Reklama

"Skyline": CASTING

Podczas pracy nad scenariuszem Skyline, filmowcy chcieli uniknąć pułapek związanych z tematyką filmu. "W większości filmów sci-fi po ekranie biegają niezwykle rozbuchane wizualnie i charakterologicznie postacie. Mocarne i wręcz niezniszczalne. My chcieliśmy od tego odejść i postawić na ludzi, którzy od samego początku będą czuć się zagubieni i przytłoczeni tym, co ich spotkało", mówi Colin Strause. "Ich ewolucja ma być proporcjonalna do skali terroru, który rośnie wraz z rozwojem akcji."

Podczas pracy nad scenariuszem Skyline, filmowcy chcieli uniknąć pułapek związanych 
z tematyką filmu. "W większości filmów sci-fi po ekranie biegają niezwykle rozbuchane wizualnie 
i charakterologicznie postacie. Mocarne i wręcz niezniszczalne. My chcieliśmy od tego odejść 
i postawić na ludzi, którzy od samego początku będą czuć się zagubieni i przytłoczeni tym, co ich spotkało", mówi Colin Strause. "Ich ewolucja ma być proporcjonalna do skali terroru, który rośnie wraz z rozwojem akcji."

Mówi O'Donnell: "Główną postacią jest Jarrod, przechodzący przemianę z wyrośniętego chłopaczka w obrońcę rodziny. Temat ojcostwa i związana z nim odpowiedzialność bardzo nas interesowała, bo i ja i Colin mamy dzieci. Moment, w którym zaczynasz naprawdę odczuwać swoje ojcostwo może być czasem porażający i często wywraca twoje życie do góry nogami. Na to właśnie chcieliśmy położyć duży nacisk."

Z wyborem aktora do roli Jarroda nie było żadnych problemów: Eric Balfour wydał się ekipie idealnym kandydatem na obrońcę, do którego każdy widz mógłby się spokojnie zwrócić o pomoc.

Reklama

Ekipa zdecydowała się na wybór Scottie Thompson do roli Elaine, dziewczyny Jarroda, po obejrzeniu wszystkich, nawet najmniejszych epizodów, w których brała udział. Skyline jest jej pierwszym filmem, w którym dano jej szansę zagrać główną rolę. Mówi O'Donnell: "Scottie przyszła na przesłuchanie i dosłownie nas oczarowała. Nie musieliśmy prosić jej o powtarzanie czegokolwiek. Była idealna."

Do roli przyjaciela Jarroda wybrano niespodziewanie Donalda Faisona, znanego do tej pory raczej z ról komediowych. "Dzięki nam Donald odkrył w sobie coś nowego. Świetnie wczuł się w rolę także dzięki temu, że od dawna jest prawdziwym fanem science fiction i zawsze marzył o walce

z kosmitami. Kiedy kamera ruszała, od razu wskakiwał w rolę super bohatera. Poza tym, mogliśmy dosłownie przerzucać się dialogami z Gwiezdnych Wojen", śmieje się Cordes.

W filmie zabrakło tak znanych z kanonów sci-fi, i mocno ogranych, mądrych głów, które w trakcie rozwoju akcji, wyjaśniają w sposób naukowy to, co dzieje się na ekranie. Mówi Colin Strause: "Nie chcieliśmy żadnych mądrali, którzy wyskakują nie wiadomo skąd i mają zawsze na wszystko wytłumaczenie. Dużo bardziej interesujące wydało się nam pozostawienie tego widowni, która poruszać się będzie trop w trop za naszymi bohaterami i będzie sama musiała odpowiadać sobie na nurtujące ją pytania."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Skyline
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy