Reklama

"Spragnieni miłości": ROZMOWA Z REŻYSEREM

Z Wong Kar-Wai’em rozmawia Tony Rayns


Tony Rayns: Dlaczego tak długo zajęło Panu nakręcenie „Spragnionych miłości”?


Wong Kar-Wai: Przez długi czas zastanawiałem się, jak ta opowieść powinna się skończyć. Uważam, że jest ona czymś więcej niż zwykłą historią miłosną. To film o końcu jakiś czasów. Rok 1966 jest punktem zwrotnym w historii Hongkongu. Rewolucja kulturalna na kontynencie miała wiele nieprzyjemnych konsekwencji i zmusiła mieszkańców Hongkongu do myślenia o przyszłości. Wielu z nich przyjechało z Chin w późnych latach 40., mieli ponad 20 lat względnego spokoju, zbudowali na nowo swoje życie i nagle poczuli, że wszystko muszą zmienić. Rok 1966 jest końcem pewnej epoki i początkiem nowej.

Reklama


Tony Rayns: Para głównych bohaterów tłumi w sobie uczucia. Nawet wyciął Pan scenę, w której się kochają. Zamiast tego, pokazał ich Pan jak trzymają się za ręce w taksówce, dając do zrozumienia, że spędzili ze sobą noc. Czy jest to związane z ich powstrzymywanym pożądaniem, czy czasami, w których żyli?


Wong Kar-Wai: W ostatniej chwili wyciąłem jedyną scenę erotyczną, którą nakręciłem. W pewnym momencie poczułem, że nie chciałbym ich widzieć, jak się kochają.

Powiedziałem o tym Williamowi Changowi [scenograf, montażysta, bliski współpracownik Wonga], który stwierdził, że myślał podobnie, ale nie chciał mi tego mówić! Przede wszystkim zamierzałem uchwycić tamte czasy, które były znacznie bardziej subtelne niż obecne. Od początku wiedziałem, że nie chcę robić filmu o romansie. To byłoby zbyt nudne, zbyt oczywiste i możliwe byłyby tylko dwa zakończenia: albo zostają razem, albo każde wraca do swojego życia. Mnie natomiast interesowało, jak ludzie zachowują się w takich okolicznościach, jak dzielą ze sobą tajemnicę.


Tony Rayns: Dlaczego nie pokazał Pan żony głównego bohatera i męża głównej bohaterki?


Wong Kar-Wai: Nie pokazałem jego żony i jej męża, przede wszystkim dlatego, że główni bohaterowie mieli odgrywać to, co wydaje im się, że ich współmałżonkowie robią

i mówią. Innymi słowy, zarówno romans, jak i przyjaźń są ukazane na przeżyciach jednej pary bohaterów. Jest to technika, której nauczyłem się od Julio Cortazara.


Tony Rayns: Czy dlatego zastosował Pan tak liczne powtórzenia?


Wong Kar-Wai: Chciałem pokazać jak zmieniają się główni bohaterowie. Codzienne życie jest pełne rutyny – te same korytarze, klatki schodowe, to samo biuro, nawet ta sama muzyka w tle – ale my widzimy, jak tych dwoje zmienia się, mimo że otoczenie, w którym żyją pozostaje takie samo. Powtórzenia pozwalają nam zrozumieć ich przemianę.


„Sight and Sound”, 8/2000

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Spragnieni miłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy