Reklama

"Szef wszystkich szefów": GŁOSY PRASY

Realizując niskobudżetową komedię, Lars vonTrier wydaje się odpoczywać po wystawnych choć ascetycznych inscenizacjach Manderlay i Dogville. Opowieść o aktorze, zaangażowanym do odegrania roli fikcyjnego szefa, ma wiele wspólnego z wczesnymi filmami reżysera, jednak jej ton jest wyjątkowo świeży.

Humor Szefa wszystkich szefów miewa całkiem ostre ząbki i potrafi ugryźć. Widzowie świadomi trudnych relacji von Triera z Björk czy Nicole Kidman, mogą zrozumieć film jako alegorię reżyserskich potyczek von Triera z jego aktorami.

"Variety"

Reklama

Po epickich Dogville i Manderlay, Lars von Trier znalazł się w nastroju na żarty. Wszechwiedzący narrator Szefa wszystkich szefów już na wstępie przedstawia film jako skromną komedię, byśmy nie mieli żadnych wątpliwości, z czym mamy do czynienia. Powrót do czarnej komedii, do klimatu znanego z Królestwa i Idiotów zaowocował mieszanką absurdalnego humoru oraz moralnych dylematów i przyniósł najbardziej przystępny film w karierze tego reżysera.

Szef wszystkich szefów pokazuje, że komedia może być bardzo względnym określeniem. Komizm opiera się tu w zasadzie na wyjściowym pomyśle fabularnym, a humor, mimo subtelności, aż iskrzy.

"Screen International"

Szef wszystkich szefów to komedia z elementami farsy. Duńczycy, którzy nie przyzwyczaili nas do tego typu filmów, w końcu postanowili zmusić nas do śmiechu i udało im się to.

Lars von Trier zapowiadał, że chce zrobić film klasyczny i bezpretensjonalny, jednak Szef wszystkich szefów jawi się jako coś wyjątkowego. Niektóre sceny, na przykład seksualne przygody szefa czy napady złości islandzkich partnerów, aż skrzą się od humoru. Mimo pozornej błahości film zawiera całkiem wnikliwą analizę relacji panujących we współczesnych firmach.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Szef wszystkich szefów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy