Reklama

"Szybcy i wściekli: Tokyo Drift": SZTUKA DRIFTINGU

Film “Szybcy i wściekli” po raz pierwszy wprowadzał widzów w świat nielegalnych wyścigów samochodowych, jego kolejna część „Za szybcy, za wściekli” /2 Fast 2 Furious/ dawała całkowicie nowe spojrzenie na subkulturę wielbicieli superszybkich aut, pozostających jednocześnie na marginesie życia społecznego. Prezentowana właśnie trzecia część trylogii “Szybcy i wściekli: Tokyo Drift” idzie tym samym tropem, śledząc kolejne perypetie wielbicieli jazdy na granicy życia i śmierci, tym razem w scenerii mrożącego krew w żyłach sportu – driftingu. Drifting wziął swój początek z wyścigów młodych Japończyków zamieszkujących górzyste tereny kraju kwitnącej wiśni i z upodobaniem uprawiających nocne wyścigi po krętych serpentynach.

Reklama

Wieść o niebezpiecznych zabawach niegrzecznych chłopców wkrótce dotarła do większych japońskich miast, a z czasem również poza granice kraju, stając się jednym z nowych trendów w szybkiej samochodowej jeździe sportowej, zarówno w Stanach, jak i Europie.

Prawie 15 lat wcześniej, Keiichi Tsuchiya, dzisiaj zasłużony weteran japońskiej społeczności świata wyścigów samochodowych oraz konsultant techniczny przy filmie “Tokyo Drift” był jednym z pierwszych śmiałków, którzy wprowadzili nowy styl jazdy do rozgrywek wyścigowych. Z czasem zdobył sobie tytuł Króla Driftingu.

Jak mówi producent Moritz: “Zależało nam na zatrudnieniu przy filmie najlepszych z możliwych specjalistów tej branży. Również specjaliści od efektów specjalnych są zaprawieni w bojach przy dwóch poprzednich filmach i znakomicie zdawali sobie sprawę z tego, że nie chcemy na ekranie żadnych ewolucji, które nie wyglądałyby naturalnie. Widzowie przekonają się jak dobry kawał roboty wykonali specjaliści z zespołu technicznego – wszystkie ujęcia, nawet te na granicy technicznych możliwości wyglądają niezwykle naturalnie i wiarygodnie.”

Swoją wiedzą i doświadczeniem dzielił się z twórcami filmu również wspomniany wcześniej amerykański konsultant techniczny Toshi Hayama, którego korzenie, jak sam twierdzi, sięgają daleko w głąb japońskiej kultury wyścigów samochodowych. Służył on nieocenioną wręcz pomocą przy określaniu niuansów japońskiej kultury, zaczynając od wyboru odpowiednich maszyn rajdowych, poprzez używany przez aktorów slang, czy też w końcu muzykę. Hayama mówi: „W głębi duszy nie mógłbym sobie wyobrazić mojego życia bez samochodów. Jestem niezmiernie szczęśliwy widząc jak sport i kultura związane z driftingiem zyskują sobie z każdym rokiem na popularności. Dla mnie drifting to sztuka polegająca na usadowieniu się za kółkiem pojazdu, niezależnie czy będzie to produkcja japońska, amerykańska, niemiecka, czy inna, a następnie przełamywaniu wszelkich barier i ograniczeń związanych z kierowaniem tym wozem. Gaz do dechy, do tego stopnia, że tylne koła tracą przyczepność, a z opon idzie dym. Do tego pokonywanie zakrętów przy prędkości około 100 kilometrów na godzinę. To niesamowite wręcz doznania.”

O ile umiejętności kierowcy odgrywają w przypadku driftingu ogromną rolę, to jednak o ostatecznym efekcie jazdy, wygranym lub przegranym wyścigu decyduje również sam samochód. Wóz wyścigowy musi być specjalnie przebudowany i dostrojony w sposób pozwalający kierowcy na wyeksponowanie najlepszego, najbardziej skutecznego stylu jazdy. W ten właśnie sposób tworzono doskonałą równowagę pomiędzy kierowcą (aktorami i Neelą) a ryczącą maszyną. Samochody były zatem tunningowane do umiejętności i potrzeb prowadzących je artystów, co pozwalało na jak najbardziej skuteczne i efektowne ewolucje – wchodzenie w zakręty, ‘palenie gumy’ i jazdę na granicy zdrowego rozsądku.

Filmowanie kierowców w akcji okazało się dużo bardziej ekscytujące z punktu widzenia twórców filmu, Lina i autora zdjęć Stephena Windona, niż mogli wcześniej przypuszczać. W celu odpowiedniego uchwycenia akcji użyli oni kilku specjalnie wzmocnionych wysięgników i platform (uzbrojony w specjalną platformę wraz z kamerą Porsche Cayenne i Mini Cooper), jak również korzystali z umiejętności kierowców rajdowych Millena, Fousta i Hubinette – zasiadając na miejscu pasażera z ciężką kamerą. Z punktu widzenia Lina i Windona był to moment, kiedy mogli bardziej szczegółowo przyjrzeć się i dopracować poszczególne ujęcia filmu.

Jak mówi reżyser Lin: “Drifting to sport, który znakomicie wypada na ekranie. To niezwykle ekscytujące uczucie, kiedy można zarejestrować w filmie coś, czego tak naprawdę do tej pory nie było na ekranie. Fascynujące jest również odnajdywanie nowych punktów widzenia, ujęć i ruchów kamery, które mają w jak najdoskonalszy i precyzyjny sposób uchwycić zawrotną akcję. Ci wszyscy kierowcy są niezwykle dobrzy w tym co robią i precyzyjni, dlatego też szkoda byłoby stracić jakieś dobre ujęcia.”

Dla Dennisa McCarthy’ego, nadzorującego wszystkie aspekty utrzymania technicznego maszyn wykorzystanych w filmie, wyzwaniem było dosłownie ‘pocięcie’ wielu samochodów pokazanych w filmie, aby umożliwić odpowiednie ujęcia kamery. Rezultatem takiego działania na ekranie jest wrażenie, jak byśmy siedzieli z boku kierowcy. Jak mówi McCarthy: “Dosłownie pocięliśmy na kawałki 25 samochodów, a częściowo zniszczyliśmy ponad 80. Pojazdy były przecinane na pół, zdzieraliśmy z nich dachy, albo dokonywaliśmy przekroju poprzecznego.”

Twórcy filmu przygotowując się do jego realizacji chcieli pokazać nie tylko nowe twarze młodych artystów, ale także nową ‘obsadę’ samochodową. W założeniu nie chcieli ponownie korzystać z tych samych modeli, co prawda pięknych i jedynych w swoim rodzaju, ale znanych już z wcześniejszych części: „Szybcy i wściekli” oraz „Za szybcy za wściekli”. Założenie to zostało spełnione, o czym widzowie będą się mogli sami przekonać podziwiając przepiękne nowe modele. Wśród nich znalazł się czerwony Mitsubishi Evolution 9 – znany pod nazwą EVO, specjalnie dostrojony, za sprawą mechaników współpracujących z kierować rajdowym Millenem, tak, aby przystosować wóz do sekwencji driftingowych.

Dla filmowego D.K. i jego bandy (występujących pod nazwą Herbaciano-Włosych z uwagi na kolor ufarbowanego owłosienia głowy) wybrano Nissana Fairlady 350Z, znakomicie oddającego styl i zachowanie tych podejrzanych tokijskich typków z półświatka, należących jednak do czołówki drifterów. Jeśli chodzi o możliwości jazdy model ten prześcignął wszelkie oczekiwania, a to za sprawą turbo doładowania silnika. Na planie samochód D.K.’a prezentował się wyjątkowo oryginalnie i stylowo.

Prawdopodobnie żaden inny z wozów mechanicznych przedstawionych w filmie nie oddaje tak dobrze natury swojego właściciela jak pomarańczowo-czarna ’94 VeilSide Mazda RX-7, za której kółkiem zasiada Han, kumpel Seana, wprowadzający go do świata driftingu. Model ten znakomicie radzący sobie na torze wydawał się idealnie zlewać z nowoczesną, wyluzowaną osobowością Hana.

Samochód, który przypadł w udziale Kelley, był jak twierdzi aktorka, doskonałym uzupełnieniem jej filmowej postaci - gaijin (outsiderki) o charakterystycznym, sobie tylko właściwym stylu. Jak mówi: “Wóz Neeli to Mazda RX-8, a trzeba przyznać, że prawdopodobnie niewiele osób widziałoby w takim pojeździe właśnie kobietę. To ‘poważny wóz’, którym można wykonywać ‘poważne’ układy driftingowe. Twórcy filmu nie przewidzieli dla granej przeze mnie postaci samochodu, który w sposób zbyt oczywisty łączyłby się z jej osobą. Chodziło raczej o element zaskoczenia, a jednocześnie pokazanie, że Neela nie jest ‘tylko ładną dziewczyną’. Ona ściga się z chłopakami, doskonale radzi sobie w samochodzie i poza nim.”

Na ekranie zobaczymy również takie modele jak Nissan Silvia S13s i S15s w różnych wersjach, Toyota Chaser, Nissan Skyline R33, a także amerykańskie wozy ’69 Mustang, ’05 Dodge Viper i niemieckiego Volkswagena Touran van. Filmowy Sean ma w swojej mechanicznej stajni ’71 Chevy Monte Carlo, zasilany niezwykle mocnym silnikiem.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Szybcy i wściekli: Tokyo Drift
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy