Reklama

"Statek widmo": NA PLANIE

„Panowie, nie pozwólmy paniom czekać”

W charakterystycznym dla wytwórni Dark Castle stylu, film "Statek widmo" jest od początku do końca pełen napięcia. W gruncie rzeczy to klasyczna opowieść o nawiedzonym domu, tyle że jej akcja toczy się na morzu. Niezmiernie ważne było, by plany Antonii Grazy wywoływały u widzów uczucie niepewności, lęku, by były pełne mrocznej atmosfery.

- Bohaterowie filmu nie są po prostu ot tak uwięzieni - podkreśla Silver. – Praktycznie rzecz biorąc, znajdują się w miejscu, z którego nie ma jak uciec. Nie mogą liczyć na nadejście pomocy, nie mogą także uciec z wraku. Lokacje pokazane w filmie musiały być niezwykle ponure, musiały pokazywać, że bohaterowie filmu są uwięzieni nie tylko na statku, lecz że więzi ich także przestwór oceanu.

Reklama

Praktycznie od samego początku wiadomo było, że zdjęcia nie będą kręcone na pokładzie prawdziwego statku – Mieliśmy pokusę nakręcenia tego na pokładzie jakieś prawdziwej jednostki – mówi Beck. – Oglądaliśmy nawet kilka, ale za każdym razem zastanawialiśmy się – Jak przeniesiemy tędy sprzęt? W jaki sposób uda nam się wcisnąć w ten ciasny korytarz? – Kiedy kręci się zdjęcia, czasami konieczne jest wybicie dziury w ścianie po to, by nakręcić jakieś ujęcie. Na statku zbudowanym ze stali nie jest to możliwe. Doszliśmy do wniosku, że kręcenie na prawdziwym statku wymusi na nas zbyt wiele ograniczeń.

Zamiast tego filmowcy zdecydowali się wybudować własny statek. Kluczową sprawą okazało się znalezienie kierownika produkcji, który podołałby takiemu zadaniu. – Nasz scenograf, Graham "Grace" Walker, ma już na swoim koncie budowę naprawdę niewiarygodnych planów – mówi Silver. – Widzowie najpierw widzą ten pełen majestatu liniowiec pasażerski w jego najlepszych dniach, potem widzimy go po czterdziestu latach, gdy jest praktycznie wrakiem. Jest równie przekonujący w obu swych wcieleniach. Niesamowita przemiana.

Walker, która pracował, między innymi, nad budową planów do filmów "Królowa przeklętych" i "Wyspa doktora Moreau", mówi, że budowa rozmaitych części statku była bardzo ciężkim zadaniem. – Nigdy wcześniej nie budowałem statku – to było bardzo ciekawe! Wśród planów, jakie wybudowaliśmy, były naturalnej wielkości pokłady dziobowe i rufowe, maszynownia i ozdobna sala balowa.

Mostek Antonii Grazy to jeden z ulubionych planów reżysera filmu. – Uważam, że to bardzo nastrojowe miejsce, zarazem straszne i fascynujące – czuć tam cmentarzem – mówi Beck. – Niesamowicie podobało mi się to, co zaprojektowali graficy.

Walker z zadowoleniem przyjął także możliwość stworzenia wspaniałej sali balowej statku. – Wszystkie wielkie liniowce pasażerskie z tego okresu miały fantastyczne sale balowe, w których każdy detal wyposażenia był dziełem sztuki. Konstruktorzy statku zatrudniali włoskich designerów, których zadaniem było zaprojektowanie wspaniałego wnętrza. Wygląd naszej sali balowej jest wzorowany na sali, jaka znajdowała się na statku Andrea Doria, jednym z wielkich włoskich statków pasażerskich z lat 50. ubiegłego wieku. Styl tego wnętrza nie miał sobie równych, mieliśmy wiele źródeł książkowych, na podstawie których opracowaliśmy wygląd sali balowej Antonii Grazy.

Niektóre z planów wykorzystywano na otwartym morzu, musiały więc spełniać pewne ściśle określone kryteria. – Pomagali nam prawdziwi konstruktorzy statków – mówi Walker. – To oni zaprojektowali kadłub statku, zadbali o to, by miał właściwy kształt i mógł po prostu pływać po morzu.

Wielki pokład dziobowy statku musiał powstać na lądzie – To była replika wybudowana w rzeczywistej wielkości, nie zmieściłaby się w studio – wyjaśnia scenograf. – Zdjęcia, o jakich myśleliśmy, wymagały także, by widać było na nich niebo za burtą, dlatego, by osiągnąć taki efekt, plan wybudowano na szczycie wzgórza.

Kolejnym trudnym zadaniem było takie skonstruowanie planu maszynowni, by przez długi czas mógł być zalany wodą. – Maszynownię wybudowaliśmy we wnętrzu zbiornika wodnego, stojącego w jednym ze studiów. Miałam pewne obawy, czy całość wytrzyma napór tej ilości wody, o jakiej myśleliśmy, ale okazało się, że nie było powodów do niepokoju.

Ponieważ fabuła filmu wymagała pokazania statku sprzed 40 latu, w okresie jego największej świetności, konieczne było wybudowanie planów pokazujących statek w tym okresie, a następnie doprowadzenie ich do stanu ruiny i rozpadu. Proces ten – często znacznie bardziej czasochłonny niż stworzenie iluzji nowości na świeżo wybudowanym planie – wymagał zatrudnienia ponad 250 pracowników, pracujących przez dłuższy czas 24 godziny na dobę.

Mówi Gabriel Byrne – Nie pracowałem wcześniej na planach tak wspaniałych, jak te, które wybudowała Walter. Prawdziwe dzieło sztuki, biorąc pod uwagę, że musiała wybudować praktycznie cały statek.

- Zrobili naprawdę kawał dobrej roboty – zgadza się Julianna Margulies. – Kiedy spędza się dzień w dzień 12 godzin na zimnym, mokrym, ciemnym i zadymionym planie, to naprawdę zaczyna działać na aktora. Dzięki temu łatwiej jest wczuć się w swoją rolę.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Statek widmo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy