Reklama

"Trans": GOYA

"Francisco Goya to ojciec sztuki współczesnej. On zaglądał w głąb umysłu. Wielu malarzy przelewało na płótno to, co widzieli oczyma. Goya miał inne spojrzenie na świat - namalował między innymi unoszące się w powietrzu czarownice, pod którymi stoi mężczyzna z zakrytą twarzą... Właśnie tak postrzegam Simona - jako kogoś, kto nie widzi co dzieje się wokół." - mówi Boyle.

"Twórczość Goi pasuje do naszego filmu. Łączy je atmosfera czegoś nieuchwytnego, nadludzkiego. Obraz "Czarownice w powietrzu" doskonale oddaje fabułę - nad naszymi bohaterami też krąży coś nieopisanego, co ma wpływ na ich życie." - dodaje producent.

Reklama

Reżyser postanowił, że kradzionym obrazem będzie obraz Goi. "Pragnął pokazać coś barwnego i pięknego, ale i oderwanego od rzeczywistości. Twórczość Goi jest właśnie taka." - mówi scenograf.

"Wybraliśmy "Czarownice w powietrzu", bo to przedziwne i fascynujące dzieło sztuki. Przedstawia osła - symbol szaleństwa i lekkomyślności, mężczyznę z zasłoniętą twarzą, człowieka w agonii zakrywającego uszy. Ten obraz idealnie pasuje do naszego filmu." - dodaje Tildesey.

Ekipa zgłębiła temat kradzieży dzieł sztuki. Twórcy odwiedzili londyńskie Art Loss Register współpracujące z FBI, CIA i Interpolem i dowiedzieli się, jak wygląda procedura w przypadku takich przestępstw.

"Ten obraz jest wyjątkowy - zawiera elementy rzeczywiste i nierzeczywiste, zupełnie jak nasz film. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielkie pieniądze tkwią w w handlu sztuką. Ceny dzieł sztuki w dużej mierze zależą od statusu z jakim się wiążą. Niedawno sprzedano obraz Giacomettiego za 100 milionów dolarów, choć wcale nie chodziło o jego przełomowe dzieło. Ceny windują bogaci ludzie, którzy walczą o prestiż." - mówi producent.

Kolekcjonerzy, którzy wchodzą w posiadanie dzieł sztuki w nielegalny sposób, kojarzą się ze stereotypowymi czarnymi charakterami żywcem wyjętymi z "Doktora No". Nie zawsze wieszają obrazy na ścianach - czasem chowają je w dobrze ukrytych sejfach. To dziwny, intrygujący światek." - podsumowuje Cobb.

"Każdy z bohaterów nadaje obrazowi inną wartość. Dla Simona jest bezcenny, bo to wielkie dzieło sztuki. Dla Francka jest wart tyle, ile zapłaci za niego kolekcjoner. A dla Elizabeth ma wartość emocjonalną." - tłumaczy reżyser.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Trans
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy