"Sky Fighters": REŻYSER
GÉRARD PIRÈS (Reżyseria)
Od czasu sukcesów kasowych „Taxi” i „Rajdersów”, kojarzony jest z popularnymi komediami i spektakularnymi filmami akcji. W latach 70. zwrócił uwagę krytyki komediami, piętnującymi konsumpcyjne podejście do życia. W latach 80.nakręcił zaś setki reklamówek, zwłaszcza samochodów Peugeot. Pasjonuje się lotnictwem i sam jest doświadczonym pilotem. Ma własny helikopter, którym lata przez wiele godzin w tygodniu.
Filmografia:
2005 – Sky Fighters (Les Chevaliers du ciel)
2004 – Double Zéro
2002 – Rajdersi (Riders)
1998 – Taxi
1976 – Śmierć z komputera (L’ordinateur des pompes funebres)
1975 – Agresja (L’Agression)
1973 – Elle court, elle court la banlieue
1968 – Erotissimo
Myśliwce, kino akcji – wiele rzeczy musiało się Panu spodobać w „Sky Fighters”...
Zainteresowały mnie dwie rzeczy – pokazanie lotnictwa, ale także praca z uznanymi aktorami, których grę miał ten film dobrze uwidocznić. Dążyłem do maksymalnego zaangażowania aktorów, także fizycznego, tak aby grali w warunkach, w jakich pracują piloci myśliwców. Nie bez znaczenia było też wyzwanie zmierzenia się z sukcesem „Top Gun”.
Czy można powiedzieć, że kręcąc film, w którym równie ważne są wielki rozmach i gra aktorów, udało się połączyć elementy wczesnych, kameralnych utworów z kinem akcji, któremu ostatnio się Pan poświęcił?
Na pewno tak. Największą satysfakcję przy pracy nad tym filmem dawały mi relacje z aktorami o bardzo różnych osobowościach – Benoît Magimelem podchodzącym do gry analitycznie i z dystansem oraz zapalonym fanem planu zdjęciowego – Clovisem Cornillakiem. Géraldine Pailhas, rzadko występująca w tego typu filmach, wzruszyła mnie pytaniem: „Czemu o mnie pomyślałeś?”. Odpowiedziałem: „Bo jesteś aktorką.”. Podobnie było z Philippem Torretonem, który od dawna bezskutecznie poszukiwał roli w filmie rozrywkowym. Nie zapominam też o Alice Taglioni, która zwróciła moją uwagę występami w teatrze. Jak się okazało, miała silny związek ze środowiskiem pilotów – jej brat lata na helikopterach. Nie sposób ją wyciągnąć z samolotu!
Czy modyfikował Pan zdjęcia zrealizowane przez Erika Magnana (operatora w sekwencjach powietrznych)?
Pierwsze ujęcia były wyjątkowo udane, ale czasami nie dość wyraziste, nazbyt refleksyjne, piloci wyglądali na nich niemrawo...
Pilot myśliwca musi wyglądać bojowo!
Latałem na wszystkich rodzajach samolotów i helikopterów, wiedziałem więc co należało pokazać. Pamiętałem także opinię operatora Franka Capy: „Jeśli zdjęcia nie są dobre, znaczy, że nie zostały zrobione z dość bliska”. Wyszliśmy właśnie z tego założenia i nie było potrzeby przypominać tego ani pilotom ani Erikowi.
Czy pamięta Pan swoje wrażenia z najważniejszych lotów?
Kiedyś latałem nawet na Sukhoju 27 w Rosji. W takich momentach odczuwa się zarówno satysfakcję jak i maksymalną koncentrację – innymi słowy to samo, co reżyserując film.
Co robi reżyser, aby widzowi udzieliły się silne emocje, których doznaje ekipa w trakcie zdjęć?
Trzeba przede wszystkim zadbać o maksimum realizmu, co nie jest takie łatwe. Bardzo zależało mi na tym w przypadku ujęć lotniczych, ale także w przypadku scen kręconych w kokpicie. Aktorzy musieli poznać to, co przeżywają prawdziwi piloci. To właśnie wyróżnia „Sky Fighters” od innych, mniej realistycznych produkcji o tej samej tematyce.
Czy musieliście Państwo w jakiś sposób dodawać dynamizmu zdjęciom, kręconym w powietrzu?
Owszem, zaistniała taka potrzeba. Musieliśmy nawet obniżyć jakość obrazu, aby podkreślić jego autentyczność!
Jak wspomina Pan współpracę z Marynarką Wojenną?
Wiele od nich zależało. Obie strony skorzystały na tym w równym stopniu. Na podobnej współpracy przy powstawaniu „Top Gun” wyraźnie zyskała armia amerykańska, która użyczyła twórcom swoich baz na 2 miesiące! Mam nadzieję, że popularny film rozrywkowy pozytywnie wpłynie także na wizerunek naszego wojska. Piloci, a także osoby takie jak komendant eskadry Stéphane Garnier podeszły do naszego projektu z wielkim entuzjazmem. Poprosiliśmy ich o pomoc, której zazwyczaj nie udzielali. Tym razem dali z siebie wszystko.
Czy współpracował Pan z komendantem Garnierem także na etapie postprodukcji?
Oczywiście, uczestniczył w pracach na każdym etapie, nadzorował także powstawanie wszystkich efektów specjalnych. Oznaczenia, które pojawiają się na ekranie w trakcie lotów są autentyczne, nawet te, które pojawiają się zaledwie na pół sekundy.