Reklama

"Straż dzienna": TWORZENIE WIZJI STRAŻY DZIENNEJ

W dużym stopniu STRAŻ DZIENNA zawdzięcza swą sugestywność niezwykłej energii wizualnej - udało się nakreślić na ekranie fantastyczny świat o skali, którą można porównać ze światem "Gwiezdnych wojen" i "Matriksa", a zarazem przynosi oryginalny obraz współczesnej Moskwy. W świecie STRAŻY DZIENNEJ wszystko jest możliwe - zapuszczone stare mieszkanie w bloku może okazać się kryjówką wampirów, zaś zwykły moskiewski mechanik - ukrywającym się czarownikiem.

Zdaniem reżysera Timura Biekmambietowa, przydanie filmowi oryginalnego stylu wizualnego było jednym z kluczowych jego założeń. Absolwent taszkienckiego Instytutu Sztuk Teatralnych, gdzie studiował scenografię teatralną i filmową, pochyla się nad każdym detalem swoich filmów: "Jestem artystą - mówi. - Studiowałem rysunek przez osiem lat rysowałem i nadal lubię to robić".

Reklama

Jego wizja STRAŻY DZIENNEJ wywodzi się z wykreowanej przez niego mitologii obracającej się wokół zdezelowanych rosyjskich samochodów, mebli i domów, które stanowią spuściznę po Związku Radzieckim. "Chcieliśmy, aby cała ta niemodna sowiecka brzydota stała się elementem świata magicznego - tłumaczy. - Rosjanie zwykle wstydzą tego, co posiadają: starych krzeseł i foteli, hałaśliwych i kiepskich samochodów oraz brudnych, szarych blokowisk, gdzie mieszkają. Wydało się to nam smutne, bo nikt nie wie naprawdę, co jest dobre, a co złe. Postanowiliśmy pokazać, że stare krzesło może być najlepsze, a stary samochód - najmodniejszy. I to zadziałało".

Istotnie, wizja zaproponowana przez film przeniknęła do rosyjskiej kultury popularniej. Dialogami z filmu mówi dziś moskiewska ulica, a długi płaszcz Antona stał się ostatnim krzykiem mody. "Kostiumy, które noszą członkowie Straży nocnej, a zwłaszcza długie płaszcze, są dziś bardzo modne - zauważa Biekmambietow - niemal kultowe".

STRAŻ DZIENNA, zdaniem reżysera, powinna zmienić wizerunek rosyjskiego kina, gdzie przez lata państwowej kinematografii preferowano długie ujęcia i powolne tempo rozwoju akcji. Tu akcja rozwija się błyskawicznie, a w filmie dominuje dynamiczny montaż - i od tego stylu nie będzie odwrotu.

"Młodzi widzowie lubią ten język kina, lubią energię teledysków i czystość przekazu filmów reklamowych - komentuje reżyser. - Lubią szybką, dramatyczną akcję. Wybraliśmy ten styl, bo czuliśmy, że przemówi do naszej widowni, a poza tym sami go lubimy jako filmowcy".

Prezentując własną wizję otaczającego go świata, Biekmambietow chciał pokazać na ekranie Moskwę taką, jaką nikt jej jeszcze widział - jako metropolię tętniącą życiem, młodzieńczą i dynamiczną. "Typowy obraz Moskwy to szare, pogrążone w depresji miasto - mówi. - Chcieliśmy zmienić ten stereotyp na coś weselszego. Przez ostatnie dwa stulecia rząd zmienił obraz rosyjskiej duszy: wszystko stało się szare i białe, podczas gdy kiedyś rosyjska kultura była bardzo barwna, pełna emocji i dramatyzmu. Postanowiliśmy więc sięgnąć do tej konwencji i nadać filmowi wyrazisty styl wizualny. Kręcąc zdjęcia i dokonując korekcji barwnej, podkreśliliśmy więc jaskrawe barwy, niemal tak, jakby akcja toczyła się nie w Moskwie, ale w Meksyku".

Biekmambietow nakręcił 80% zdjęć do STRAŻY DZIENNEJ i całość "Straży nocnej" w 90 dni, na przełomie 2002 i 2003 roku. Zdjęcia realizowano w 200 autentycznych plenerach Moskwy, a były wśród nich miejsca tak znane jak legendarny Plac Czerwony, podziemne korytarze metra i telewizyjna wieża Ostankino w północno-zachodniej części miasta, wokół której koncentruje się akcja.

"Akcja powieści toczy się wokół wieży, ważne więc było dla nas, byśmy i tam kręcili - mówi reżyser. - W języku rosyjskim Ostankino to bardzo mistyczna nazwa, oznacza bowiem "pozostałości". Jest wiele powodów, dlaczego Siergiej rozegrał akcję swojej powieści właśnie tutaj - zarówno mistycznych, jak i czysto praktycznych. Łukjanienko nie pochodzi z Moskwy, a z Kazachstanu i Ostankino było jedynym miejscem, które znał, idealnym punktem orientacyjnym".

Biekmambietow dołożył wszelkich starań, by większość zdjęć nakręcono na ulicach Moskwy, chciał bowiem, by jego thriller uchwycił na ekranie surowe realia miasta: "To kluczowe założenie filmu, by ukazać obraz współczesnej Rosji, ale w specjalny sposób - tak by każdy Rosjanin pomyślał "to mój dom", "to moja ulica", "to nie sztuczny świat, ale prawdziwe życie". To jeden z powodów, dla których nasz film odniósł tak wielki sukces. Tylko sceny rozgrywające się we wnętrzach nakręciliśmy w studio, ale nawet one wydają się w pełni realne dzięki temu, że mieliśmy bardzo dobrego scenografa. Nasze wnętrza nawet pachniały tak, jak powinny".

Na plan STRAŻY DZIENNEJ reżyser zaprosił twórców, z którymi pracował przy poprzednich filmach oraz przy swoich niezliczonych reklamówkach. "Pracujemy ze sobą od dobrych 10 lat - przyznaje. - Dotyczy to zwłaszcza operatora Siergieja Trofimowa i scenografki Waleri Wiktorow, zresztą mojej dziewczyny, która odpowiadała za stronę wizualną filmu - od dekoracji, po kostiumy i charakteryzację. Wspólnie dążyliśmy do tego, by wszystko na ekranie było prawdziwe, ale miało surrealistyczny kontekst".

Wiele uwagi poświęcono doborowi plenerów. Reżyser chciał, by budziły one w widzach pierwotne odczucia strachu i przerażenia. "Rozglądaliśmy się wokół siebie szukając przerażających miejsc - mówi. - Dla mnie od dziecka takimi miejscami były dachy rosyjskich budynków, bo są one zwykle bardzo wysokie i najeżone antenami, które wyglądają jak pająki. Moskiewskie metro także jest miejscem mistycznym, bo zbudował je Stalin. otacza mistyczna mgiełka, może dlatego, że zbudował je Stalin. Kręciliśmy na stacji noszącej nazwę XXX, która od czasów szkolnych kojarzy mi się z czymś złym".

Jedną z najbardziej przykuwających scen STRAŻY DZIENNEJ są sekwencje rozgrywające się w Mroku, niesamowitej krainy umarłych, którą zamieszkują jedynie Mroczni i Jaśni, zwani także Innymi. "Mrok to świat równoległy, w którym Inni mogą się spotykać i walczyć ze sobą - wyjaśnia Bielmambietow. - To jasne, że jeśli znalazłeś się w Mroku, musisz być Innym, bo ludzie nie mają tam wstępu. Dla nas znaczyło to również, że tworząc Mrok możemy popuścić wodze fantazji".

W Mroku jest jednak pewien element realistyczny - wszechobecne roje komarów. "To moja osobista fobia - śmieje się Bielmambietow. - Boję się komarów".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Straż dzienna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy