"To tylko seks": O PRODUKCJI
"Musimy porozmawiać".
"Zmierzamy w dwóch różnych kierunkach".
"Zasługujesz na kogoś lepszego".
"Zostańmy przyjaciółmi".
Po ukończeniu pracy nad montażem filmu Łatwa dziewczyna (Easy A), reżyser Will Gluck rozglądał się już za kolejnym projektem, kiedy wpadł mu w ręce scenariusz zatytułowany To tylko sex (Friends with Benefits). "Zawsze chciałem zrobić film, który by w jakiś sposób nawiązywał do starych produkcji z Hepburn i Tracym," wyjaśnia Gluck mówiąc o swojej miłości do seksownych, pełnych ciętych dialogów komedii ze złotych lat Hollywood. Dlatego scenariusz To tylko sex ze swoimi komicznymi sytuacjami i czarującymi, chociaż niedoskonałymi bohaterami, okazał się być strzałem w dziesiątkę. Dylan i Jamie to bohaterowie w stylu duetu Hepburn/Tracy posiadający współczesną wrażliwość, aspiracje, a przede wszystkim poglądy na rodzinę, przyjaźń, miłość i seks.
Gluck doskonale zdawał sobie sprawę, że podstawą sukcesu filmu będą dobrze obsadzeni aktorzy. "Pomiędzy Justinem i Milą wytworzyła się niewiarygodna chemia. To było jak magia. Po prostu chciało się ich oglądać razem. Najważniejsze sceny w filmie, to te, w którym są razem na ekranie," wyjaśnia Gluck. "Wygrałem los na loterii, mogąc pracować z tą dwójką. Mila jest zabawna, charyzmatyczna i piękna. Dobrze się na nią patrzy. Szczególnie, gdy jest z Justinem".
Justin Timberlake grający Dylana, pokochał nie tylko pikantny humor zawarty w scenariuszu, ale był także zaintrygowany tym, w jakim miejscu w życiu znajdują się Dylan i Jamie, kiedy ich poznają widzowie. Oboje są młodzi, odnoszą sukcesy zawodowe, ale także bardzo ostrożnie podchodzą do miłości i zmagają się z problemami rodzinnymi.
Mila Kunis postrzegała postać Jamie, jako kogoś, kto "wierzy w prawdziwą miłość, przeznaczonego jej księcia i desperacko tego szuka". Nie okazuje jednak uczuć. "Jest typową mieszkanką Nowego Jorku," śmieje się Kunis. Jest inteligentna, wygadana, zdeterminowana i z pewnością większa z niej realistka niż marzycielka. Jamie jest także zabawna i łatwa we współżyciu. Kiedy więc Dylan przeprowadza się do Nowego Jorku i przyjmuje posadą w magazynie GQ, szybko stają się przyjaciółmi, zawsze gotowymi do pośmiania się z szaleństwa świata i własnych dziwactw.
Matka Jamie, Lorna, świetnie powołana do życia przez Patricię Clarkson, wprowadza do filmu mnóstwo humoru i koloru, a także cięte komentarze na temat postaci Jamie. Tak wyjaśnia to Will Gluck, "Lorna jest samotną matkę. W latach 70-tych i 80-tych była prawdopodobnie groupie któregoś z zespołów rockowych. Jest stale nieobecna, i to prawdopodobnie Jamie pełniła w ich relacjach rolę matki".
Rodzina Dylana rezyduje w Los Angeles. Jego ojciec, szanowany dziennikarz, jest teraz na emeryturze i cierpi na pierwsze objawy Alzheimera. Wzruszająco zagrał go nominowany do Oskara® Richard Jenkins. Poruszanie w komedii tak poważnych tematów jak choroba Alzheimera nie jest powszechnym zjawiskiem, reżyserowi jednak spodobało się takie zestawienie, "Lubię zajmować się materiałem pełnym emocji. I nie chodzi tu tylko o Alzheimera, ale relacje Dylana z ojcem i napięte stosunki między Jamie i jej matką. Tak długo, jak będą się w stanie śmiać z trudnych sytuacji, przez które przechodzą, może być tylko lepiej.
W rolę nadwornego błazna, mędrca i nowego współpracownika Dylana wcielił się perfekcyjnie Woody Harrelson.
Zdjęcia do filmu To tylo sex realizowano latem 2010 roku w jednych z najbardziej ikonicznych miejsc Nowego Jorku i Los Angeles. Kiedy ekipa rozpoczęła produkcję w Nowym Jorku, reżyser zdecydował, aby na ekranie widzowie mogli zobaczyć takie malownicze miejsca jak Central Park, rzeka Hudson, Times Square czy dworzec kolejowy Grand Central. Realizacja zdjęć w szczycie sezonu turystycznego okazała się być pewnym wyzwaniem. Na przykład proste ujęcie Timberlake'a idącego Piątą Aleją spowodowało dwugodzinny zastój na części ulicy. Podobnie było z dwiema scenami flash mobów - jednej na Grand Central, drugiej na Times Square. Pojawiły się tam setki fanów, którzy obserwowali zdjęcia aż do wczesnych godzin rannych.
Kiedy zdjęcia przeniosły się do Los Angeles, członkowie ekipy produkcyjnej odetchnęli. "Nowy Jork jest elektryzujący", podsumowuje Gluck, "uwielbiam tam kręcić. W Los Angeles jest jednak coś takiego, co pozwala skoncentrować się po prostu na pracy, a nie towarzyszącemu jej zamieszaniu".
Timberlake podkreśla różnice między lokalizacjami: "Los Angeles od zawsze było miastem, gdzie kręci się filmy. Ludzie zatrzymują się tam na chwilę, przyglądają. Myślę, jednak, że łatwo się tym nudzą, ponieważ za rogiem kręcony jest kolejny film. Natomiast Nowy Jork stanowi wyzwanie. Miasto jest pełne ludzi. Zatrzymują się, tłoczą, co przez jakiś czas jest ekscytujące, ale nagle czujesz się tak, jakbyś grał w sztuce w parku. Przez pierwsze dwa dni w Los Angeles, byliśmy w lekkim szoku. Nie obserwowało nas ponad sześć tysięcy ludzi".
Ekipa realizacyjna nie mogła doczekać się zdjęć w pobliżu kultowego napisu Hollywood. Jednak praca przy wysokim na 9 metrów napisie umieszczonym na stromym zboczu sprawiła, że filmowcy poczuli się raczej jak odkrywcy uzbrojeni w skomplikowany system lin i sprzętu do wspinaczek. Wzgórze Hollywood wznosi się na wysokość 500 metrów, a sam napis znajduje się na szczycie wąskiego grzbietu. Są tam dosyć silne wiatry, a ekipa wykorzystała dodatkowo dwie kamery umieszczone w helikopterach na potrzeby zdjęć z lotu ptaka. "Nigdy nie widziałem, żeby komuś było tak zimno," mówi Gluck o Timberlake'u i Kunis. "Pod koniec dni zdjęciowych na wzgórzu Hollywood, aktorzy nie byli zbyt szczęśliwi".
Gluck przyznaje, że mimo realizacji zdjęć w bardzo atrakcyjnych lokalizacjach, najbardziej zadowolony jest ze scen, w których Dylan i Jamie po prostu rozmawiają ze sobą bezwiednie stając się bohaterami własnej komedii romantycznej. "Wg mnie, najzabawniej jest wtedy, kiedy się poznają", mówi reżyser. "Widzimy jak się w sobie zakochują, chociaż nie zdają sobie z tego sprawy".