"Smakosz": PRODUKCJA
Salva napisał swój scenariusz bardzo szybko, ale sam był zaskoczony, jak szybko jego tekst zaczął zwracać na siebie uwagę. "Następnego dnia po rozesłaniu scenariusza - wspominał reżyser - miałem propozycje od trzech wytwórni. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego. Chciałem wybrać pierwszą z brzegu, ale mój menager zwrócił mi uwagę, że byłoby nietaktem, gdybym nie pokazał scenariusza Francisowi Coppoli, producentowi mojego pierwszego filmu. Coppola zawsze mnie wspierał. Teraz jednak bałem się, że uzna ten scenariusz za zbyt komercyjny, jak na jego wymagania. Ale on zdecydował, że dla niego ten film będzie jedną z priorytetowych produkcji. Jego decyzja dosłownie zwaliła mnie z nóg".
Dla Salvy wsparcie Coppoli i jego firmy American Zoetrope bylo niczym spełnienie marzeń. Reżyser otrzymał ze strony producentów absolutną swobodę twórczą. Producent Tom Luse, jeden z przedstawicieli American Zoetrope, wspomina: Kiedy Francis odwiedził nas na planie na Florydzie, nieustannie podkreślał, że Victor jest idealnym twórcą do wprowadzenia nowego gatunku filmów, robionych przez nasze studio. Victor to niezwykła osobowość twórcza. Jest scenarzystą, reżyserem, ma własną wizję świata. American Zoetrope stara się poszukiwać takich ludzi. Być może nie dajemy im wielkich budżetów wymagających napiętych terminów, za to twórcy mogą u nas realizować swoje wizje, ze świadomością, że nikt ich nie będzie bezustannie kontrolował. Francis nakazał zostawić Victorowi absolutną swobodę, tak aby mógł stworzyć SWÓJ film, co nie zdarza się u innych producentów. Co ważniejsze, Victor otrzymał z naszej strony wsparcie w postaci innych uzdolnionych osób, tak aby jego film był jak najlepszy.
Jedną z najważniejszych kwestii było pozostawienie Salvie całkowitej swobody w doborze obsady. Reżyser chciał od początku obsadzić nowe twarze zamiast uznanych młodych gwiazd - aktorów, którzy potrafiliby stworzyć wiarygodne postaci. Rezyser mówi, że mój film dawał okazję młodym aktorom do całkowitego wcielenia się w ekranowe postaci. A Gina i Justin dodali im takiego autentyzmu, ktorego nawet ja nie byłem w stanie przewidzieć. Gina od momentu, kiedy pojawiła się na przesłuchaniu, nie zagrała jakiejkolwiek sceny fałszywie. Stała się Trish i mówiła: ja bym tak nie postąpiła, albo: tak był zrobiła. To nie jest typ osoby, która w jednych momentach zachowywałaby się zbyt asertywnie, a w innych nadaktywnie. Lepszej aktorki nie mógłbym sobie wymarzyć.
Gina Philips, znana choćby z roli w serialu "Ally McBeal", tak opowiada o swoich przygotowaniach do roli: "Dla mnie było ważne, żeby wiedzieć o Trish wszystko - nie tylko to, co działo się z nią pięć minut temu, czy tydzień temu, ale też jaka ona była, kiedy miała pięć lat, jakie były relacje między nią, jej bratem, rodzicami, itd. Przez taką wiedzę bardziej rozumiem znaczenie kwestii, które wypowiadam. Pomaga to na przykład w scenie, kiedy dzwonię do ekranowych rodziców - wiem o nich wszystko i o ich stosunkach z córką. Zapisałam setki stron informacjami o Trish, poczynając od informacji, jaką lubi muzykę i jakie są jej ulubione potrawy" - dlatego Trish stała się mi bliska. Nie musiałam podczas zdjęć zastanawiać, się, jak postąpiłaby Trish. Ja to wiedziałam. Jedną z rzeczy, która najbardziej spodobała się aktorce, były uczucia, jakie żywiła Trish w stosunku do ekranowego brata. Salva oparł ten wątek na własnej biografii, wspominając własną siostrę. Philips mówi: "Ich przyjaźń była prawdziwa. Większość rodzeństw w serialach telewizyjnych nieustannie powtarza sobie słodkie słówka. A Trish i Darry okazują sobie uczucia w sposób bardziej prawdziwy. Oni nie powtarzają nieustannie 'Kocham cię'. Im wystarczy zamiast tego przyjacielskie klepnięcie w plecy, albo wypowiedzenie jakiejś sarkastycznej z pozoru uwagi. Dlatego są bardziej prawdziwi i w pewien sposób bardziej poruszający".
Równie istotne było właściwie obsadzenie roli Darry'ego. Reżyser opowiada: "Pamiętałem wcześniej Justina z filmu 'Galaxy Quest'. Zagrał fantastycznie, tym bardziej że w prawdziwym życiu w niczym nie przypomina tamtego dzieciaka. Z innym producentem bylibyśmy zmuszeni zatrudnić znane nazwiska. A tak mieliśmy do dyspozycji Justina i Ginę, niezwykle utalentowaną dwójkę, która fantastycznie zagrała ekranowe rodzeństwo". "Próbowałam z kilkoma młodymi aktorami" - wspomina Philips. "Kiedy Justin przyszedł na przesłuchanie, natychmiast nawiązaliśmy między sobą porozumienie. Od samego początku czuliśmy się jak brat i siotra. Sądzę, że nie raz miał ochotę mnie zabić, kiedy wsiadałam z nim do samochodu - traktowałam go jak młodszego brata, to znaczy chyba troche nadopiekuńczo..."
Dla debiutanta Justina Longa, absolwenta Vassar College, otrzymanie głównej roli w "Smakoszu" było olbrzymią niespodzianką. Long mówi: "Kochałem ten scenariusz, ale uważałem, że tę rolę otrzyma ktoś bardziej znany, na przykład Freddie Prinz Jr., lub inny facet o tego kalibru nazwisku. Poszedłem na przesłuchanie na totalnym luzie, bo za cholerę nie przypuszczałem, że wybiorą właśnie mnie. Ale wybrali i dumny jestem, że wziąłem w tym udział". Podobnie jak Gina, Justin uważa, że podkreślenie relacji między ekranowym rodzeństwem było jednym z kluczowych zadań realizatorów. Long wspomina: "Było dla nas ważne, by wprowadzić jakiś ludzki element. Gdyby widzowie nie dbali o nas, film nie miałby takiej siły. Efekty specjalne są istotne w takich produkcjach, ale jeszcze ważniejsze jest, by widz interesował się bohaterem. Wyzwaniem było dla mnie zagrać prawdziwy strach. Sprawić, by ludzie identyfikowali się z toba, kiedy przechodzisz przez te wszystkie traumatyczne zdarzenia - to było dopiero trudne!"
Jednak największym wyzwaniem dla ekipy stało się znalezienie aktora, który zagra potwora. Choć ta postać ma tylko jedną linijkę tekstu, jest nieustannie obecna na ekranie - czasami jako człowiek, czasami jako niezwykle odrażająca istota. Reżyser opowiada: "Ze względu na charakterystyczne zachowanie naszego monstrum żądaliśmy od aktorów, którzy przychodzili na przesłuchania, aby traktowali każdego z nas jako łakomy kąsek do pożarcia i odkrywali, że jeden z nas jest wyjątkowo smaczny. Chciałbym kiedyś zmontować wideozapis tych przesłuchań. Niektórzy aktorzy zachowywali się histerycznie, niektórzy byli naprawdę przerażający. Jonathan Breck, znany aktor teatralny z Los Angeles, przed przesłuchaniem ogolił głowę. Więc kiedy wszedł na przesłuchanie, całkiem łysy, z tym ogniem w oczach, i wykonał 'test zapachowy', byliśmy przerażeni. Natychmiast stał się naszym faworytem do tej roli. Wykonał kawał fantastycznej roboty...". Breck opowiada: "Któregoś dnia zadzwonił do mnie mój agent i opowiedział o przesłuchaniach do tej roli. Powiedziałem, żeby przesłali mi kwestie. Odpowiedział, że w zasadzie nie ma żadnych kwestii, istnieje za to kilkustronnicowy opis postaci. Musiałem jakiś czas pomyśleć, jak chciałbym go zagrać. To było naprawdę intrygujące zadanie, ponieważ ta postać ma w sobie cechy zarówno zwierzęce, jak i ludzkie. Miałem niezłą zabawę, żeby to wszystko złożyć do kupy i wypaść wiarygodnie".