Reklama

"Święty dym": PRODUKCJA

Producentka i reżyser postanowiły zaprosić do współpracy Janet Patterson (scenografia i kostiumy), nominowaną wcześniej do Oscara za inne filmy Campion – „FORTEPIAN” i „PORTERET DAMY”. Nowym członkiem ekipy został operator Dion Beebe.

Janet Patterson: „W ‘ŚWIĘTYM DYMIE’ pustynia powinna być nieomal trzecim bohaterem, przytłaczającym naszych bohaterów, a jednocześnie czymś o niewysłowionej urodzie. Są takie momenty w filmie, kiedy dramat człowieka wydaje się nieporównywalnie malutki, przytłoczony przez piękno i ogrom krajobrazu”.

Reklama

Mówią, że trudno przedstawić dobrze krajobraz w filmie. W wielu aspektach nie wygląda to dobrze. Ale kiedy do ekipy dołączył Dion Beebe, okazało się, że ma on niesłychane wyczucie piękna przyrody. Dlatego Dion wniósł do filmu jedną niezwykłą rzecz: czystość i prostotę w filmowaniu pustyni.

Trzynastotygodniowy okres zdjęciowy rozpoczął się od sześciu tygodni prac w niewielkim miasteczku Hawker (zaledwie 800 mieszkańców). Ekipa filmu została przez miejscowych określona jako ,,pechowcy", bowiem, co dla tego miejsca jest ponoć nietypowe, niemal przez cały okres zdjęciowy padał deszcz. Bardzo często ekipa musiała oczyszczać sprzęt z błota i kurzu.

Jan Chapman: „Praca w Hawker była niesłychanie wyczerpująca, przede wszystkim ze względu na kłopoty pogodowe, ale także z powodu wielkich odległości między planami filmu. Muszę jednak stwierdzić, że niezwykłe, dzikie piękno krajobrazu pozwalało niejednokrotnie pokonać wszelkie stresy. A Dion wykonał niezwykłą pracę, wspaniale osadzając naszych bohaterów w tym dzikim krajobrazie”.

Po Hawker przyszedł czas na pracę w Sidney, odbywającą się przede wszystkim w studio, gdzie Jane Campion realizowała niemal wszystkie sceny rozgrywające się we wnętrzach.

Jan Chapman: „To był niezwykle trudny okres, pochłaniający najwięcej czasu. Ale warto było tyle poświęcić, żeby móc obserwować niezwykłe kreacje, tworzone przez Kate i Harveya. Zaszokowała mnie gra ich twarzy na zbliżeniach. I jeszcze piękno Kate, niezwykle posągowe, bardzo kobiece. Filmowanie w Indiach było niewiarygodnie trudne. Dzień w dzień temperatura nie schodziła poniżej czterdziestu stopni. Pamiętam, jak po lunchu podeszłam i zapytałam o coś Jane. Odpowiedziała mi: ‘,Nie mów. Po prostu nic nie mów. Jest za gorąco. To jest nie do wytrzymania. Robimy jednak, co się da’". Usiłowali nakręcić ujęcie mając 6 tysięcy widzów. A jednak ekipa wracała co wieczór do hotelu rozpromieniona, że udało się pokonać wszelkie przeciwności.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Święty dym
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy