Reklama

"Serce na dłoni": O PRODUKCJI

Powrót Krzysztofa Zanussiego do komedii, jednego z kluczowych przedstawicieli "kina moralnego niepokoju", od początku wzbudza spore zainteresowanie mediów i branży filmowej. Temperaturę podsycił dodatkowo fakt, że w najnowszym obrazie autora "Życia, jako śmiertelnej choroby przenoszonej drogą płciową" ma pojawić się gwiazda sceny muzycznej czyli "kontrowersyjna" Dorota Doda Rabczewska. I chociaż piosenkarka gra w filmie epizod, informacja o jej występie wywołała nie tylko burzę medialną, ale też ostracyzm niektórych kręgów twórczych. Dziś sam reżyser przytacza reakcję agentki jednego z grających w filmie aktorów, która miała stwierdzić, że gdyby ją uprzedzono o "pełnej" obsadzie filmu, jej podopieczny na pewno by w nim nie zagrał.

Reklama

Doda-Elektroda w sercu

Tymczasem Doda nie tylko pojawiła się przed kamerą, ale jeszcze wypadła przed nią w sposób zadowalający, co podkreśla sam Zanussi. Piosenkarka zagrała w "Sercu na dłoni" tak naprawdę siebie, kreśląc portret dzisiejszej ikony pop kultury. Swoją obecność przy projekcie, artystka zaznaczyła dodatkowo piosenką pod tytułem "Rany" pochodzącą z albumu "Diamond Bitch", która znalazła się także na ścieżce dźwiękowej "Serca na dłoni". Do kanonu najprawdopodobniej przejdzie wypowiedź pod adresem Piotra Tymochowicza, stwierdzającego, że kariera wokalistki grupy Virgin chyli się już ku upadkowi, w której sama zainteresowana puentuje powyższą "wyrocznię" słowami: "Pozwoli Pan, że skorzystamy z bardziej autorytatywnych specjalistów i zalecamy pracę nad swoimi podopiecznymi, bo ostatnimi czasy "większość" z nich wędruje za kratki".

Zbulwersowani duchowni

Udział Dody w filmie Krzysztofa Zanussiego wywołał tymczasem, także żywą oraz zdecydowaną reakcję paru przedstawicieli kościoła. "Kompletnie nie pasuje do Krzysztofa Zanussiego i do jego pięknych oraz dobrych filmów. Obawiam się, że to szukanie taniej komercji. Zetknięcie się Zanussiego z tanią komercją jest dla mnie - jako widza - co najmniej dziwne. Dziwię się panu Zanussiemu bardziej niż Dodzie. Bo dla niej jest to kolejna szansa na zabłyśnięcie. Robienie sensacji ze swojego życia prywatnego, z kolejnych medialnych rozwodów jest przede wszystkim wielkim dramatem dla rodziny tej pani. Wywlekanie tego na światło dzienne - i tylko po to, by zabłysnąć w mediach - jest karygodne. To widowisko i medialna błazenada nie budzi mojego szacunku" - skomentował rzecz całą ksiądz Isakowicz-Zaleski.

W tym samym tonie wypowiedział się także ojciec Fidelis Maciołek, zadając otwarte pytanie: co chce się w ten sposób osiągnąć? "Czy chcemy by dawała nam wskazania i mówiła jak żyć? Czy ma być dla nas autorytetem? Jeśli ona ma się wypowiadać w sprawie rodziny i być autorytetem, to mamy do czynienia z kompletnym zaburzeniem wszelkich standardów. Moim zdaniem jest szkodliwa. Przede wszystkim dlatego, że spora grupa młodych ludzi zaczyna ją naśladować, cytować, podobnie się ubierać i co najgorsze - tak samo zachowywać. Wartości, jakie proponuje Doda, dzieli przepaść od wartości chrześcijańskich i nauki Kościoła. Dlatego takich ludzi powinno się marginalizować z dyskursu publicznego" - zawyrokował ojciec Maciołek.

Zanim jednak Dorota Rabczewska w ogóle otrzymała propozycję filmowego debiutu, a Krzysztof Zanussi zdecydował się na realizację "Serca na dłoni", w zasobach WFDiF czekał już gotowy scenariusz czarnej komedii pod tytułem "Solista" pióra Andrzeja Mularczyka. To właśnie z tym tekstem dyrektor Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie Włodzimierz Niderhaus przyszedł do twórcy "Barw ochronnych" proponując mu jego przeniesienie na kinowy ekran. I rzeczywiście utwór Mularczyka spodobał się Zanussiemu, który jednak zdecydował, że na motywach tej historii napisze własną.

Polska i Ukraina razem i tym razem

"Serce na dłoni" jest wreszcie pierwszym projektem, jaki został wsparty dzięki podpisanemu przez Państwową Służbę Kinematografii Ukrainy a Polskim Instytutem Sztuki Filmowej memorandum o współpracy. Dokument zawarty w dniu 6 lutego 2008 roku, ma na celu wspieranie rozwoju współpracy w dziedzinie kinematografii między Polską a Ukrainą, a właśnie film Krzysztofa Zanussiego należy do koprodukcji między tymi państwami. W głównej roli pojawia się tu zresztą pierwszoplanowa postać ukraińskiej sceny i ekranu Bohdan Stupka, znany z roli Bohdana Chmielnickiego w "Ogniem i mieczem". Zresztą nie tylko on. W "Sercu na dłoni" grają ponadto dwaj inni przedstawiciele tego aktorskiego rodu, a mianowicie Ostap Stupka w roli ochroniarza i Dima Stupka, jako fotograf. Wreszcie film obok WFDiF, Studia Filmowego TOR i Monolith Films powstaje również przy udziale SOTA Cinema Group z Kijowa. Produkcję współfinansował również Polski Instytut Sztuki Filmowej. Prace na planie trwały od marca bieżącego roku, a zakończyły się w drugim tygodniu kwietnia. Gotowy obraz ma trzy wersje językowe - polską, ukraińską oraz rosyjską.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Serce na dłoni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy