Reklama

"Śmierć nadejdzie jutro": MÓWI ROSAMUND PIKE

”NIGDY DOTˇD NIE MIAŁAM W RĘKU BRONI, NIE MÓWIˇC JUŻ O STRZELANIU”

Widząc rozmach, z jakim realizowano ”Śmierć nadejdzie jutro” nie mogłam początkowo uwierzyć własnym oczom. Czułam dreszcz emocji, zdawałam sobie jednak sprawę, że muszę stworzyć postać, która spełni oczekiwania widzów.

Miranda Frost zmieniała się bardzo wraz z kolejnymi wersjami scenariusza. Wraz ze scenarzystami i Halle Berry doszlifowywaliśmy dialogi naszych bohaterek, tak by brzmiały one ciekawie i naturalnie. W efekcie postać grana przez Halle ma więcej cech amerykańskich, podczas gdy moja - angielskich.

Reklama

Miranda to twardy orzech do zgryzienia. Jest mistrzynią olimpijską w szermierce, a ktoś, komu udało się zajść tak daleko, musi być prawdziwie nieustraszony i mocno wierzyć w siebie. Nic zatem dziwnego, że w każdym jej zachowaniu widać agresję typową dla mistrzów olimpijskich.

Miranda pragnie odnieść sukces i chce być najlepsza we wszystkim, co robi. Chce być agentem doskonałym i to właśnie różni ją od Bonda. Bond może być najlepszym z agentów, potrafi się jednak wyluzować i zapomnieć o służbie. Miranda uważa to za uchybienie i jest zdania, że Bond postępuję nieprofesjonalnie. Gdy walka w klubie szermierczym wymyka się spod kontroli, jest zaszokowana zachowaniem agenta 007.

Miranda pracuje incognito w organizacji prowadzonej przez Gustava Gravesa i kiedy przełożeni przydzielają jej do pomocy Bonda, czuje się upokorzona. Uważa, że to jej wielka szansa i boi się, że Bond może wszystko zniszczyć. Bond nie ma pojęcia, kim naprawdę jest Miranda, dopóki ona sama mu tego nie powie. Moja postać zmieniła się nie do poznania od czasu pierwszej wersji scenariusza - zmieniliśmy jej nazwisko, a nawet rolę, jaką pełni w całej intrydze.

”Śmierć nadejdzie jutro” to mój pierwszy film kinowy. Przed rozpoczęciem zdjęć przeszłam intensywny trening, który pozwolił mi odnaleźć się w skórze granej przeze mnie postaci. Ogromną pomocą służył mi Pierce Brosnan, który okazał się wytrawnym profesjonalistą. Wspierał mnie zwłaszcza w trakcie realizacji naszych scen miłosnych. Kręciliśmy je niemal na samym początku, zanim zdążyliśmy się dobrze poznać. Opowiedział mi o swoich pierwszych scenach erotycznych, które uważa za bardzo nieudane i w ten sposób przełamaliśmy lody.

Nie wiem jeszcze, co zrobię po zakończeniu zdjęć. Być może wrócę na scenę, bo uwielbiam pracę w teatrze. Z utęsknieniem czekam na kolejne role filmowe, ale zdaję sobie sprawę, że jest to przywilej dostępny tylko nielicznym. Cieszę się, że dane mi było wystąpić w filmie o Bondzie, bo na jego planie spotkałam prawdziwych mistrzów w swoim fachu, w tym scenografa Petera Lamonta i autora zdjęć Davida Tattersalla, którzy okazali się wspaniałymi artystami.

Oprócz szermierki musiałam także opanować trudną sztukę posługiwania się bronią palną. Nigdy dotąd nie miałam w ręku broni, nie mówiąc już o strzelaniu. Z pomocą zbrojmistrza Jossa Skottowe przełamałam jednak wrodzone opory i dałam z siebie wszystko. Chwilami czułam się jaka mała dziewczynka, która bawi się w Bonda...

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Śmierć nadejdzie jutro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy