Reklama

"Taxi 3": WYWIAD Z REŻYSEREM

MÓWI REŻYSER GERARD KRAWCZYK

Czy tym razem jest to ostatnia część? Czy można wyobrazić sobie powstanie kolejnej odsłony?

Oczywiście, zawsze można wymyślić ciąg dalszy, jednak tak naprawdę nie chodzi o kontynuację. Jest to zupełnie inna przygoda. Trochę podobnie jak w komiksie TINTIN, za każdym razem powstaje inna historia, ale z tymi samymi postaciami. Sądzę, że TAXI, to przede wszystkim bohaterowie, którzy są jak bliscy przyjaciele, kumple z którymi lubimy się spotykać i mamy ochotę świętować. To są rzeczy, których nie da się z góry zaplanować. Co więcej, aktorzy także muszą chcieć powrócić do swoich ról, bo przecież zmieniają się, starzeją, w ich życiu wiele się dzieje.

Reklama

Od powstania TAXI minęło już 6 lat. W ciągu tego czasu wiele się zmieniło, dlatego też nietrudno wyobrazić powstanie nowej, zupełnie innej historii. Opowieść musi cały czas ewoluować wraz ze swoimi postaciami. A to oznacza nieustanne zmiany.

Czy coś zmieniło się w Panu od powstania TAXI? Czy kierowanie pracą aktorów, kręcenie niektórych scen stało się trudniejsze i bardziej stresujące, a może łatwiejsze ?

Pierwszy raz pojawiłem się na planie filmowym przy realizacji TAXI. Gérard Pires znalazł się w szpitalu i pilnie kogoś szukano, aby rozpocząć zdjęcia. Niewiele wiedziałem o tym filmie, zresztą jak większość obecnych tam osób. Wszyscy ewoluowaliśmy wraz z powstawaniem TAXI. Nasze odczucia związane z filmem stopniowo ulegały zmianie.

Narodziło się coś szczególnego pomiędzy aktorami, postaciami Daniela i Emiliena, komisarza, samochodami (które odgrywały ważną, odrębną rolę) i Marsylią. Pojawił się natychmiast pewien rodzaj harmonii, symbiozy między nami. Byliśmy świadkami czegoś bardzo silnego, pewnego rodzaju narodzin.

Odtworzyliśmy postacie Daniela i Emiliena z TAXI 2, które jednak zmieniły się, trochę postarzały, zresztą jak my wszyscy...

Bardzo spektakularna była także zmiana pory roku. Wcześniej akcja filmu rozgrywała się latem, teraz zimą, co dało zupełnie inne światło i oświetlenie.

Jak wyglądało Pańskie ponowne spotkanie z odtwórcami głównych ról?

Osobiście, ponowne spotkanie z nimi sprawiło mi ogromną przyjemność, ale też wywołało to samo napięcie. Zawsze odczuwam taki sam niepokój, jak za pierwszym razem.

Znamy bardzo dobrze ten rodzaj miłości i przyjaźni, jaką publiczność darzy postacie Emiliena i Daniela. Przede wszystkim nie można jej rozczarować!

Wszyscy razem jesteśmy jak jedna wielka rodzina: w codziennych relacjach zazwyczaj wszystko układa się dobrze, kiedy indziej bywa gorzej. Ale to już jest zaglądanie od kuchni.... Wszystkim nam bardzo zależy, żeby TAXI 3 odniósł sukces. Podobnie jak chcieliśmy, aby TAXI 2 sprawił jeszcze więcej przyjemności niż pierwsza część.

Ciężko pracowaliśmy i mamy nadzieję, że publiczność nie będzie rozczarowana.

A Pana spotkanie z Bai Ling?

To spotkanie było zarazem zadziwiające i wzbogacające!

Bai Lin jest Chinką, mieszkającą w Los Angeles, tysiące kilometrów od rodzinnego domu. Pracowała już przy realizacji dużych amerykańskich produkcji. Bai Ling opowiedziała mi swoją historię, ja jej moją. I to właśnie uważam za cudowne w kinie : od pierwszej chwili istnieje rodzaj uniwersalnego języka.

Jak się komunikowaliście? W jakim języku? Czy korzystał Pan z pomocy tłumacza?

Byłem poruszony jej profesjonalizmem, dyspozycyjnością i osobowością. Wykonała spektakularną pracę, ponieważ nie mówiła po francusku (brała tylko lekcje fonetyki). Ale, w porównaniu z Ryoko Hirosue, która grała w WASABI. HUBERT ZAWODOWIEC, było jej łatwiej, bo biegle zna angielski.

Wszyscy byliśmy zaskoczeni jej postępem w nauce do tego stopnia, iż pod koniec pracy, wiele osób myślało, że doskonale włada naszym językiem.

Dla mnie, to było cudowne spotkanie, olśnienie. Traktuję teraz Bai Ling troszkę jak kuzynkę i mam ogromną nadzieję, że nakręcę jeszcze inne filmy z jej udziałem.

Czy przypominało to Panu współpracę z Ryoko Hirosue podczas kręcenia WASABI?

To coś zupełnie innego, ponieważ rola Ryoko była dużo poważniejsza i bardziej przytłaczająca.

Jednakże umiejętność pracy tych dwóch aktorek robi naprawdę duże wrażenie, zarówno, jeśli chodzi o naukę tekstów w języku francuskim, jak i wymagania w stosunku do własnej gry aktorskiej.

Jakie były warunki w trakcie kręcenia zdjęć w górach?

Dosyć uciążliwe, ze względu na to, iż nie było obfitych opadów śniegu w tym roku. Mieliśmy trudności z zabraniem sprzętu, czekaniem na zimnie, itd... Za to, sceneria była piękna i interesująca, co więcej w kinie rzadko wykorzystywana, choć bardzo się do tego nadaje.

Prawdą jest, że praca w naturalnych warunkach wymaga ogromnego zorganizowania. Czasami prognoza meteorologiczna przewidywała, że słońce będzie świeciło od 12.30 do 15.10 i o 15.11 schowa się za górę. Wtedy musieliśmy kończyć, bo nie było dogodnych warunków do pracy.

Trzeba było więc pracować szybko, być bardzo skoncentrowanym i dyspozycyjnym przez cały czas.

Która ze scen była najzabawniejsza bądź najtrudniejsza do nakręcenia?

Zabawnych scen było dużo, ale nie chcę zdradzać wszystkiego! Często śmiałem się do rozpuku... Trzeba jednak wiedzieć, że kiedy kręci się scenę, która w założeniu ma być śmieszna, na planie zdjęciowym wcale taka nie jest. To niewiarygodne, istna magia! To kwestia dokładności i wręcz zegarmistrzowskiej precyzji. Wszystko powinno przebiegać w odpowiednim tempie.

Przeciwnie, jeśli scena jest zabawna na planie, nigdy taka nie jest na ekranie!

Jeśli chodzi o najtrudniejszą scenę, to myślę, że ona jest jeszcze przede mną!

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Taxi 3
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy