych adaptacjach filmowych nikt nie pokusił się tak naprawdę o porządne ukazanie Francji i Paryża. Wiem, że brzmi to dziwnie z ust człowieka, który kręcił film w Niemczech, ale przysięgam, iż na planie wiernie odwzorowaliśmy przepych francuskich realiów epoki. Dzięki efektom komputerowym mogliśmy odtworzyć zakątki Paryża, których nie widziano od wieków. Katedra Notre Dame jest dokładnie taka, jak za czasów swej największej świetności. To samo z Luwrem i wszystkimi zapierającymi dech w piersiach mostami, które malowniczo przecinały Sekwanę. Tego nigdy nie można było wcześniej zobaczyć w kinie".
Kluczową fazą przygotowań jest zawsze znalezienie odpowiedniej obsady, która zagwarantuje sukces filmu. Jednak w przypadku poszukiwań aktorów do tak klasycznej opowieści, której bohaterów zna w zasadzie każdy, jest to prawdziwe wyzwanie. "Nasi aktorzy musieli być zabawni, posiadać ogromny urok osobisty i umieć ukazać miłosne perturbacje swoich postaci", opowiada Kulzer. "Każdy musiał być też w znakomitej formie fizycznej, ponieważ fabuła wymagała od nich efektownego latania w powietrzu, porywających walk na miecze oraz dynamicznej jazdy na koniach i statkach powietrznych". Jako pierwszy zatrudniony został Logan Lerman. "D'Artagnan" to symboliczna postać młodzieńca z mocnym kręgosłupem moralnym, który namawia muszkieterów do wzięcia udziału w jeszcze jednej bitwie o ważną sprawę. Na początku filmu, kiedy pozostawia w tyle swe rodzinne miasteczko, jest narwanym, naiwnym dzieciakiem, ale po przybyciu do wielkiego miasta przechodzi przemianę w prawdziwego bohatera", opowiada aktor. Bolt dodaje: "Zdecydowaliśmy się przedstawić D'Artagnana takim, jaki był u Dumasa: mniej więcej 18 lat, wysportowany, świetnie władający mieczem, ale także bardzo bystry i potrafiący odnaleźć się w każdej sytuacji. Logan to wspaniały chłopak, który jest bardzo oddany temu, co robi. Zapewniliśmy mu znakomitego trenera do scen walk i wszystkich zaskoczył swoją sprawnością. Potrafi być również niezwykle sympatyczny, co było bardzo potrzebne w oddaniu uniwersalności tej postaci. Oto mamy chłopaka z Gaskonii, który jest nikim, ale udaje mu się zmienić świat".
Aktor był bardzo podekscytowany współpracą z Paulem W.S. Andersonem. "Mogliśmy wprowadzać małe poprawki w rysach swoich postaci, Paul był bardzo otwarty na nowe pomysły". Anderson również chwali swojego aktora: "Logan wniósł do tej roli niezwykłą intensywność. Przypomina mi młodego Toma Cruise'a, z czasów Ryzykownego interesu. Ma w sobie to coś, co sprawia, że D'Artagnan, bohater trudny do zagrania, wypada bardziej niż przekonująco. Chłopak chce zostać muszkieterem, ma bardzo ambitne plany. Logan jest uosobieniem takich wzniosłych marzeń. Nigdy wcześniej nie był w Europie, więc cały okres zdjęciowy był dla niego tak ekscytujący, jak dla D'Artagnana jego podróż", opowiada z nieukrywaną radością reżyser. "Dostał także możliwość skontrastowania swej młodzieńczej pasji z życiowym cynizmem Matthew Macfaydena, Raya Stevensona i Luke'a Evansa, którzy nakręcili więcej filmów, przeżyli więcej zawodów i są już nieco zmęczeni marzeniami". Lerman był równie podekscytowany możliwością pracy z aktorami, którzy wcielają się w role tytułowych Trzech Muszkieterów. Chociaż ich pierwsze ekranowe spotkanie nie przebiega pomyślnie. "Kiedy ich spotyka, doznaje poczucia zawodu", opowiada aktor. "Wyobrażał sobie heroicznych mężów, uosabiających szlachetność, a widzi znudzonych życiem pijaczków błąkających się od knajpy do knajpy. Jednak później udaje mu się zyskać ich szacunek i sprawić, że zaczynają znowu w coś wierzyć".
Obsadzanie ról muszkieterów nie było takie łatwe, ponieważ każdy z nich został dokładnie opisany przez Dumasa. "Musiała powstać odpowiednia chemia i równowaga pomiędzy aktorami, ponieważ muszkieterowie są sobie równi - w powieści każdy z nich otrzymał mniej więcej podobną ilość stronic", opowiada Bolt. "Matthew Macfayden jest błyskotliwy jako Atos - elegancki, szarmancki, pełen gracji, ale jednocześnie kryjący w sobie coś niezdefiniowanego, co może równie dobrze skończyć się wybuchem przemocy. Portos ukochał życie, jest pełen niespożytej energii, uwielbia obdarowywać kompanów niedźwiedzimi uściskami oraz dzielić się miłością do piwa i wina. Ray Stevenson idealnie przekazuje fizyczność tego bohatera. A Luke Evans jest niesłychanie przystojnym Aramisem, kryjącym w sobie niezbadane pokłady mroku". Anderson wspomina: "Przykładałem wielką uwagę do obsadzania tej trójki. Musieli tworzyć jedność. Widz musi poczuć, że ci ludzie przez długi czas żyli w jednym mieszkaniu, wzajemnie się sobą opiekując, a kiedy wybierali się na pole walki, stawali ramię w ramię. Aktorzy musieli wytworzyć między sobą poczucie intymności, a to trudne, kiedy zatrudnia się obcych sobie ludzi".
Matthew Macfayden szczególnie docenia głębię swojej postaci. "Atos został zdradzony przez kochankę imieniem Milady, która sprzedała jego i jego przyjaciół księciu Buckingham. Atos stał się zrzędliwy, ciężko się z nim porozumieć. To dosyć mroczna postać, alkoholem przykrywa swój ból". Jednak mężczyzna rozpoznaje w nowoprzybyłym do Paryża D'Artagnanie ideały swej młodości. "Instynktownie ciągnie do chłopaka, ponieważ widzi w nim dawnego siebie - wszyscy muszkieterowie tak go postrzegają. D'Artagnan jest pełen życia i pasji, a Atos, który widział i przeżył już wszystko, utracił tę energię. Między nimi rozwija się ojcowsko-synowska więź", wyjaśnia aktor. "Atos to swego rodzaju lider trójki muszkieterów. Wszyscy są równi, ale to na niego pozostali patrzą w poszukiwaniu przywództwa", dodaje Anderson. "Jest też najbardziej skomplikowanym muszkieterem - kiedyś mocno kochał kobietę, która go później zdradziła, w efekcie stracił wszelką wiarę, stał się cynikiem".
Luke Evans gra Aramisa. "Każdy z nas ma inne relacje z D'Artagnanem. Moja postać jest dla niego niczym starszy brat, który widząc młodego naiwniaka pragnącego naprawiać świat, stara się wziąć go pod swoją opiekę. Choć czasami młodzieńcza brawura D'Artagnana jemu także się udziela", opowiada aktor. "Atos to dla niego ojciec, a Portos jest takim bardzo uczuciowym wujkiem, który zawsze głaszcze młodego po głowie i klepie zbyt mocno po plecach. Po spotkaniu z muszkieterami D'Artagnan zaczyna dorastać, a cały film to opis zachodzących w nim przemian, ale wszyscy w tym filmie dojrzewamy. D'Artagnan po prostu przywraca poczucie braterstwa i dumy z tego, kim jesteśmy", dodaje Evans. "Aramis był niegdyś księdzem i często można go ujrzeć czytającego Biblię lub trzymającego różaniec. To bardzo lojalny i oddany przyjaciel. Nikogo nie zdradza, zawsze modli się za każdego, kogo zabił na polu bitwy. Jako muszkieter jest dosyć cichy, lecz podczas walki staje się śmiertelnie niebezpieczny, ale także bardzo zwinny i gibki. To taki XVII-wieczny Batman". Według Andersona Aramis to postać ciekawa i złożona. "Jest żywcem wyjęty z powieści Dumasa, gdzie dowiadywał się, iż bycie wysłannikiem Boga i sługą Kościoła nie idzie ze sobą w parze. Co dobitnie pokazuje, jak bardzo w tamtych czasach Kościół był przywykły do uzurpowania politycznej i społecznej władzy. Aramis stracił wiarę w to, co robi. Jego problem różni się od tego, co przeżywa Atos, ale obaj potrzebują inspiracji".
Ray Stevenson wciela się w muszkietera "większego niż życie" - Portosa. "Mieliśmy sporo swobody przy kreowaniu naszych postaci. Portos prezentuje inny styl walki, specyficznie się ubiera i ma odmienne nastawienie do życia, ale w głębi duszy to idealny muszkieter. Rozwijanie takich cech filmowego bohatera było naprawdę ciekawym doświadczeniem". Anderson dodaje: "Portos jest trzecim muszkieterem i zawsze był opisywany jako największy z całej trójki. Ray jest potężnym mężczyzną, bardzo charyzmatycznym. Był idealny do tej roli". Stevenson brał udział w tworzeniu choreografii wielu scen walki, a jego treningiem zajmowała się niemiecka złota medalistka Mistrzostw Europy Imke Duplitzer. "Mieliśmy szczęście, że Imke była na planie. Kręcąc sceny w 3D, kamera widzi wszystko, co robisz, więc musi to być wykonane perfekcyjnie. W takich przypadkach liczy się dyscyplina. Nie wolno zapominać, że macha się dużym kawałkiem metalu i walczy z ruchomym celem, więc trzeba być o wiele bardziej skoncentrowanym niż przy kręceniu w 2D".
Orlando Bloom wciela się w przebiegłego księcia Buckingham. "Moja kariera to realizowanie marzeń z dzieciństwa, występ w adaptacji Trzech muszkieterów jest spełnieniem kolejnego z nich. Do projektu przyciągnęła mnie właśnie postać księcia Buckingham, nigdy wcześniej nie występowałem jako czarny charakter. A po wysłuchaniu pomysłów Paula Andersona zaczęło mi jeszcze bardziej na tym projekcie zależeć". Anderson wyjaśnia: "Od razu powiedziałem Jeremy'emu, że musimy mieć Orlando Blooma. Wiedziałem, że to odpowiednia osoba do takiego projektu, ale nie byliśmy pewni, którą rolę mu zaproponować. W roli muszkietera za bardzo by się kojarzył z Piratami z Karaibów. Pewnego dnia wpadłem na pomysł obsadzenia go w roli postaci wyjątkowo łajdackiej. Spotkaliśmy się z Orlando w Londynie i wyjaśniliśmy całą koncepcję. Pomysł bardzo mu się spodobał, gdyż od jakiegoś czasu chciał uciec od swojego ekranowego wizerunku. Stworzył fantastyczną postać złoczyńcy!" Bloom wyjaśnia: "Książę Buckingham jest bogaty, ma koneksje na dworze królewskim, ale zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak. Paul kazał mi myśleć o roli w kategoriach gwiazd rocka, takich jak David Bowie, Jim Morrison, Mick Jagger. To właśnie nowa osobowość księcia Buckingham, a widzowie nie spodziewają się filmu o muszkieterach, który nie bierze się na poważnie. Mój bohater wkracza efektownie na scenę, dolewa oliwę do ognia, prowokuje wszystkich dookoła, po czym znowu znika. To była świetna zabawa". Anderson chwali swoją gwiazdę: "Orlando bardzo zaangażował się w proces powstawania filmu i z miejsca pokochał swoją rolę, w tym także ekscentryczne kostiumy, z którymi książę uwielbia się obnosić. Niebezpieczeństwo polegało na tym, by efektowne ubiory nie przesłoniły pracy aktora, ale Orlando świetnie sobie z tym poradził".
Milla Jovovich od dzieciństwa była fanką Dumasa. Aktorka tak wyjaśnia swoją fascynację Milady De Winter: "Dla mnie Trzej muszkieterowie to klasyczna, napakowana akcją powieść, która oferuje tyle rozrywkowej treści, iż nie można przestać jej czytać! Dumas był fantastycznym pisarzem, każdy rozdział pozostawia czytelnika w oczekiwaniu na więcej. Uczestniczyłam w tym projekcie od samego początku, kiedy Paul zaczął pracować z Andrew Daviesem nad scenariuszem. Milady to jedna z moich ulubionych postaci literatury historycznej. Bardzo się cieszę, że Paul postanowił pójść z filmem w nieco innym kierunku niż zazwyczaj, dzięki temu mogłam zagrać tak ikoniczną postać". Anderson dodaje: "Milla to prawdziwa maniaczka historii. Nie znam nikogo, kto wie więcej o przeszłości Europy. Cały czas czyta coś nowego w tym temacie. Interesowała się obyczajami dawnych epok oraz etykietą dworów królewskich, zanim jeszcze zacząłem pracować nad Trzema muszkieterami 3D. Jest też w końcu projektantką mody, więc wie mnóstwo rzeczy o ówczesnych strojach". Jovovich opowiada o mrocznej stronie Milady: "Jestem dumna z tej roli. Dla mnie to nie jest kolejny czarny charakter. To prawda, że nie robi wszystkiego legalnie, ale to normalna kobieta. Nie jest kokietką, która czeka, aż mężczyźni wszystko za nią zrobią. Kłamie, oszukuje i kradnie, ale mężczyźni też to robią! Żywię do niej wiele sympatii. Została naznaczona etykietką "złej kobiety", ale szanuje jej decyzje".
"Milla posiada wielką ekranową charyzmę. Nie potrafię jej sobie wyobrazić w roli przeciętnej kobiety. Milady to potrójna agentka funkcjonująca pod wieloma pseudonimami - kobieta wyprzedzająca swoje czasy. Milla wiedziała, że może wnieść do tej roli wiele świeżości. Jej fani z pewnością będą zachwyceni", wyjaśnia Anderson. Mając za sobą mnóstwo scen kaskaderskich na planach filmów z serii "Resident Evil", Jovovich nie miała żadnych problemów z wytężoną pracą fizyczną przy okazji zdjęć do Trzech muszkieterów 3D. "Uwielbiam brać udział w scenach kaskaderskich", opowiada aktorka. "Zawsze wykorzystuję takie możliwości i robię jak najwięcej sama, moi fani to doceniają. Na planie Trzech muszkieterów 3D miałam jedną dużą scenę akcji - walczę na miecze z dziesięcioma strażnikami, jednocześnie mając na sobie pełny kostium Milady. Nikt chyba nie nakręcił jeszcze takiej sceny akcji w ogromnej sukni i gorsecie!" Anderson potwierdza te słowa: "To było wielkie wyzwanie, ale efekt końcowy wygląda spektakularnie. Nikt jeszcze czegoś takiego nie próbował. Pod względem technicznym było to niezwykle skomplikowane przedsięwzięcie: zapierająca dech w piersiach suknia, halka i dwa miecze w rolach głównych. Ale wyszła nam prawdziwa wizualna perełka".
Christoph Waltz wciela się we wszechwładnego i złowieszczego kardynała Richelieu. "Praca z nim to czysta przyjemność", opowiada Anderson. "To prawdziwy dżentelmen. Nasz film jest jednym z pierwszych, na które podpisał kontrakt po otrzymaniu Oscara. Od dziecka marzył, by być muszkieterem, natomiast o ile moją ulubioną adaptacją była ta w reżyserii Richarda Lestera, Christoph lepiej wspomina wersję z Gene'em Kellym, którą widział jeszcze w szkole". Aktor bardzo poważnie podszedł do swojego zadania i porządnie przygotował się do roli. "Przeczytałem kilka biografii i dowiedziałem się wielu rzeczy o prawdziwym Richelieu. To ważne, by czerpać inspiracje z życia, ale moja rola nie miała wiele wspólnego z tym, kim naprawdę był kardynał. To jest mój Richelieu", opowiada Waltz. "Posiada ogromną władzę, prawdopodobnie największą w całej Francji. Musi tylko pilnować, by wszystko przebiegało gładko. Wszystko rozbija się o kwestie dyplomatyczne. Na tym polega cała gra". Anderson z zachwytem wspomina pracę z aktorem na planie: "Ciągle zadawał ciekawe pytania o film. Chciał wiedzieć, czy kardynał Richelieu ma być inny od pozostałych filmowych kardynałów Richelieu. Odpowiedziałem, że jako pierwsi pokażemy go takim, jaki naprawdę był".
Najważniejszą osobą na planie, na którą spadła odpowiedzialność kontrolowania wszystkich elementów wystawnej produkcji, był Paul W.S. Anderson. Ray Stevenson tak opisywał reżysera podczas pracy na planie: "Paul jest szczerze podekscytowany tym projektem, a jego radość z filmowania poszczególnych scen jest niezwykle zaraźliwa. To reżyser świadomy znaczenia strony wizualnej oraz swojej odpowiedzialności jako twórcy opowiadającego pewną koherentną historię. Nie dziwi mnie, że coraz bardziej fascynuje go świat 3D i jestem bardzo ciekawy, jak Trzej muszkieterowie sprawdzą się po przefiltrowaniu przez stricte nowoczesną technologię wizualną. Akcja wypływa z historii, a nie na odwrót, wiec myślę, że wyszło naprawdę świetnie. Widzowie będą potrzebować porządnych masaży po wyjściu z kina, bo film jest tak ekscytujący, iż poczują się tak, jakby znaleźli się z nami na polu bitwy".