"Szukając Erica": FERGUS CLEGG, SCENOGRAF
Po tym, jak nakręciliśmy z Kenem dziesięć filmów, ten wydaje mi się inny. Właściwie wszystkie są inne, ale ten był niespodziewany - od chwili, kiedy czytałem scenariusz do ostatniego dnia zdjęć zastanawiałem się, czy to się naprawdę dzieje.
Mieszkanie Erica znaleźliśmy w Chorlton-cum-Hardy, fantastycznie nazywającej się dzielnicy na obrzeżach Manchesteru. Fajna okolica, ale zniszczona. Mnóstwo dziwnych mieszkań.
Pytanie tylko, na jak bardzo zniszczone miało wyglądać - a ponieważ to całkiem spory dom, założyliśmy, że kupili je, kiedy byli razem, a potem żona odeszła. To miejsce było fantastyczne. Mieszkali tam różni ludzie, wyprowadzili się, zanim my się tam pojawiliśmy i było w bardzo opłakanym stanie, musieliśmy zrobić remont kuchni i pokoi, żeby dało się tam pracować. Dla Kena chodzi o to, żeby wszystko wyglądało autentycznie, pozwalaliśmy sobie na rzeczy, o których przy każdym innym filmie nie możemy nawet pomyśleć. Ken zawsze podkreśla, że ma być tak realistycznie, jak to tylko możliwe.
Według scenariusza sypialnia Erica jest jak świątynia. Musieliśmy przekopać cały eBay w poszukiwaniu pamiątek związanych z Man United, na wielką pomoc mogliśmy liczyć ze strony Andy'ego Welsha z FC United. Oni mają takie rzeczy, że wydaje ci się, że pochodzą z początku dziejów. Od Andy'ego dostaliśmy rzeczy z autografami Erica....i poprosił nas, żeby te autografy zdobyć raz jeszcze, bo trochę wyblakły. Plakat, z którym rozmawia Mały Eric, zrobiliśmy sami.
Największym wyzwaniem były maski Cantony [maski z podobizną Cantony są często używane przez kibiców United, najczęściej w celu wyśmiania kibiców drużyny przeciwnej; przyp. tłum.]. Najpierw myśleliśmy, że nie powinno być z tym problemów, ale potem nie mogliśmy ich nigdzie znaleźć. Udało się dopiero na spotkaniu z Cantoną podczas meczu z Romą. Spytaliśmy go, czy mógłby poszukać u siebie na strychu. Zadzwonił do brata, który znalazł jedną.
Kiedy tworzyliśmy miejsce pracy Erica nie otrzymaliśmy żadnej pomocy ze strony poczty - mieli nas w nosie, nawet nie pozwolili użyć swojego logo. Więc któregoś poranka zakradłam się z Kenem do sortowni na poczcie, by zobaczyć jak to wszystko wygląda i na tej podstawie zbudowaliśmy scenografię.
Najbardziej zapamiętam moment, kiedy Eric i Mały Eric tańczą razem. Byliśmy z nimi w studiu filmowym, muzyka rockowa płynęła z głośników, na sznurkach wisiały płyty CD żeby uzyskać efekt rozbłysku światła. Przecieraliśmy ze zdumienia oczy, bo nie mogliśmy uwierzyć: nigdy nie sądziliśmy, że doczekamy dnia, w którym Ken Loach zrobi w studiu popowy teledysk.