Reklama

"Szósty zmysł": O SCENARIUSZU

W roku 1996 pracujący w Filadelfii scenarzysta i reżyser M. Night Shyamalan, który montował swój drugi film “Dziadunio i ja", zwrócił się do asystującego mu montażysty: “Wiesz co, zabieram się do pisania scenariusza, który zatytułowałem "Szósty zmysł". Główną rolę zagra w nim Bruce Willis”. “Pożyjemy, zobaczymy” -rzucił w odpowiedzi montażysta.


Wrzesień 1997. Shyamalan wspomina: “Byłem w Los Angeles, kiedy wraz z żoną otrzymaliśmy wiadomość, że wytwórnia Hollywood Pictures zainteresowana jest "Szóstym zmysłem". Nie posiadaliśmy się ze szczęścia. Zadzwoniłem do mojego montażysty i przekazałem mu radosną wiadomość: sprzedałem scenariusz, a w roli głównej wystąpi Bruce Willis. Nie mógł uwierzyć, że moje przepowiednie się sprawdziły”.

Reklama


Scenariusz Shyamalana był zbyt intrygujący, by Hollywood mógł przejść obok niego obojętnie. Targu dobito w ciągu zaledwie jednego dnia, co - zdaniem producenta Barry'ego Mendela - nie zdarza się zbyt często w Hollywood: “Znam Nighta Shyamalana od lat, byłem więc w tym szczęśliwym położeniu, że mogłem przeczytać jego scenariusz jako jeden z pierwszych. Przyjąłem go z entuzjazmem i nadzieją - entuzjazmem, bo wiedziałem, że mam w ręku materiał na znakomity film, nadzieją - bo marzyłem, by wziąć udział w jego realizacji. Spod pióra Shyamalana wyszedł inteligentny i stylowy scenariusz”.


Mendel zaniósł go Davidowi Vogelowi, ówczesnemu prezesowi Buena Vista Motion Picture Group: “David odwołał wszystkie spotkania, zamknął się w swoim gabinecie i pogrążył w lekturze, po czym natychmiast skierował film do produkcji. Chylę przed nim czoło, bo wykazał się niezwykłą intuicją i odwagą”.


Scenariuszem zainteresowała się następnie para cenionych producentów - Frank Marshall i Kathleen Kennedy. “Rzadko zdarza się trafić na tak dobrze napisany scenariusz - mówi Frank Marshall. - Łączy on w sobie elementy horroru i dramatu, ma bogaty wymiar duchowy i świetnie zarysowane postaci. Night Shyamalan trafnie określa go jako skrzyżowanie "Zwykłych ludzi" z "Egzorcystą". Jego bohaterami są ludzie wrażliwi, z którymi widzowie mogą się identyfikować. Sądzę, że nasz film nie tylko spodoba się widzom, ale niejednokrotnie także ich zaskoczy. Kathleen i ja lubimy robić filmy, które sami chcielibyśmy obejrzeć. W naszym dorobku są m.in. "Kolor purpury" i "Kto wrobił królika Rogera", a trudno chyba o większy rozrzut gatunkowy. Lubimy taką różnorodność i propozycję pracy nad "Szóstym zmysłem" przyjęliśmy z entuzjazmem”.


M. Night Shyamalan mówi: "Szósty zmysł" wyrasta z tradycji takich filmów jak "Dziecko Rosemary", "Wstręt" i "Omen". Opiera się na realnych podstawach, bazuje na lękach realnych ludzi - realnych dzieci i realnych dorosłych. Na lęku przed stratą, lęku przed tym, co nieznane i szóstym zmysłem, który pozwala dostrzec, co kryje prawda, a także na obawie, że nie zrozumiemy, co ten dar za sobą niesie. Mówi o tym, jak uczymy się rozumieć te lęki, o wzajemnych relacjach między lekarzem i pacjentem, mężem i żoną, matką i synem, a także nami samymi i tymi, którzy odeszli, a których kochaliśmy. Wszyscy wiemy, że musimy powierzać nasze sekrety tym, których kochamy, bo w przeciwnym razie możemy zniszczyć swoje małżeństwo, karierę, rodzinę, a nawet życie. Jest to przerażające już samo w sobie”.


“Night Shyamalan wiele wie o ludzkich zachowaniach i urojeniach, a jego scenariusz jest tego dowodem - mówi Frank Marshall. - Być może zawdzięcza to połączeniu hinduskiego pochodzenia - z całym jego duchowym i mistycznym wymiarem - z czysto amerykańskim wychowaniem, ale umie uchwycić równowagę między tym, co realne i nierealne, tym, co namacalne i tym, co ulotne. Świetnie przy tym wyczuwa, co sprawdzi się na ekranie. Wie, jak ustawić kamerę, jak zaprojektować dekoracje, jak pogłębić napięcie w danej scenie i jakich dobrać aktorów. Wspaniale nam się pracowało z reżyserem, który mimo młodego wieku nosił w sobie tak sprecyzowaną wizję przyszłego filmu. Sądzę, że ma prawdziwy szósty zmysł”.


M. Night Shyamalan mówi: “Chciałem Bruce'a Willisa, Haleya Joela Osmenta, Olivię Williams, Toni Collette i Donnie'ego Wahlberga, bo nie wyobrażam sobie w tych rolach lepszych aktorów. Chciałem, by mój film wyprodukowali Frank Marshall, Kathleen Kennedy, Barry Mendel i Sam Mercer, bo ufam ich opiniom i doświadczeniu. Chciałem Taka Fujimoto (zdjęcia), Larry'ego Fultona (scenografia), Joannę Johnston (kostiumy) i Andrew Mondsheina (montaż), bo dane im było pracować przy filmach, które zaliczam do swoich ulubionych. Chciałem zrealizować swój film w Filadelfii nie tylko dlatego, że to moje rodzinne miasto i tam mieszkam, ale przede wszystkim dlatego, że jest to miasto jedyne w swoim rodzaju, oszałamiająco piękne i mające za sobą bogatą historię. Czasem w życiu zdarza ci się, że wiesz, co dla ciebie dobre i nie pójdziesz na żadne kompromisy. Udało mi się pozyskać do współpracy tych, których chciałem i dostać to, co chciałem, a wszystko to znalazło swoje odbicie na ekranie. "Szósty zmysł" to moje jak dotąd najlepsze doświadczenie zawodowe”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Szósty zmysł
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy