"Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street": MUZYKA I PIOSENKI
"Muzyczna strona filmu była dla nas bardzo ważna" -podkreśla Zanuck. - "Nasza historia opowiadana jest poprzez muzykę. Chcieliśmy, aby każdy członek obsady sam wykonywał swoje piosenki. W filmie wszyscy aktorzy śpiewają własnym głosem".
A jednak, z wyjątkiem Laury Michelle Kelly, która gra rolę żebraczki, żaden inny członek obsady Sweeneya Todda nie jest profesjonalnym wokalistą.
"Stephen Sondheim pisze najbardziej skomplikowaną i wymagającą muzykę w historii musicalu, dlatego dla naszych aktorów wykonywanie jego piosenek jest wyzwaniem porównywalnym z wspinaniem się na Mount Everest bez butli z tlenem i Szerpów" - wyjaśnia John Logan.
Po to, aby aktorzy mogli ćwiczyć sceny przy muzyce, Mike Higham, producent muzyczny, z którym Burton współpracował wcześniej przy Gnijącej pannie młodej, stworzył wersję ścieżki dźwiękowej bez piosenek.
"Niesamowicie było nauczyć się słyszeć i rozróżniać różne warstwy dźwięków, sekcję smyczków, sekcję instrumentów dętych, usłyszeć je wszystkie prawie oddzielnie od siebie, w izolacji - to naprawdę otworzyło mi oczy" - opisuje swoje przeżycia Depp. Aktor nagrał większość swoich piosenek na płycie demo w Los Angeles, ale w Londynie nagrał je od nowa. "Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, jakie to skomplikowane. Nawet kiedy widziałem przedstawienia, albo słuchałem płyty, nie wydawało mi się to wcale takie skomplikowane. Ale kiedy usłyszy się muzykę bez wokalu, człowiek uświadamia sobie, że muzyka Sondheima jest niesłychanie wyrafinowana, pełna dysonansów".
"Momenty harmonii w ścieżce dźwiękowej Sweeneya Todda są tak piękne, bo są nieoczekiwane" - dodaje Bonham Carter. - "Ale to, co kocham w tej muzyce najbardziej, to jej wymiar emocjonalny. Jedna z moich piosenek to "Wait". To piękna kołysanka. Wydaje się prosta, ale kiedy dokładniej się w nią wsłuchamy, jest upiorna. Śpiewam ją z towarzyszeniem pianina, i akompaniament składa się prawie z samych dysonansów. Oczywiście, pokazuje to stan duszy Sweeneya. Wiele tematów muzycznych i wyczuwalne w nim napięcie, które nigdy nie opada, jest odbiciem stanu umysłu, serca i duszy Sweeneya".
Ścieżka dźwiękowa została nagrana podczas czterech dni w London Air Studios przez sześćdziesięcioczteroosobową orkiestrę skompletowaną specjalnie na potrzeby filmu. Jest to największa orkiestra, jaka kiedykolwiek wykonywała muzykę Sondheima. "Dodaliśmy 30 par skrzypiec, więcej rogów i tubę, po to, żeby nasza orkiestra brzmiała pełniej, szerzej i lepiej" - opowiada Higham. - "Dzięki temu ma ona swoje własne, unikalne brzmienie".
Proces nagrywania muzyki był nadzorowany przez Stephena Sondheima, a orkiestrą dyrygował współpracujący z nim Paul Gemignani. "Siedzieć tam z Timem po jednej stronie i Stephenem Sondheimem po drugiej, to było fascynujące przeżycie dla nas wszystkich" - opowiada Zanuck. - "Stephen był w swoim żywiole, potrafi usłyszeć flet, który lekko wypada z tonacji, tak jak Tim kątem oka może zauważyć, co robi jakiś statysta pięćdziesiąt metrów dalej".
Po zakończeniu prac nad nagraniem muzyki, następnym etapem było nagranie piosenek. Ale zanim zaczęto je nagrywać, wszyscy aktorzy odbyli próby, śpiewając swoje piosenki przed Sondheimem, który specjalnie przyleciał na kilka dni do Londynu, żeby ich usłyszeć. "To było potwornie stresujące" - wspomina Bonham Carter. - "Wiedziałam, że Sondheim zaaprobował obsadzenie mnie w mojej roli. Ale teraz musiałam przed nim zaśpiewać. Ale na szczęście spodobało mu się moje wykonanie".
Timothy Spall dodaje: "Potrafię śpiewać, ale nie jestem profesjonalnym wokalistą. Śpiewanie przed Sondheimem było trochę jak granie Hamleta przed Szekspirem".
Naturalnie, Sondheimowi zależało na wysokim poziomie muzycznym filmu, ale interesowała go też strona aktorska. Kompozytor tłumaczy: "Wolę śpiewających aktorów, niż wokalistów, którzy usiłują grać. Może ich piosenki nie są idealne od strony muzycznej, ale popychają akcję do przodu, a to jest moim zdaniem najważniejsze".
Nagrywanie piosenek zajęło sześć tygodni w listopadzie i grudniu 2006 r. i odbyło się w Air Studios oraz Eden Studios w Londynie. "Co prawda nagrałem większość piosenek na moim demo w Los Angeles - opowiada Depp - ale później w Londynie i tak nagrałem je jeszcze raz z towarzyszeniem orkiestry. Cały ten proces w dziwny sposób wydawał mi się naturalny, w końcu muzyka jest moją pierwszą miłością".
Jednak to Bonham Carter miała najtrudniejsze zadanie. Nie tylko miała do zaśpiewania najwięcej utworów, ale też były one najbardziej skomplikowane. Znakiem rozpoznawczym jej bohaterki jest piosenka "The Worst Pies In London", podczas śpiewania której pani Lovett piecze tytułowy pasztet. "To bardzo błyskotliwa piosenka" - twierdzi aktorka. - "Sondheim napisał ją jako prawdziwy popis aktorskich możliwości. Jest bardzo skomplikowana. Tempo jest bardzo szybkie, a w dodatku ta piosenka w cudowny sposób pokazuje charakter pani Lovett. Widzimy ją rozwibrowaną, szaleńczą, energetyczną. Ta piosenka pokazuje, jak myśli i działa pani Lovett. A jednocześnie prezentuje pewne fakty dotyczące jej życia: to, że jest właścicielką piekarni, że piekarnia podupada, a pani Lovett jest zgorzkniała. I w dodatku pani Lovett w trakcie śpiewania piecze pasztet, więc jest to naprawdę ciężka praca".
Bonham Carter wzięła nawet kilka lekcji pieczenia ciast i pasztetów od specjalistki w zakresie kuchni historycznej. Ruchy jej postaci podczas pieczenia musiały zostać zsynchronizowane z muzyką oraz wzięte pod uwagę podczas nagrywania ścieżki dźwiękowej. "Kiedy kręcisz film, musisz wykonywać każdy ruch przy każdym dublu dokładnie tak samo, aby zapewnić zgodność na etapie montażu" - wyjaśnia Bonham Carter. - "Przy tej piosence, każdy mój ruch musiał być wykonywany w dokładnie tym samym momencie piosenki. Myślę, że zaśpiewałam do tej pory tę piosenkę około pięciuset razy, najpierw ćwicząc odpowiednie ruchy, potem podczas przesłuchań pracując nad jakością śpiewu, a potem nagrywając różne wersje i podejmując decyzję, która z nich ostatecznie znajdzie się w filmie".
Ponieważ w Sweeneyu Toddzie historia opowiadana jest głównie za pośrednictwem piosenek i muzyki, a nie dialogów, podczas nagrywania piosenek chodziło o coś więcej, niż tylko techniczną doskonałość. Aktorzy najpierw nagrali swoje piosenki, a dopiero potem rozpoczęły się zdjęcia do filmu. Oznaczało to, że będą później podczas zdjęć śpiewać z playbacku. Dlatego wykonanie piosenek w studio nagraniowym musiało też być bezbłędne z aktorskiego punktu widzenia. Aktorzy już podczas nagrywania piosenek musieli znaleźć pomysł na swoje postacie i utożsamić się z nimi - mimo że zdjęcia miały się rozpocząć kilka miesięcy później. "To wymagało narzucenia sobie bardzo odmiennej dyscypliny" - opowiada Depp. - "Kiedy nagrałeś piosenkę, nic już nie można było zmienić. Dokonywało się wiążących decyzji dotyczących swojej postaci na długie miesiące przed rozpoczęciem zdjęć. A jednocześnie podczas zdjęć trzeba było jakoś dopasować się do nagrania i jeszcze je ulepszyć, sprawić, żeby było bardziej przekonujące".
Zdjęcia do filmu rozpoczęły się 5 lutego 2007 r. w wytwórni filmowej Pinewood w Anglii. Burton nakręcił tam wcześniej Batmana oraz Charliego i fabrykę czekolady. Podczas zdjęć aktorzy musieli zsynchronizować ruchy ust z playbackiem, co sprawia czasem trudności nawet profesjonalnym wokalistom. "Trzeba starać się grać tak, jakby się brało udział w danej scenie po raz pierwszy, ale jednocześnie trzeba pozwolić dać się prowadzić nawykom wypracowanym podczas wcześniejszych nagrań" - opisuje ten proces Bonham Carter. - "Nie można sprawiać wrażenia, że śpiewa się z pamięci, że człowiek stara się coś zilustrować czy zademonstrować swoimi gestami. Trzeba po prostu wykonywać gesty i starać się, żeby wyszło to naturalnie. Czasem myślałam, że wolałabym zaśpiewać te piosenki na żywo podczas zdjęć, ale wtedy oczywiście jakość dźwięku byłaby dużo gorsza".
"Obserwując Helenę i Johnny'ego, byłam pod wrażeniem" - opowiada Laura Michelle Kelly, profesjonalna wokalistka musicalowa, która w Sweeneyu Toddzie debiutuje na ekranie. - "Nigdy bym nie przypuszczała, że po raz pierwszy śpiewają publicznie. Wszyscy sprawiali wrażenie tak pewnych siebie. Ważna jest umiejętność przekazania śpiewem emocji, to, żeby nie śpiewać mechanicznie - i tutaj właśnie oboje pokazali swój kunszt. Wielu profesjonalistów uważa, że piosenki Sondheima należą do najtrudniejszego repertuaru, ze swoimi zmianami tempa i melodii. Wszystkie są bardzo trudne technicznie. Wielu ludzi przygotowuje się do ich śpiewania przez lata. A tymczasem tych dwoje śpiewa je całkiem naturalnie. Wiele się nauczyłam, obserwując ich pracę".
Burton uważał, że z filmu należy usunąć wszystkie typowe "broadwayowskie" chwyty jeśli chodzi o muzykę oraz aktorstwo. "Na Broadwayu widzowie są przyzwyczajeni do tego, że piosenki kończą się grzmiącym "ta-tam", które jest dla nich sygnałem, że pora zacząć klaskać. Nie można przenieść tego efektu do filmu" - wyjaśnia reżyser - "Z jednej strony wydawało mi się, że kręcę film niemy, i dlatego potrzebny jest pewien specjalny styl aktorski, lekko przerysowany i bardzo ekspresyjny, ale z drugiej strony jak ognia unikałem broadwayowskiego sposobu śpiewania. Chociaż zostało może kilka takich scen? Musiałem znaleźć równowagę między tymi skrajnościami. Zależało mi na ekspresyjnej grze w stylu kina niemego albo starego filmu grozy, ale starałem się unikać typowej dla Broadwayu szarży".
"To nie jest nagranie broadwayowskiego musicalu, tylko film" - podkreśla Logan. - "Tim był bardzo wyczulony na zbyt ekspresyjną grę aktorską, na koturnowość, na przesadne "upiększanie" swojej gry i staranie się, żeby była ona widoczna nawet z galerii. W musicalu jest miejsce na taki nadmiar ekspresji aktorskiej, na używanie zbyt grubej kreski - to w końcu historia o szalejących namiętnościach, pełna nieco patetycznej muzyki. Ale Tim był bardzo czujny, starał się utrzymać realizm i prawdę. Chciał pokazać prawdziwych ludzi, którzy stają się uczestnikami tragicznych wydarzeń. Nie uciekał od pokazywania rozpaczy i skrajnych emocji. Jako miłośnik teatru i kinoman muszę stwierdzić, że to była genialna strategia. Tim tak jakby mówił : `Szanujemy i kochamy musical. Zawsze będziemy o nim pamiętali. Ale to, co robimy, ma być przede wszystkim filmem kinowym'".