"Tam gdzie ty": WYWIAD Z FREDDIEM PRINZEM JR.
ARTYSTA ZNANY JAKO PRINZE
Fragmenty wywiadu przeprowadzonego przez Lawrence'a Grobela dla "Movielines".
Stał się gwiazdą, grając czarującego poczciwca w takich filmach, jak "Koszmar minionego lata" i "Cała ona". W rzeczywistości Freddie Prinze Jr. mało przypomina wyluzowanego chłopaka z sąsiedniego bloku. Po pierwsze, gdy nikt go nie widzi, Freddie wciela się w bohatera ze swych ukochanych komiksów. Po drugie, głośno przyznaje, że często płacze, i że co dzień pod prysznicem się modli. Wystarczą Wam te przykłady? Oto kilka rzeczy, które powinniście wiedzieć o Freddiem Prinze Jr.: to najpopularniejszy aktor wśród odwiedzających strony internetowe Yahoo, został zaliczony przez magazyn "People" do "50 najpiękniejszych ludzi na świecie", pojawił się w dziesięciu filmach: "Gillian on her 37th Birthday", "The House of Yes", "Koszmar minionego lata" oraz drugiej części tego filmu pod tytułem "Sparkler", "Cała ona", "Wing Commander", "Tam gdzie ty" i nadchodzących: "Dziewczyny i chłopaki" oraz "Head Over Heels". Podobno za rolę gracza baseballa w filmie "Summer Catch" weźmie 2 miliony dolarów. Nie lubi "Wing Commander" podobnie jak wy. Wyrósł w Albuquerque, w Nowym Meksyku. Zna na pamięć każdy z odcinku komiksu "X-Men". Wie coś o Muhammedzie Alim, czego wy nie wiecie. Woli New York Knicks od Los Angeles Lakers. Lubi japońskie jedzenie i ciastka cytrynowe. Nad swoim łóżkiem zwiesił plakat z Johnym Waynem, a nad kominkiem obraz religijny. Jego ojciec był komediantem, który popełnił samobójstwo, gdy Freddie miał zaledwie 10 miesięcy. Stepuje. Często płacze. Lepiej wygląda w rzeczywistości niż na ekranie. Ma 24 lata i jest młodszy od Bena Afflecka, Chrisa O'Donnela i Cameron Diaz. Nigdy nie palił. Wierzy w talizmany. Jest przyszłością Hollywood.
Lawrence Grobel: Jak to jest znaleźć się na liście "50 najpiękniejszych ludzi"?
Freddie Prinze Jr.: Na drugi dzień po publikacji moi przyjaciele zostawili mi z 50 wiadomości na automatycznej sekretarce z treścią: "Jak się masz piękny?" Nikt z nich mnie nie oszczędził.
LG: Co stanie się za kilka lat, gdy obwołają cię "najseksowniejszym żyjącym mężczyzną"?
FPJ: Wyjadę z kraju.
LG: Co sądzisz o zainteresowaniu prasy twoją osobą?
FPJ: Nie czytam zbyt wielu gazet, czytam komiksy.
LG: Kolekcjonujesz je?
FPJ: Tak, mam tony komiksów w domu.
LG: Który z nich jest najcenniejszy dla ciebie?
FPJ: Mam pierwsze odcinki „X-mena”.
LG: Czy kiedykolwiek spotkałeś Stana Lee (autor "X-mena")?
FPJ: Tak, spotkałem go ostatnio. To najmilszy facet pod słońcem. Zmienił moje życie, gdy byłem dzieciakiem. Miałem naturę, jak to się dzisiaj mówi, artystyczną, ale moim kolegom wydawało się to dziwaczne. Krzyczeli za mną: "Dziwak, głupek". Gdy zacząłem czytać komiksy Stana, odnalazłem w nich świat dla siebie. Sprawiły, że poczułem, że wszystko jest OK. Że może być naprawdę wspaniale. Dziś jestem bardzo szczęśliwy, podoba mi się to gdzie jestem, to co robię. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale myślę, że to w dużym stopniu zasługa Stana Lee.
LG: Od kiedy zajmujesz się sztukami walki?
FPJ: Gdy byłem młodszy, ktoś napisał gdzieś, że się na tym znam...
LG: To było w materiałach prasowych dostarczonych przez twojego agenta!
FPJ: Tak, ale mówiłem im, żeby tego nie pisali. Trenowałem karate przez osiem lat i jujitsu przez rok, ale na pewno nie jestem ekspertem od sztuk walki. Moi agenci napisali o tym z nadzieją, że dzięki temu dostanę parę ról w filmach akcji. Mój ojciec chrzestny, Bob Wall, wystąpił w paru filmach Bruce'a Lee, a jeszcze wcześniej go trenował.
LG: Co skłoniło cię do przyjazdu do Los Angeles?
FPJ: Jeden z moich najlepszych przyjaciół, Berto, zginął w wypadku motocyklowym, gdy byliśmy w ostatniej klasie liceum. To był fantastyczny facet. Jego śmierć wstrząsnęła nami wszystkimi. Po tym chciałem jak najszybciej wydostać się z mojego rodzinnego miasteczka.
LG: Chciałeś iść na studia?
FPJ: Nie, nie wiedziałem, czego chcę. Moi przyjaciel pytali mnie, co chcę robić, a ja odpowiadałem, że nie mam pojęcia. Pytali mnie o moje marzenia, a ja miałem tylko jedno: chciałem być superbohaterem. Wtedy usłyszałem: "Jedź do Hollywood, zostań aktorem". Przyjechałem, więc.
LG: Czy podobają ci się wszystkie filmy z twoim udziałem?
FPJ: Nie.
LG: Jak oceniasz swój wygląd?
FPJ: Myślę, że jestem dość przystojnym facetem.
LG: Zmieniłbyś coś w sobie?
FPJ: Nie, taki już jestem. Lubię siebie. Jestem dobry dla rodziny i przyjaciół. Jestem dobry w tym, co robię. Fajny ze mnie facet.
LG: Kto cię inspiruje w twojej pracy?
FPJ: Moimi ulubieńcami są Dazel Washington i Jack Nicholson. Gdy ci aktorzy pojawiają się na wizji, ekran płonie. Występ Nicholsona w „Batmanie” to kreacja, której nie można pobić. Gra pięknie, z niezwykłą charyzmą. Natomiast Dazel jest zawsze w centrum filmu, niemal w centrum wszechświata. Wkłada całego siebie w każdą sekundę gry. Nicholson to król luzu, Dazel to książę pasji.
LG: A co sądzisz o aktorach w twoim wieku, jak na przykład o Leonardo DiCaprio?
FPJ: To wspaniały aktor. Wyrzuca z siebie energię, jak słowa. Jest też takim intensywnym słuchaczem. Można zostawić kamerę nakierowaną na niego i nikt inny się już nie liczy.