Reklama

"Tropiciel": INDIANIE I WIKINGOWIE

Karlowi Urbanowi w jego poszukiwaniu sprawiedliwości towarzyszą w zarówno Indianie jak i Wikingowie - każdy z nich będzie miał wpływ na jego przyszłość. Jedną z kluczowych postaci w społeczności indiańskiej jest Blackwing, który rywalizuje z Ghostem o względy Starfire i o przywództwo w społeczności. Jay Tavare, potomek Apaczów i Navajo, którego długa filmografia obejmuje m.in. "Zaginione", "Wzgórze nadziei" i "Adaptację" - podszedł do roli z entuzjazmem.

"Kiedy Marcus zaproponował mi rolę Blackwinga, przekonałem się, że będę miał do czynienia z człowiekiem próżnym, dumnym jak paw. Ten facet ma wszystko - dziewczynę, perspektywę zostania następnym szamanem i pozycję jednego z najwaleczniejszych wojowników. Ale wszystko to straci a na dodatek przejdzie twardą lekcję życia, które ma wobec niego inne plany" - zauważa Tavare. Chociaż Tavare interesuje się historią, był zadowolony z szansy użycia wyobraźni, aby przenieść na ekran mało znany okres w dziejach. "Zazwyczaj kiedy gram Indianina, lubię być taki jaki powinienem być. Ale w tym filmie, gdzie istotny jest element fantazji, poczułem, że mogę być bardziej dziki i może mniej prawdopodobny - wyjaśnia Tavare. - Skoro Wikingowie walczą z Indianami to od pierwszej sceny mamy do czynienia z komiksem".

Reklama

Ale rola Blackwinga wymagała od Tavare znacznego fizycznego poświęcenia. "Blackwing zostaje schwytany, powieszony głową w dół i raniony strzałami - i to wszystko w ciągu jednego dnia zdjęciowego - zauważa. - To były naprawdę ciężkie zdjęcia, ale na szczęście Marcus pracuje tak szybko, że nie trwało to długo!".

Z kolei do roli Gunnara, okrutnego przywódcy klanu Wikingów, sięgnięto po weterana kina akcji - Clancy Browna, oglądanego ostatnio w rolach mrocznych typów w serialach "Carnivale" i "Zagubieni". Podobnie jak kolegów z planu Browna wciągnęła lektura scenariusza o wojnie wypowiedzianej przez jednego człowieka całej armii. "To opowieść o tożsamości, lojalności i ewolucji kultury - można z niej wyczytać wiele ważnych rzeczy" - mówi Brown.

Przygotowując się do roli Brown czytał historię Wikingów w IX wieku i na jej podstawie stworzył sobie obraz Gunnara. "Gunnar jest jednym z pozbawionych przywilejów Wikingów z Islandii, który niedawno przyjął chrzest - wyjaśnia Brown. - Podoba mi się, że Gunnar i jego banda są "tradycyjnymi" Wikingami, którzy żyją zgodnie z tradycją przodków i sięgają po to, czego chcą".

Istotnie, Gunnar przewodzi Wikingom w zajadłych atakach na Indian, dopóki jego obsesją nie stanie się schwytanie Ghosta. Wszystko wskazuje, że jest nieprzejednanym okrutnikiem, ale zdaniem Browna diabelskie zachowanie Gunnara wynika nie tyle z charakteru, ile jest wynikiem czasów i kultury. "Wikingowie nie niszczą tych pokojowo nastawionych plemion z nienawiści, po prostu taki mają zwyczaj. Najeżdżają wioskę, biorą ludzi i sprzedają ich w niewolę. Z tego żyją Wikingowie - zauważa Brown. - Takie jest życie. Gunnar nie jest wcieleniem zła, ale stuprocentowym Wikingiem".

Największym wyzwaniem dla Browna było używanie na planie - na życzenie Marcusa Nispela - języka islandzkiego, który sprawia trudność nawet najbardziej wprawnym lingwistom. Mimo to Brown zyskał płynność, którą zadziwiał wszystkich na planie. "Clancy mówił tak, jakby urodził się na Islandii - zauważa Karl Urban. - Kiedy przemawia Gunnar, w jego mowie daje się słyszeć ordynarny,m pijacki ton, jaki Clancy nadał swej postaci".

A Marcus Nispel dodaje: "Wszyscy jesteśmy przekonani, że Clancy Brown urodził się Wikingiem. Kiedy słychać było jego tubalny głos dochodzący z przyczepy, nie było żadnych wątpliwości".

Zastępcą Gunnara jest bezwzględny Fular, którego zagrał niemiecki aktor Ralf Meller, który postrzega swoją postać jako człowieka opętanego jedną ideą. "Ulfar ma tylko jedno w głowie: zabić Ghosta. Myślę, że od urodzenia uczono go jak walczyć i tylko to on potrafi. Jest brutalny, więc lepiej go unikać" - ostrzega Meller.

Podobnie jak Brown Moeller musiał przejść intensywny kurs islandzkiego, do czego podchodził z pewną ironią. "Jako niemiecki aktor pracujący w Ameryce przez dziesięć lat szlifowałem swój angielski, a tu Marcus obsadza mnie w filmie i każe mówić po islandzku - śmieje się. - To trudny język do opanowania, ale sądzę, że to była właściwa decyzja, bowiem dzięki temu buduje się atmosferę obcości i lęku jaką odczuwają Indianie, kiedy Wikingowie wkraczają na ich terytoria".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Tropiciel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy