Reklama

"Skazani na siebie": NA PLANIE

Za ”nierozerwalne więzy” łączące Matta Damona i Grega Kinneara odpowiedzialny był Tony Gardner, charakteryzator, który od lat współpracuje z braćmi Farrelly.

Gardner wykonał dwie aplikacje: jedną z nich aktorzy nosili pod ubraniami, drugą – w scenach, w których występowali bez koszul.

Gdy po raz pierwszy rozmawiałem z braćmi Farrelly, pytali mnie, czy ich koncepcja ma szanse realizacji – mówi Tony Gardner, który na planie ”Płytkiego faceta” przeobraził wiotką Gwyneth Paltrow w stupięćdziesięciokilowego kolosa. – Peter i Bobby powiedzieli mi: ”Udowodnij nam, że możemy zrobić ten film”. Było to najtrudniejsze zadanie w całej mojej dotychczasowej karierze: musiałem połączyć ze sobą dwa ciała, z których każde inaczej się porusza, nie zapominając przy tym o rozmieszczeniu mięśni.

Reklama

Gardner przygotował serię ”uprzęży”, które łączyły aktorów pozwalając im jednocześnie na pełną swobodę ruchów. Zanim zaprojektowaliśmy nasze ”uprzęże”, musieliśmy podjąć decyzję, kto będzie po której stronie, czyli jak ułożeni względem siebie będą bohaterowie. Po kilku próbach postanowiliśmy, że Bob i Walt będą odwróceni od siebie twarzami, a ciało jednego z nich będzie nieco wysunięte do przodu. Potem wykonaliśmy odlewy ciał aktorów w wybranej przez nas pozycji, a na ich podstawie – model z włókna szklanego. Do niego dopasowaliśmy ”uprząż”, która potem utrzymywała ciała aktorów w określonej pozie. Po kilku tygodniach prób i błędów osiągnęliśmy zamierzony efekt i byliśmy gotowi do ostatecznego testu na aktorach. Na planie Matt i Greg nosili ”uprząż” pod ubraniem. Na ”uprząż” zakładaliśmy im specjalne aplikacje, takie jak pięcioczęściowy olbrzymi tors. Matt i Greg obserwowali wszystko w lustrze z niekłamaną fascynacją... – mówi.

W czasie gdy Gardner pracował nad ostateczną wersją ”uprzęży”, Damon i Kinnear intensywnie trenowali ”mowę ciała”. Zależało im bowiem, by widzowie odnieśli wrażenie, że naprawdę są ze sobą nierozerwalnie złączeni. Próby odbywały się z reguły w domu aktorki i pisarki Carrie Fisher. Przypinaliśmy się pasami do kaskadera i ćwiczyli ruchy – mówi Matt Damon. – Przećwiczyliśmy wszystkie zadania, które stawiał przed nami scenariusz, w tym pracę w grillu, którą trenowaliśmy w kuchni Carrie.

Na planie Damon i Kinnear z miejsca zyskali szacunek całej ekipy. Wyposażyli swych bohaterów w niuanse i cechy, których nikt z nas wcześniej nie dostrzegał. Dzięki nim nasz film zyskał zupełnie nowy wymiar – mówi Peter Farrelly.

Bobby Farrelly dodaje: Matt i Greg mogli grać tak, jakby ich bohaterowie byli jedną i tą samą osobą. Wybrali jednak inną drogę: w ich interpretacji Walt i Bob są skrajnie różnymi ludźmi, którzy niejednokrotnie zaskakują.

Doszliśmy do wniosku, że po 32 latach nasi bohaterowie nauczyli się wzajemnie szanować. Każdy z nich respektuje intymne potrzeby drugiego. Gdy jeden z braci chce się wyciszyć i przemyśleć coś, drugi idzie w jego ślady. Zakładaliśmy, że skoro są ze sobą nierozerwalnie złączeni, musieli wypracować sobie pewne określone zasady współżycia – mówi Matt Damon.

Podobnie było z grającymi ich aktorami. Greg Kinnear mówi: Jeśli przekleić się do kogoś na trzy miesiące, to tylko do Matta Damona. Codziennie rano pakowano nas w ”uprząż”, którą nazywałem średniowiecznym narzędziem tortur. Goście, którzy odwiedzali nas na planie, bez przerwy pytali ”Musicie świetnie się ze sobą dogadywać, prawda?”.

Matt Damon mówi: Cieszę się, że Greg okazał się inteligentnym i dowcipnym facetem, bo byliśmy do siebie przywiązani przez czternaście godzin na dobę. Gdybyśmy się nie lubili, byłoby nam naprawdę ciężko, bo wszędzie musieliśmy chodzić razem, nawet do toalety. Zakładaliśmy się, który z nas pierwszy pęknie, zerwie ”uprząż” i odejdzie w siną dal...

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Skazani na siebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy