Reklama

"SOS dla Planety": MÓWIĄ ANIMATORZY

Jak pracowaliście nad animacją postaci w "SOS dla Planety"?

ANTHONY HUERT: Najpierw tworzę wszystkie postaci w glinie, nadając modelom odmienny wyraz twarzy po obu jej stronach, co daje lepsze pojęcie o tym, jak będą wyglądać. Następnie przenosimy takie obrazy do komputera i ożywiamy je. Cały proces trwa bardzo długo. Każdy animator ma jedną postać - swoje „dziecko” - które animuje. Wszyscy mięliśmy oczywiście swoich faworytów. Ja lubiłem pławikonika i żółwia, ponieważ miały takie wyraziste twarze i były bardzo zabawne.

Reklama

Jaki wpływ na waszą pracę miała potrzeba zachowania ścisłości naukowej?

JOS CLAESEN:: Pod tym względem nasza praca bardzo różniła się od tworzenia fikcji. W przypadku fikcji można przedyskutować mnóstwo rzeczy, co do których ludzie mają odmienne opinie. W przypadku filmu opartego na faktach jest inaczej. Jednak nawet w przypadku faktów naukowych mogą istnieć odmienne teorie. Nie zawsze łatwo ustalić szczegóły dotyczące problemów ekologicznych, gdyż są to bardzo skomplikowane zagadnienia i istnieją często różniące się między sobą teorie i dane. Pewne rzeczy musieliśmy pominąć, ponieważ w czasie, jakim dysponowaliśmy, nie udało nam się rozstrzygnąć niektórych wątpliwości.

Jak powstały „pływające” sekwencje telewizyjne z Walterem Cronkitem?

JC: Sfilmowaliśmy go na tle zielonego ekranu, dzięki czemu mogliśmy później zamienić tło. Nakręciliśmy bardzo wiele materiału z jego udziałem, a następnie zajęliśmy się wyszukiwaniem materiałów z kronik filmowych i wiadomości telewizyjnych, które mogły stanowić ilustrację dla słów wypowiadanych przez Cronkite’a. Oczywiście wiedzieliśmy, co powie, ale staraliśmy się dopasować obrazy do tych słów, które akcentował podczas filmowania. Chcieliśmy stworzyć tło, które byłoby na tyle dobre, aby mogło pasować do pana Cronkite’a i tego, co mówi. Następnie umieściliśmy jego obraz wraz ze stworzonym przez nas tłem w trójwymiarowym środowisku tak, by obraz mógł „wychodzić” do publiczności z gigantycznego ekranu.

Co było dla was najtrudniejszym zadaniem przy tworzeniu "SOS dla Planety"?

JC: Trudno było o materiały, ponieważ, mimo iż "SOS dla Planety"nie jest fikcją, musieliśmy opowiedzieć konkretną opowieść i zrobić to rzetelnie. Opowiadaliśmy jednak o czymś, co nie jest historią. I mimo, iż nawet z historią można oczywiście polemizować, my mówiliśmy o przyszłości, a tu może istnieć mnóstwo odmiennych opinii na temat wydarzeń, które dopiero nastąpią. Chcieliśmy stworzyć film, który byłby ścisły, jeśli chodzi o fakty nie tylko dziś, lecz także za pięć lub dziesięć lat.

Czym różni się "SOS dla Planety"od innych filmów stworzonych przez nWave Pictures?

JC: Nie różni się od pozostałych pod tym względem, że jest także filmem rozrywkowym. Różni się jednak tym sensie, że w przypadku pozostałych celem była czysta rozrywka, a SOS Planet to film o konkretnej sprawie, o znaczeniu troski o naszą planetę. Zawsze mamy nadzieję, że nasze filmy będą się podobać, ale w tym wypadku mamy nie tylko nadzieję na to, że film się podoba, lecz także na to, że widzowie o nim pomyślą i zmienią swoje postępowanie.

Dlaczego nad twoją stacją roboczą wisi lustro?

AH: (Śmiejąc się) Nie po to, żeby sobie przy nim poprawiać włosy! Używam tego lustra, kiedy tworzę wyraz twarzy postaci – aby zobaczyć, która część twarzy porusza się, gdy robię jakąś minę. Później wykorzystuję to, tworząc wyraz twarzy postaci. Ludzie, którzy nie wiedzą co robimy, mogą pomyśleć, że jesteśmy kompletnie zwariowani, bo stale stroimy miny do lustra!

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: SOS dla Planety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy