"Troja": MARSZ DO BOJU
Oprócz opowieści o miłości i honorze, Troja mówi o brutalnej rzeczywistości wojny. Liczne sceny bitewne filmu musiały nie tylko doskonale, realistycznie wyglądać, musiały także przekazywać grozę walki.
- Realizując sceny bitewne pamiętaliśmy o krwi, pocie i łzach – mówi Petersen. – Chcieliśmy, by widz miał wrażenie bezpośredniego uczestnictwa w walce. Nasze bitwy nie są chwalebne – chciałem, by były jak najbardziej realistyczne. Muszę tu podziękować Simonowi Crane’owi, naszemu koordynatorowi kaskaderów i reżyserowi drugiej ekipy, który kierował całą armią ekspertów od broni i choreografii walki. Wspaniałe, jak uważam, sekwencje bitew, jakie widoczne są na ekranie, są w całości dziełem Simona i kierowanych przez niego ludzi.
Do podstawowego, liczącego osiem osób zespołu Crane’a, dołączyło 50 kaskaderów z całego świata. Cały zespół rozpoczął próby na sześć tygodni przed rozpoczęciem zdjęć. Do dyspozycji Crane’a oddano także 1000 statystów, których podzielono na mniejsze grupy w zależności od posiadanych przez nich umiejętności. Najlepsi spośród nich widoczni są w tle scen z udziałem kaskaderów lub na drugim planie walk.
Wyczerpującym procesem było opracowanie wyglądu pojedynków Achillesa. – W scenariuszu na samym początku było jasno napisane – „Achilles walczy jak bóg” - mówi Crane. – Cóż, łatwo to napisać, ale pokazanie czegoś takiego na ekranie jest bardzo, bardzo trudne. To jedno zdanie przysporzyło mnóstwo trudu licznym ludziom. Ostatecznie opracowanie sposobu walki Achillesa trwało trzy miesiące, pracowało nad tym około trzydziestu osób. Achilles walczy jak bokser, ale z prędkością skejtera i zwinnością pantery. Nie patrzy także bezpośrednio na swojego przeciwnika. Spogląda na boki, wprost tylko wtedy, gdy zadaje śmiertelny cios – kiedy więc widzisz, że patrzy na ciebie, wiesz, że nadchodzi śmierć.
Pitt na pół roku przed rozpoczęciem zdjęć zaczął intensywnie ćwiczyć, by rozwinąć muskulaturę godną Achillesa. – Oprócz treningu fizycznego – mówi aktor – musiałem nabrać sporo wagi. Ta rola była bardzo wyczerpująca fizycznie, ale rezultat końcowy naprawdę się opłacił. Warto było wylać każdą kroplę potu. Na szczęście przed pracą na planie miałem dużo wolnego czasu, mogłem w pełni poświęcić się przygotowaniom. Zacząłem sześć miesięcy przed zdjęciami, a potem zjawił się Simon i jego ludzie, którzy pomogli mi nauczyć się opracowanego przez nich sposobu walki.
Opracowanie metody walki dla jednego człowieka było skomplikowanym i długotrwałym procesem, cóż więc można powiedzieć o szkoleniu, jakiemu musiano poddać tysiąc statystów. Filmowcy musieli poradzić sobie ze skoordynowaniem poruszania się setek niedoświadczonych „żołnierzy”. Zadanie to przypadło doświadczonemu konsultantowi wojskowemu, byłemu oficerowi armii brytyjskiej, Richardowi Smedley’owi. – Niemający żadnego przygotowania ludzie, poruszają się w grupie bezładnie – mówi Smedley. – Zanim więc mogły rozpocząć się zdjęcia, musieliśmy nauczyć naszych statystów, w dużej części niemających żadnego doświadczenia wojskowego, pracy w skoordynowany sposób. Po wyszkoleniu ich, gdy ich marszowi i zwrotom nie można już było niczego zarzucić, mogliśmy w końcu przystąpić do uczenia ich rzeczy, jakie mieli robić na planie.
Smedley i jego zespół przez miesiąc opiekował się na Malcie grupą dwustu statystów, ucząc ich marszu, prawidłowego trzymania broni i wykonywania rozkazów. Statyści ci byli potrzebni do udziału w nielicznych scenach walki, jakie realizowano na wyspie. Po przeniesieniu produkcji do Meksyku, gdzie kręcono zdjęcia wszystkich dużych bitew, zmieniła się skala całego przedsięwzięcia. Nie tylko musiano wyszkolić około tysiąca miejscowych statystów, konieczne było także sformowanie z nich grupy, której członkowie posiadaliby odporność i zwinność umożliwiającą udział w scenach walki jako postacie tła, a jednocześnie wyglądaliby na mieszkańców basenu morza Śródziemnego. Smedley znalazł idealnych statystów wśród studentów Akademii Sportu w Sofii, stolicy Bułgarii.
- Do Bułgarii przyleciał z Południowej Afryki jeden z moich pracowników, przesłuchał on chętnych i wybrał z nich grupę, która miała z nami pracować – przypomina sobie Smedley. – Znaleźliśmy około 250 atletów – wysokich, potężnie umięśnionych, wyglądających na Greków. Na miesiąc przed rozpoczęciem zdjęć sprowadziliśmy ich do Meksyku. Przeszli przez trzytygodniowy program szkoleniowy, który rozpoczął się od nauki wykonywania zwrotów, a zakończył próbami szarż i walk. W Meksyku wyszkoliliśmy ogółem około 1250 ludzi – 1000 Meksykanów i 250 Bułgarów.
Harmonogram prac przewidywał nakręcenie scen do dwóch dużych bitew, znanych jako bitwa i barykady i bitwa strzał. – Bitwa strzał to była nasz duża bitwa pokazowa, 50000 Greków walczących z 25000 Trojan – mówi Crane. – Trojanie walczą zza osłony muru, polegają głównie na łucznikach. Kiedy nie mogą skryć się za murem i muszą walczyć pod nimi, chronią się murem tarcz – musieliśmy uwzględnić ten element w naszych ćwiczeniach. Od początku do końca bitwa trwa może z dziesięć minut, ale dwie ekipy filmowały ją przez cały miesiąc.
Choć z powodów bezpieczeństwa znaczna większość strzał, jakie widzimy na ekranie, powstała dzięki komputerom, zbrojmistrz Simon Atherton nadzorował projektowanie i wykonanie 20000 strzał, a także 3000 mieczy i włóczni i 4000 tarcz.
Druga bitwa miała mniejsze rozmiary, ale była równie ambitnym przedsięwzięciem. – W trakcie bitwy na barykadach – opisuje Crane, - widzimy jak Trojanie staczają kule ognia ze szczytu wzgórza na obóz grecki. Pomyśleliśmy sobie, że będzie to dobrze wyglądało, jeśli wydzielimy tę scenę z innych walk. Kule zrobiliśmy z masy papierowej, wewnątrz znajdowały się małe ładunki, kiedy kula w coś uderzyła, specjaliści od efektów detonowali materiał wybuchowy, rozrzucając dookoła szczątki kuli.
Kolejną istotną sceną walk, jaką nakręcono w Meksyku, było lądowanie Greków i splądrowanie świątyni Apolla przez Achillesa i jego Myrmidonów.
Główne sceny pojedynków to walka Parysa z Menelaosem, Achillesa z olbrzymem Boagriusem, a także ta, od wyniku której zależał los dwóch narodów – Hektora i Achillesa. Nad opracowaniem tej ostatniej trzydzieści osób pracowało trzy miesiące. Pitt i Bana ćwiczyli ją po cztery godziny dziennie przez dwa miesiące.
- Armie starły się w boju, widzimy co dzieje się, gdy ich dwaj najlepsi wojownicy stają naprzeciw siebie – opowiada Petersen. – Cała sztuka polega na tym, zresztą mistrzowsko widać to u Homera, by tak zbudować napięcie przed pojedynkiem, by całkowicie jasny był jej monumentalny wymiar. Choć widzieliśmy bitwę z udziałem 75000 wojowników, to ta walka pomiędzy dwoma żołnierzami jest znacznie bardziej widowiskowa i fascynująca.
W trakcie realizacji tej sceny nie korzystano z usług kaskaderów – każdy ruch wykonywali osobiście Pitt i Bana. – Kiedy widzi się tę walkę na ekranie, nie sposób uwierzyć, że biorą w niej udział aktorzy – zachwyca się reżyser. – Mówię tu o krwi, pocie i łzach, o realizmie walki, o wszystkim tym, co chcieliśmy pokazać w filmie, a czego ucieleśnieniem jest walka Erica i Brada.
- Brad Pitt był gotów na wiele poświęceń – mówi Crane. – Jest bardzo skupiony na tym, czym się zajmuje. Kręciłem walki na wideo i pokazywałem mu potem choreografię. Kiedy je oglądał błyszczały mu się oczy, widać było, że to przeżywa, że myślami jest w walce. Wszystkie układy początkowo ćwiczyli kaskaderzy, ale kiedy w próbach zaczęli uczestniczyć aktorzy, nagle mieliśmy przed sobą zupełnie inne walki. Eric i Brad tchnęli życie w swych bohaterów.
- Od czasu do czasu bierze się udział w realizacji filmu, podczas którego wszyscy dają z siebie dosłownie wszystko – mówi Pitt. – Mam wrażenie, że miało to miejsce w trakcie kręcenia Troi, zaczynało się od reżysera, a kończyło na gońcu. Doskonale spisali się także Simon Crane i jego pracownicy.
- Wydaje mi się, że opracowane przez nich bitwyzatykają dech w piersiach – zgadza się Bana, który przed zjawieniem się na planie przez pół roku ćwiczył w ojczystej Australii. - Simon Crane i jego ludzie byli po prostu nadzwyczajni. Kaskaderzy, których musiałem „pokonywać”, mieli niesamowitą wytrzymałość.
- Eric był wspaniały – mówi Crane. – Na samym początku powiedział nam, że nie ma zbyt wielkiego doświadczenia, jeśli chodzi o filmowe walki. Uwzględniliśmy to w naszym programie szkoleniowym i widać, Eric bardzo się przykładał. Porusza się tak, jak poruszałby się Hektor – on po prostu jest Hektorem.