"Tatarak": SŁOWO REŻYSERA
Po trzech filmowych spotkaniach z prozą Iwaszkiewicza: Brzezina, Panny z Wilka, Czerwcowa noc, od lat wracałem do Tataraku. Na przeszkodzie stała zawsze trudność przeniesienia tego liczącego kilkanaście stron opowiadania na pełnometrażowy film.
Oczywiście zawsze istniała możliwość połączenia Tataraku z jakimś innym opowiadaniem. Ale, jak to ma miejsce często z literackim arcydziełem, jego zdrowy i samowystarczalny organizm nie przyjmuje żadnych obcych ciał.
W końcu po latach rozterek znalazłem autentyczną opowieść, która miała dopełnić Tatarak i z tym postanowieniem rozpocząłem film, kiedy okazało się nagle, że Krystyna Janda nie może grać w filmie ze względu na gwałtowną i śmiertelną chorobę męża, mego wielkiego przyjaciela i autora zdjęć Człowieka z marmuru, Ziemi obiecanej, Dyrygenta i Człowieka z żelaza.
Kiedy rok później przystępowaliśmy do zdjęć, nie było Go już pomiędzy nami, ale ja ciągle trzymałem się poprzedniej wersji scenariusza.
Pracę nad filmem rozpocząłem rzecz jasna od opowiadania Tatarak...
Kiedy kończyliśmy już zdjęcia opowieścią ostatniej miłości Pani Doktorowej Marty do przypadkowo spotkanego Bogusia, Krystyna dała mi któregoś dnia po zdjęciach kilka napisanych przez siebie kartek maszynopisu.
Ze zdumieniem przeczytałem, że jest to opis ostatnich dni życia mojego przyjaciela, Edwarda Kłosińskiego.
Czy dajesz tylko mnie, czy chcesz powiedzieć to do kamery?
Kiedy wyznała, że opowie to też innym, pomyślałem, że ona z tymi myślami wraca każdego dnia do hotelu, gdzie w samotności wraca do tamtych chwil.
Natychmiast stanęły mi prze oczami obrazy samotnych kobiet w hotelowych pokojach namalowanych przez Hoppera.
Tu przyszedł mi z pomocą autor zdjęć Tataraku, Paweł Edelman, który uznał, że tylko nieruchoma całkowicie kamera może spełnić to, czego spodziewamy się po tych scenach w naszym filmie.
Zaczynałem pierwszy film mając 27 lat, kiedy, jak mi się wtedy wydawało, żyliśmy wszyscy tylko naszym filmem a życie było jedynie dodatkiem do pracy. Dziś wiem, że oddając się bez reszty roli w filmie aktor pozostaje sobą i nic, żadna iluzja, nie zastępuje mu rzeczywistości.
Tym bardziej doceniłem zwierzenia filmowej Pani Marty.
Moje pragnienie przeniesienia na ekran opowiadania Tatarak wiązałem zawsze ze spotkaniem z Krystyną Jandą, z którą spotkałem się 32 lata temu w filmie Człowiek z marmuru.
Dzięki tym dwóm spotkaniom po latach - z Autorem Tataraku i odtwórczynią roli Pani Marty - znów odnalazłem siebie. Czy ten fakt obecny jest na ekranie, nie umiem ocenić.
Andrzej Wajda, reżyser