Reklama

"Seks w wielkim mieście 2": WSPANIAŁE KOBIETY

Przenosząc Seks w wielkim mieście, w jakimkolwiek wcieleniu, na ekran, King, Parker oraz reszta twórców i obsady czuła olbrzymią odpowiedzialność za postacie, zwłaszcza za Carrie, Samanthę, Charlotte i Mirandę. Odbicie każdej z tych kobiet znajduje się gdzieś na widowni. Dlatego w Seksie w wielkim mieście 2, mimo że żegnają codzienne życie i radośnie bawią się w oszałamiającym miejscu, wciąż stają twarzą w twarz z bardzo ludzkimi, przyziemnymi zmartwieniami, co oddaje narracja wiecznie wnikliwej kronikarki Carrie.

Reklama

"Carrie jest ciałem i duszą filmu" - mówi King. - "Nawet gdy historia skupia się na innych kobietach, do pewnego stopnia oglądamy ją i słyszymy z punktu widzenia Carrie".

Gdy po raz pierwszy widzimy Carrie i Biga razem w ich domu, Carrie Bradshaw -teraz znana także jako pani Preston - czuje się trochę niestabilnie w jej stabilnym, małżeńskim życiu, zastanawiając się: "Co się dzieje, gdy już powiem 'tak'?". A jako że jest też pisarką, posunęła się do tego, by wyrazić swoje uczucia wobec idei małżeństwa w jej nowej książce Chcę. Prawda? - zbiorze zabawnych opowiadań, w których wyśmiewa pomysł tradycyjnych przysiąg małżeńskich.

"Carrie w swojej karierze pisała o byciu niezamężną, a teraz po raz pierwszy pisze na inny temat - o byciu zamężną - zauważa Parker. - Prawdę mówiąc, mało jeszcze o tym wie. Ale dowiedziała się, że jest różnica pomiędzy ślubem a małżeństwem. Jest żoną od bardzo niedawna i nie czuje się w tej skórze tak wygodnie, jak by chciała".

"Gdy pisałem historię Carrie i Mr. Biga dla filmu, ekscytowałem się, próbując się dowiedzieć, co pojęcie 'żyli długo i szczęśliwie' może dla nich znaczyć dziś, po ich gorącym, dramatycznym i w większości przypadków burzliwym 10-letnim związku - mówi King. - W pierwszym filmie chciałem, by ludzie uwierzyli, że Mr. Big ostatecznie pojął, jakiego klejnotu omal nie stracił, porzucając Carrie przed ołtarzem. Jego zakończenie było więc bardzo romantyczne, był to należny tej parze 'happy end'. Teraz zaś widzimy ich po dwóch latach, na progu odkrycia znaczenia słów 'nie ma jak w domu'. Ona przez dwa lata starannie urządzała ich mieszkanie, czyniąc z niego dom. Pościeliła sobie w małżeńskim łożu i musi w nim leżeć. Jak na imprezowiczkę, jaką jest Carrie, to zmiana wielka jak sam Big".

Parker dodaje: "Carrie lubi wychodzić z domu, żyć życiem miasta, patrzeć, obserwować, brać w nim udział. Jedną z wielu rzeczy, z którymi się skrycie boryka, to myśl o wieczorach w domu i kajdanach, które sobie metaforycznie założyła. Jest sobie to w stanie racjonalnie wytłumaczyć, ale uczucia mówią jej, że nie tego oczekiwała od małżeństwa. Chce być w stanie powiedzieć, że dobrze jej z oczekiwaniami wobec siebie samej i partnera. Dla Carrie to się staje opowieścią pt. "Tak, wzięłam ślub, ale czy jestem zamężna? Czy ja jestem zamężna?".

Miranda Hobbes, która w ostatnim filmie wybaczyła Steve'owi niewierność, w końcu czuje się dobrze i bezpiecznie w domu. To praca ją dobija. Narasta w niej frustracja, bo w pracy jej oczywiste zdolności są tłamszone przez aroganckiego i wyraźnie szowinistycznego szefa.

"Miranda zawsze uważała się za człowieka kariery - mówi Cynthia Nixon. - Mężczyźni przychodzą i odchodzą, może być matką, a może nie, ale prawniczką była, jest i będzie. Teraz stała się partnerem w wielkiej firmie prawniczej, ma świetną pensję, ale i nowego szefa, który nie znosi jej głosu. Każdy z nas osiąga punkt krytyczny, Miranda tak samo. Nagle daje się porwać wodzie, chcąc znaleźć odpowiedź na pytanie 'Jeśli nie jestem prawniczką, to kim? Co mi jeszcze zostało?' To poważna sprawa dla każdego, ale zwłaszcza dla kogoś, kto określał sam siebie dzięki karierze przez całe dorosłe życie".

Nie tylko kariera zmienia się w życiu Mirandy. "Uważam, że najbardziej ekscytujące w ponownym wcieleniu się w tę postać jest sposób, w jaki ona wciąż ewoluuje dzięki Michaelowi Patrickowi - ciągnie Nixon. - Przyjrzyjcie się, jaka była, gdy ją poznaliśmy - zgorzkniała, podejrzliwa, cyniczna, nieufna, szybko wpadająca w gniew. Mężczyźni sprawili jej sporo kłopotów. Teraz, choć kariera wciąż jest dla niej bardzo ważna, jest całkiem zadowoloną żoną i matką. W tym filmie jest cheerleaderką wśród bohaterek, duchowym opiekunem pozostałej trójki. To świadczy o tym, jak bardzo dojrzała".

"Jak dla mnie, ciekawym podświadomym spostrzeżeniem dotyczącym wątku Mirandy - mówi King - jest to, że przez pierwszą połowę filmu jest przywiązana do pracy, a twarz zawsze przesłania jej BlackBerry. Ale gdy już decyduje się odłożyć telefon, zauważa świat".

Kolejna żona i matka, Charlotte York-Goldenblatt, spędziła ostatnie dwa lata wśród rozrastającej się rodziny, a teraz odkrywa, że znalazła się w epicentrum "buntu dwulatka" jej córki Rose. "Sprawy się Charlotte nie układają - przyznaje Kristin Davis. - Wciąż chce, by wszystko szło idealnie i ciężko się jej pogodzić z faktem, że nie idzie... i że ona sama też idealna nie jest. To zmaganie się charakteryzuje jej postać. To ciągły konflikt między tym, ile może osiągnąć, a ile niespodzianek musi się znaleźć na jej drodze, by trochę odpuściła i przestała dążyć do doskonałości. Mała Rose staje się jej największym wyzwaniem, nawet, jeśli Charlotte tego nie przyzna".

Kolejna rzecz, której Charlotte nie dostrzega, to atrakcyjność jest jej nowej opiekunki Erin, którą gra brytyjska aktorka Alice Eve. Jednak dzięki spostrzeżeniom Samanthy zaczyna się zastanawiać, czy Harry nie wykona skoku w bok. "Myśli Charlotte zaczynają obsesyjnie krążyć wokół tego, jak piękna jest jej niania. Nie zauważała tego wcześniej, bo Erin doskonale radzi sobie z Rose i Charlotte bardzo jej potrzebuje" - mówi Davis.

"W wątku Charlotte ważną kwestią jest zaufanie - mówi King. - Zmęczenie spowodowane macierzyńskimi obowiązkami sprawia, że jest zbyt wyczerpana, by zaufać przeczuciom w sprawie słuszności wyboru opiekunki, wierności męża, a nawet własnym zdolnościom jako matki. Mały wypad z dziewczynami pozwala jej na luksus koniecznego snu. Odzyskuje wiarę we własne przeczucia.

Podczas gdy Charlotte pochłaniają wyzwania rodzicielskie, niezamężna Samantha Jones, znów w Nowym Jorku i znów polująca na facetów, kolejny raz uosabia wolność. "Samantha wróciła na swój tron, do swojego miasta, a jej przyjaciółki - jej rodzina - są z nią" - mówi Kim Cattrall.

Najbardziej towarzyska z całej czwórki Samantha to bystra hedonistka, która stawia życiu własne warunki. Jednak tym razem życie rzuca pod nogi seksownej blondynki kilka kłód i zmusza do zmagań ze starzeniem się i refleksji, co walka z pierwszymi oznakami menopauzy oznacza dla jej liberalnego stylu życia. Cattrall nie mogła się doczekać, by podejść do tego aspektu życia w sposób komediowy. "Dla mnie, włączenie elementu komediowego do tematu menopauzy było niewiarygodnie satysfakcjonujące, bo tyle się słyszy narzekań o tym, co też kobiety muszą przechodzić w tym okresie - mówi. - "Uważam, że wydobyliśmy z tego tematu to, co najlepsze, czyniąc go bardziej ludzkim, zabawnym i zrozumiałym. Samantha ma ogromny apetyt na życie i ogromne pokłady seksualności. Lubi seks i wprowadza go w każdy aspekt życia. Gdy więc pojawia się zagrożenie, kontratakuje z całych sił".

"Jedną z przyczyn sukcesu marki Seks w wielkim mieście - mówi King - jest jej możliwość ewoluowania. Ani przez sekundę nie drżałem na myśl o Samancie wchodzącej w okres menopauzy, bo wiedziałem, że jeśli ktoś ma przedstawić obrazoburczo ten motyw, to właśnie Kim Cattrall. Również dlatego, że część widzów płci żeńskiej przeżywa to, co Samantha, a ona wskaże im jak walczyć i zwyciężyć".

"Te cztery aktorki uosabiają coś wyjątkowego, coś, z czym każdy się identyfikuje - mówi King. - Czy widzowie czują, że są jak Carrie czy Miranda, czy mają przyjaciółkę jak Charlotte czy Samantha, przelali swoje uczucia na te aktorki i kreowane przez nie postacie oraz na ich sercowe rozterki.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Seks w wielkim mieście 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy