Reklama

"Szalona miłość - Yves Saint Laurent": WYWIAD Z REŻYSEREM

Mieliśmy już pomysł nakręcenia dokumentu o domu mody Yves'a Saint Laurenta i Pierre'a Bergé, ale producent Hugues Charbonneau i ja uznaliśmy, że życie tych dwóch ludzi zasługuje na bardziej rozbudowany film. Zdążyliśmy nakręcić zdjęcia do dokumentu; ich fragmenty wykorzystuję w filmie "Szalona miłość - Yves Saint Laurent". Filmowi brakowało jednak charakteru kinematograficznego i odpowiedniej narracji wewnętrznej.

Przypomniałem sobie wówczas zdanie wypowiedziane przez Pierre'a Bergé: "Chciałbym założyć muzeum, na frontonie którego widniałby napis: Skąd się biorą pieniądze, dokąd płyną pieniądze?". W muzeum tym znajdowałyby się dzieła Yves'a Saint Laurenta oraz kolekcja dzieł sztuki. Jak jedno zasilało drugie, jak pieniądze krążyły między wybiegami modelek a galeriami i antykwariatami? Postanowiłem zająć się tym zdaniem, rozwinąć ten temat.

Reklama

Zaczęły się spotkania z marszandami. Rozmawialiśmy o guście Bergé i Saint Laurenta, ale też, zawsze, o ich związku. O tym, jak wybierali dzieła. Jeden nigdy nie decydował bez drugiego. Rzadko przychodzili razem, ale ten, który wypatrzył coś interesującego, zaraz mówił drugiemu. Ich niezwykły związek określił charakter kolekcji obrazów i innych dzieł sztuki. Duże znaczenie miała praca obu mężczyzn, sukces i pieniądze, które ten sukces generował.

Poczułem, że uchwyciłem temat.

Zadzwoniłem do Pierre'a Bergé i powiedziałem: "Najciekawsza jest historia panów, i tego powinien dotyczyć film, który chciałbym nakręcić".

Trzeba było jeszcze znaleźć koproducenta, który wraz z nami sprostałby zadaniom tego przedsięwzięcia. Kristina Larsen z wytwórni Films du lendemain spełniła swoją funkcję z energią i talentem.

ZACZYNAJĄ SIĘ ZDJĘCIA:

Pierre Bergé zaznał wszystkiego: walk, sukcesów, wrogości... Ale pieniądze i sława nie chronią przed niczym.

Człowiek ten właśnie zamknął oczy ukochanemu, z którym przeżył 50 lat. W swoim środowisku nie widzę podobnego związku. W mojej rodzinie i w kręgu znajomych nie ma nikogo, kto przeżyłby 50 lat z tą samą osobą.

Postanowiłem opowiedzieć w filmie, z jakich elementów złożona była więź, która na tak długi czas połączyła dwóch ludzi. Praca, stosunek do sztuki, poezji i literatury, które inspirowały Yves'a Saint Laurenta... Wspólna fantazja, nieco trwalsza niż namiętność... Oczywisty wzajemny podziw i chęć zaskakiwania siebie nawzajem.

SFILMOWAĆ MIJAJĄCY CZAS:

Ponieważ Yves Saint Laurent i Pierre Bergé byli postaciami publicznymi, często o czymś zapominano: oni przede wszystkim byli ludźmi, którzy patrzą na siebie, wspierają się, pomagają sobie, mają ochotę trzasnąć drzwiami, odejść, wrócić... Toczy się życie, śmierć jest coraz bliżej... Te wszystkie wątki tworzą tkaninę naszej egzystencji. Świadomość, że czas upływał także dla Saint Laurenta i Bergé, sprawiła, że zapragnąłem nakręcić ten film.

SCENARIUSZ:

Niektórych może to zaskoczyć, ale film dokumentalny także wymaga scenariusza. Musiałem wymyślać różne rzeczy, nie wiedząc, czy w ogóle się zdarzą. Podoba mi się ten wróżebny aspekt kina: film najpierw trzeba wymyślić i napisać. W przeciwnym razie musiałbym szukać w Internecie informacji o tych dwóch sławnych osobach, i zrobiłbym coś metodą kopiuj/wklej... Efekt wcale nie byłby nieciekawy - w przypadku tak silnych osobowości - lecz brakowałoby zwięzłości charakterystycznej dla filmu.

Poprosiłem swoją asystentkę, Eve Guillous, by pisała ze mną ten scenariusz. Pytałem: "A tutaj, co twoim zdaniem powinien powiedzieć Pierre Bergé?". Wyobrażaliśmy sobie różne wypowiedzi. Zapisywaliśmy je, ale nie znalazły się w filmie, gdyż były czystymi wymysłami. Układałem pytania do Pierre'a Bergé, inspirując się odpowiedziami, które sobie wyobrażałem. Później przeredagowałem pytania, dopasowałem odpowiedzi prawdziwych. Praca przypominała kierowanie aktorami na planie filmu fabularnego: u podstawy leży scenariusz, ale później odtwórcy ról wymyślają i proponują własne wersje.

CZAS ROZMÓW:

Pierre Bergé jest bardzo aktywny, silnie zaangażowany w działalność w stowarzyszeniach. W ciągu czterech miesięcy spotkaliśmy się sześciokrotnie, by porozmawiać. Ten brak pośpiechu okazał się bardzo korzystny. Pierre miał czas na "wypełnienie się słowami", które później mi mówił; korygował też pewne odpowiedzi, mogąc zastanawiać się między sesjami. Ja również skorzystałem. Miałem dużo czasu, by doszlifować niektóre pytania, dopasowując je do wypowiedzi Pierre'a, a także, z ekipą, popracować nad zdjęciami.

ZAKORZENIENIE W EPOCE:

Pierre Bergé i Yves Saint Laurent byli osobami publicznymi. Żyli zgodnie z duchem swoich czasów. Ulegali presji epoki, w której rozkwitał ich sukces. Narkotyki, alkohol, depresja... z jakiej przyczyny? Musiałem pokazać świat, który ich otaczał: oklaski, pochlebstwa, zniecierpliwienie, niekończące się żądania, napięcie, które niszczy.

ZDJĘCIA ARCHIWALNE JAK POSTACI:

Materiałów archiwalnych było tyle, że musieliśmy wykonać ogromną pracę. Z montażystką, Dominique Auvray, obejrzałem kilkadziesiąt godzin nagrań filmowych i około stu tysięcy zdjęć. Czerpaliśmy z tego materiału, oczywiście wiele wycinając.

Materiały archiwalne są jak świadkowie w sądzie. Nie tylko ilustrują chwile; także proponują swoją wersję zdarzeń. W końcu zacząłem je uznawać za aktorów.

Obrobiliśmy i przetworzyliśmy na wersję czarno-białą zdjęcia nakręcone podczas pożegnania Yves'a Saint Laurenta. Zaczynają nasz film. Całkowicie przemontowaliśmy ten materiał, dodając przebitki. Spełniło się marzenie każdego reżysera: główny aktor, przestawiony jak prawdziwa gwiazda, otwiera film - choć akurat wypowiada słowa pożegnania.

URODA MIEJSC:

Staram się być "oglądaczem", szukam oznak i śladów piękna. Nie czuję się teoretykiem, lecz spacerowiczem, który pragnie sprawić sobie przyjemność. Przysiąść na ławeczce, przyglądać się światu i wymyślać własne nauki humanistyczne.

Czasami biorę porzuconą książkę, czytam losowo wybraną stronę. Może to sprawić, że zapragnę przeczytać książkę od początku. Komponując sceny, można spacerować w taki sam sposób, nie łączyć za wszelką cenę zdarzeń, lecz być w zgodzie z samym sobą.

MUZYKA AUTORSTWA GOME AGUIARA:

Chciałem, by muzyka w filmie przywoływała zarówno melancholię przeszłości i napięcia teraźniejszości. I to właśnie wyraża fortepian: melodia w prawej ręce jest nostalgiczna, kołysze nas jak powracający refren, podczas gdy lewa ręka wybija rytm, nie pozwalając nam oderwać się od rzeczywistości. Partia basowa nadaje tempo naszym krokom, pilnuje, byśmy nie odbiegali myślami od tematu.

JEDEN KRĄG:

W filmie, Pierre Bergé i Yves Saint Laurent wydają się być zamknięci w jednym kręgu. Konstrukcja scen przywodzi na myśl obracające się koła; efekt ten podkreśla muzyka. Otacza nas życie, śmierć i możliwa kontynuacja egzystencji poprzez mit.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy