"Syriana": KIEROWNICTWO PRODUKCJI
Syriana była kręcona częściej w plenerze niż w studiach filmowych, a zespół produkcyjny podróżował po całym świecie, by uchwycić niemożliwą do podrobienia esencję krajobrazów i społeczeństw, które pokazano w filmie. – Nie da się na przykład imitować światła dziennego w Zatoce Perskiej – mówi Gaghan. – Przez cały czas w Dubaju wznoszonych jest tyle budowli, że w powietrzu unosi się ogromna ilość pyłu. Dlatego zarówno latem, jak i zimą, niebo ma tam kolor ołowiany. Tego nie da się skopiować w Stanach Zjednoczonych.
Plenery służyły także do skoncentrowania aktorów i filmowców na tym, co chcieli ująć w filmie. – W momencie przyjazdu w plener człowiek dokładnie wyczuwa, co chce zrobić – tłumaczy Clooney. – Pobyt na przykład w kraju Trzeciego Świata nie jest odczuciem, które można stworzyć kręcąc zdjęcia w studiu filmowym. Gdy się jest w Maroku, pięć razy w ciągu dnia wyją syreny i wszyscy zatrzymują samochody, wysiadają z nich na środku drogi, klękają i zaczynają się modlić. Przebywanie w danym miejscu uzupełnia dzieło artystyczne, którego fabuła się tam rozgrywa.
Nadanie wizualnej ciągłości przeplatającym się wątkom filmu było zadaniem operatora filmowego, Roberta Elswita, znanego ze zdjęć do Magnolii, Jutro nie umiera nigdy oraz do Boogie Nights. Elswit nakręcił cały ten film za pomocą dwóch ręcznych kamer. Takie niecodzienne podejście operatora do zdjęć miało nadać filmowi quasi-dokumentalnego stylu, dając poczucie zakulisowej intymności i pośpiechu podobnego do zdjęć ze skrótów wiadomości telewizyjnych, których nie mogły zapewnić gładkie ujęcia z kamery poruszającej się na statywie.
Kierownik produkcji Dan Weil (Tożsamość Bourne’a, Piąty element) przekroczył wiele granic państwowych i ekonomicznych, tworząc plany zdjęciowe od pałacu emira, aż po skromne baraki, w których mieszkają sezonowi robotnicy z pól naftowych.
Ekipa złożona z około 200 osób oraz stuosobowa obsada objechały trzy kontynenty w ciągu pięciu miesięcy kręcenia zdjęć do Syriany. Produkcję filmu rozpoczęto w rezerwacie zwierząt, który location manager, Todd Christensen, znalazł w Hondo w stanie Teksas, około godziny drogi na zachód od San Antonio. Na ponad 37 tysiącach hektarów ziemi 777 Ranch posiada jedne z największych stad egzotycznych zwierząt w Ameryce Północnej. Od ponad 40 lat jest to mekka dla myśliwych i fotografów, gdzie znaleźć można ponad 50 gatunków między innymi zwierzyny płowej, antylop, gazeli, oryksów, koziorożców, kóz, owiec i bizonów, a także innych zwierząt pochodzących z równin, dżungli i lasów całego świata.
Następnie zdjęcia przeniesiono na wschód USA, do Waszyngtonu, Baltimore i Annapolis, gdzie do pracy nad filmem dołączyli George Clooney i Matt Damon.
Mimo surowych obostrzeń po 11 września, zespołowi produkcyjnemu pozwolono robić zdjęcia na ulicach Waszyngtonu, niedaleko Białego Domu i Kapitolu. Autorzy filmu mieli nadzieję, że polityczna równowaga w scenariuszu pomoże im w negocjowaniu zezwoleń na kręcenie zdjęć w politycznie wrażliwym centrum decyzyjnym państwa. Christensen musiał spotkać się z zespołem 12 pracowników Departamentu Sprawiedliwości, którzy mieli zdecydować, czy i jak będą kręcone zdjęcia w Waszyngtonie. Choć we wszystkich miejscach obowiązywały surowe przepisy bezpieczeństwa, udało się osiągnąć to, co zaplanowano.
Zespół uzyskał także rzadko wydawane zezwolenie na zdjęcia wokół budynku Kapitolu Stanu Maryland w Annapolis. Innymi lokalizacjami w USA były: biblioteka Enocha Pratta w Waszyngtonie, która posłużyła jako biuro Donalda Farisha w Departamencie Sprawiedliwości, tania restauracyjka z lat 40. w centrum Baltimore, zwana „Sip n’ Bite”, w której Bob Barnes odbywa intensywną nocną rozmowę z Deanem Whitingiem oraz leśne okolice biura kancelarii prawniczej Piper Rudnick, które posłużyło jako centrala CIA. W południowym Baltimore zespół produkcyjny stworzył także pole naftowe Tengiz na terenie budowy zakładu przemysłowego.
Następnie ekipa udała się na zdjęcia do Casablanki. Casablanca, największe miasto w Maroku i stolica handlowa tego państwa, położona jest przy największym i najbardziej ruchliwym porcie świata. Choć w kraju religią dominującą jest Islam – a w mieście znajduje się największa po Mekce świątynia muzułmańska – Casablanca posiada liczną i aktywną społeczność żydowską, co jest dowodem na tradycyjną tolerancyjność tego miasta. W 2003 roku, następnego dnia po ataku zamachowców-samobójców na kilka celów w mieście, w tym na firmę należącą do Żydów i na cmentarz żydowski, dwa miliony ludzi wyszło na ulice protestować przeciwko radykalnemu fundamentalizmowi. Syriana była pierwszym nakręconym tam filmem od czasu ataków bombowych, a podjęte środki bezpieczeństwa były szeroko zakrojone.
Casablanca posłużyła jako lokalizacja zastępcza dla trzech innych, w których filmowanie nie było możliwe z powodu jeszcze większych restrykcji: Teheranu, Bejrutu i nieokreślonego kraju w Zatoce Perskiej. Co ciekawe, Casablanca jest prawie identyczna w swym wyglądzie jak Bejrut – miasto nad zatoką z dominującą architekturą francuską. Duża część Bejrutu została odbudowana i wygląda jak nowoczesne miasto, co mogło być trudne do odtworzenia w Maroku, jednak Gaghan nie miał zamiaru robić zdjęć „na widokówki”, decydując się zamiast tego na uchwycenie środowiska przypominającego starsze części Bejrutu.
Teheran także jest nieco bardziej ograniczoną wersją Casablanki, otoczoną jednakże wysokimi górami, które można zobaczyć z każdej części miasta. Ekipa nie szukała ujęć perspektywicznych, a raczej budynków przypominających Teheran, bez konkretnych cech charakterystycznych. Największym wyzwaniem podczas odtwarzania Teheranu w Casablance było pozbawienie miasta wpływów francuskich i marokańskich.
Ekipa musiała powiesić plakat Ajatollaha Chomeiniego w szczególnie uczęszczanej części miasta, co spowodowało zdziwienie wielu przechodniów w tym rządzonym przez świeckie władze islamskim kraju. Należało się także zająć innymi szczegółami, aby autentycznie odtworzyć kraj rządzony ortodoksyjnymi prawami religijnymi. Trzeba było usunąć motyw kart do gry w sklepie z kebabem, ponieważ w Iranie hazard jest niedozwolony, a aktorki musiały pamiętać o założeniu chustek na głowy przed wyjściem na ulicę.
Filmowcy musieli także poradzić sobie z kilkoma uprzedzeniami politycznymi. Zdjęcie flag marokańskich i wciągnięcie flag Libanu było do przyjęcia, jednak problem sprawiło umieszczenie flagi Iranu. Ekipa musiała także uzyskać zezwolenie na umieszczenie tankowca w porcie, niedaleko największej rafinerii w Maroku i zamknięcie jej na trzy dni, co wymagało nieco dyplomatycznych zabiegów.
Mieszkający w Paryżu kierownik produkcji, Dan Weil, miał już w życiu sporo do czynienia z Bliskim Wschodem i wiele ze swych obserwacji z podróży włączył w dzieło tworzenia realizmu, jakiego wymagał Gaghan. Weil, którego doświadczenie obejmuje różne style filmowe – od wybitnie wystylizowanego Piątego elementu, aż po Tożsamość Bourne’a w stylu cinéma vérité, wyjaśnia, dlaczego większe znaczenie dla Syriany miało kręcenie zdjęć w plenerach niż budowanie planów w hali.
– Kręcenie Bejrutu w Casablance było stosunkowo łatwe, jednak wykorzystanie miasta w roli Teheranu okazało się bardzie skomplikowane – zauważa kierownik produkcji. – My na Zachodzie postrzegamy Teheran jako miasto arabskie, podczas gdy przypomina ono w rzeczywistości miasto ukraińskie. Kiedy się spojrzy na zdjęcia, kojarzy się bardziej z Kijowem lub Odessą. Ludzie są muzułmanami, ale nie Arabami.
Wśród lokalizacji w Casablance znalazł się historyczny sztab armii francuskiej w Starej Medynie, brzeg plaży wzdłuż wybrzeża wypoczynkowego, budynki władz miasta i uboga część śródmieścia, w której większość mieszkańców nie miała telewizji, a wielu nawet elektryczności.
Po zakończeniu zdjęć w Casablance ekipa przeniosła się do Genewy. Mimo swego piękna i znaczenia historycznego, w tym europejskim mieście nie nakręcono żadnego większego filmu od czasu kilkudniowych zdjęć do GoldenEye dziesięć lat wcześniej.
Apartament prezydencki w wielkim Hotelu President Wilson, sąsiadującym z siedzibą byłej Ligi Narodów, służył jako plan do kilku scen, w których emir i jego synowie prowadzą swe interesy.
Zdjęcia kręcono także w Ogrodzie Angielskim, stworzonym w 1854 roku, oraz na lewym brzegu Jeziora Genewskiego, na tle słynnej fontanny Le Jet D’Eau. Inne ważne sceny zarejestrowano w banku, który posłużył za dom maklerski – miejsce pracy Bryana Woodmana oraz w prywatnym domu, który był szczęśliwym gniazdkiem Woodmanów, zanim tragedia odmieniła ich życie. Akurat w tej okolicy znajdują się także domy należące do najstarszego syna założyciela Arabii Saudyjskiej oraz hinduskiego księcia. Ekipa wykorzystała także największy w mieście cmentarz, Cimetière des Rois (Cmentarz Królów), założony w XVI wielu, jako miejsce pochówku małego Maxa Woodmana.
Z Genewy ekipa wyruszyła do Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Emiraty są jednym z najmłodszych na świecie państw, ponieważ oficjalnie zadeklarowały zjednoczenie państw narodowych dopiero w 1971 roku, gdy siedmiu emirów władających siedmioma różnymi sąsiadującymi ze sobą terytoriami połączyło siły pod przywództwem oświeconego władcy, by stworzyć Zjednoczone Emiraty Arabskie, których jednym ze stanów jest Dubaj.
Tereny ZEA, uwzględniając prozachodnie nastawienie władz, są idealnym miejscem do kręcenia filmów. Szczególnie Dubaj ma wszystkie elementy, które chce się umieścić w filmie – plażę, góry, pustynię i supernowoczesne miasto.
Nigdy w Dubaju nie kręcono ważniejszych filmów zachodnich za oficjalnymi zezwoleniami. Michael Winterbottom dokonał przełomu kręcąc kilka futurystycznych scen do filmu Kodeks 46 wewnątrz i wokół betonowych korytarzy tej szybko rozwijającej się metropolii, ale było to raczej kręcenie „partyzanckie”, bez zezwoleń, a na pewno bez zaawansowanego technicznie sprzętu i statusu, jakim cieszy się Syriana.
Film jest naładowany wyjątkowym potencjalnym dynamitem dyplomatycznym, jak na pionierską produkcję filmową w tym arabskim kraju – Emiraty są bliskim sojusznikiem Jemenu, Kataru i Arabii Saudyjskiej, których władze mogły nie przyjąć z sympatią niektórych obrazów islamskiego fundamentalizmu i niezadowolenia wśród pracujących tam imigrantów.
Ponadto, film miał być tam kręcony podczas najważniejszego ze świąt muzułmańskich – trwającego miesiąc ramadanu nakazującego post i modlitwę, niedopuszczającego jedzenia, picia, palenia czy żucia gumy w godzinach dziennych. Wielu członków ekipy, a także lokalnie zatrudnionych pomocników, przestrzegało nakazów religijnych, a zespół produkcyjny dokonał, co w jego mocy, by wykazać szacunek dla święta i dostosować się do okoliczności. Ustawiono specjalne namioty, w których nieprzestrzegający święta członkowie ekipy mogli jeść i pić poza widokiem poszczących, a tuż po zachodzie słońca pracę zwalniano i podawano śniadanie przed przystąpieniem do dalszej części zdjęć.
Fakt, iż nie było wcześniej przypadku, na którym można by przewidzieć potencjalne rezultaty zdjęć, były powodem, dla którego filmowcy początkowo wahali się nad przyjazdem do Dubaju. Jednak rozwój interesów krajów Zachodu w ZEA, oświecone władze państwa oraz istnienie doświadczonej spółki produkującej reklamy telewizyjne w Dubaju przekonały producentów, że plan może się powieść.
Choć Dubaj stawiał przed autorami filmu wyjątkowe wyzwania, oferował także możliwości kinowe, których nie sposób znaleźć gdziekolwiek indziej na świecie. Początkowo planowano, że zdjęcia do Syriany będą kręcone w Dubaju przez cztery dni, przy czym miasto miało posłużyć głównie jako tło, jednak gdy producenci zobaczyli, co proponuje Dubaj, zdecydowali się wydłużyć zdjęcia do czterech tygodni.
– Ciekawe w Dubaju jest to, że jest on bardzo nowoczesnym miastem – chyba jedynym dużym miastem zbudowanym w XXI wieku – mówi Weil. – Interesujący był fakt, że wygląda ono bardzo podobnie do niektórych nowoczesnych miast amerykańskich, takich jak Houston, które również zbudowano dzięki bogactwu płynącemu z ropy naftowej. Zdjęć jednak nie dało się nakręcić w Ameryce, ponieważ państwa Zatoki perskiej mają swój specyficzny charakter, którego nie da się znaleźć nigdzie indziej.
Władze miejskie Dubaju, niezależny organ władzy z ramienia ZEA, miały pewne obiekcje co do treści filmu i terminu zdjęć, które trzeba było pokonać. Ostatecznie jednak stwierdzono, że wydanie firmie zezwolenia na realizację zdjęć – nawet podczas świętego miesiąca ramadanu – przyniosłoby państwu więcej korzyści niż strat. Dubaj chce rozwijać własny przemysł filmowy, a jego władze chciały pokazać, że są otwarte na znaczną swobodę twórczej ekspresji. – Dubaj jest naprawdę wyjątkowy – mówi Gaghan. – Ludzie podejmują się tam dość zaskakującego eksperymentu. Chcą stworzyć gospodarkę niezależną od ropy, realizując pomysł stworzenia z miasta ośrodka technologicznego.
W kilku najważniejszych scenach Dubaj udowodnił swą wszechstronność. Royal Mirage Hotel, największy ośrodek wypoczynkowy na dubajskiej plaży Jumeira, posłużył jako posiadłość Marbella emira. Ośrodek Al-Maha, zlokalizowany w rezerwacie o powierzchni 225 km2 i nazywany „pierwszym arabskim ośrodkiem ekoturystyki”, stał się scenerią energetycznego spotkania księcia Nasera z Bryanem Woodmanem. Hotel Shangri-La stał się nie tylko miejscem zamieszkania ekipy i obsady filmu, ale został także wykorzystany do kilku scen we wnętrzach oraz jako część kulminacyjnej sekwencji na przyjęciu u emira.
Do produkcji wykorzystano także rozległą pustynię oraz bogate tło miasta, potok oddzielający Dubaj od sąsiedniej Deiry oraz baraki przy placu budowy, w których mieszkają pracujący imigranci. W spiekocie pustyni temperatura sięgała czasami 49°C.