"Strasznie szczęśliwi": EKSPLIKACJA REŻYSERSKA
Pomyślałem sobie, że to brzmi jak western. Erling Jepsen i ja siedzieliśmy w kawiarni w Kopenhadze, kiedy poznałem pierwsze pomysły dotyczące jego następnej powieści. Była to historia w stylu przyjeżdża-policjant-do-małego-miasteczka. Nie jestem typowym fanem westernów, ale to była opowieść, która mówiła w moim języku. Bohaterowie wydawali się dziwnie znajomi, a krajobraz bliższy niż wszystko nad czym do tej pory pracowałem. Nic zresztą dziwnego, skoro Jepsen i ja dorastaliśmy na tej samej ulicy w małym miasteczku Gram w południowej Danii.
Historia rozgrywa się wokół bagien. Zawsze chciałem sfilmować duńskie bagna, ponieważ ten krajobraz wywarł na mnie największe wrażenie. Nagle pojawiła się opowieść, w której miejsca były czymś więcej niż tylko efektownym tłem, gdzie przyroda odgrywała rolę drugiego narratora.
Ta ciemna, nieprzyjazna przestrzeń jest odzwierciedleniem bohaterów, poznajemy ich poprzez sposób, w jaki funkcjonują w swoim otoczeniu. Ludzie w małych miasteczkach kierują się swoimi własnymi zasadami, które mogą czasem wydawać się absurdalne. Podobnie jak krajobraz, ich zachowanie może być odbierane przez obcych jako wrogie. Oczywiście zwykle nie wrzucamy obcych do bagna na południu Danii, przynajmniej nie częściej, niż robi się to gdzie indziej.