Reklama

"Ściągany": REALIZACJA

„Ściągany” to pierwszy film wyreżyserowany przez Pata Profta, lecz bynajmniej nie pierwszy owoc jego współpracy z Leslie Nielsenem. Obaj artyści znają się od czasów telewizyjnego serialu „Police Squad”, który przerodził się w kinową serię „Naga broń”. Nielsen grał główną rolę, a Proft użyczał swego talentu jako autor, bądź współautor scenariuszy.

Ucieczka Ryana Harrisona w „Ściąganym” jest zarazem prześmiewczą wędrówką Nielsena przez filmowe „hity” lat 90-tych i starsze. Obok „Ściganego” sparodiowano tu wiele innych filmów z udziałem Harrisona Forda, przede wszystkim „Stan zagrożenia”. A ponadto: „Waleczne serce - Braveheart”, „Mission: Impossible”, „Chinatown”, „North by Northwest” (TV: „Północ, Północny Zachód”) i „Psycho” (TV: „Psychoza”; oba ostatnie filmy w reżyserii Alfreda Hitchcocka). Ba! Nie oszczędzono nawet nieśmiertelnej „Casablanki” Michaela Curtiza oraz „namaszczonego” dziesięcioma Oscarami „Titanica” Jamesa Camerona. Obiektem pastiszowych żartów stał się też serial telewizyjny „Słoneczny patrol”. Producenci „Ściąganego” zarzekają się jednak, że są w tym filmie również oryginalne pomysły Pata Profta, który tak oto objaśnia swoje intencje:

Reklama

„Zamierzałem nakręcić film naładowany humorem (odnajdziemy go nawet w napisach końcowych!, red.), pełen wizualnych gagów, w którym dowcipy sypałyby się jak z rękawa. Podkreślam: materiały włączone do zwiastuna nie są jedynymi zabawnymi fragmentami >Ściąganego<”.

Przez całe lata wszyscy mówili mi: >Dlaczego nie zrobisz filmu z Leslie’m. Nielsenem, Kelly Le Brock, Michaelem Yorkiem i Richardem Crenną w obsadzie?<. Szczęśliwie nadszedł czas na taki film.

Okres realizacji „Ściąganego” był dla mnie naprawdę wspaniały. Ekipa i obsada pracowały ciężko, ale w warunkach prawdziwie inspirujących, sprzyjających pracy. Panowała znakomita, rodzinna atmosfera... choć niektórzy członkowie rodziny zarobili więcej milionów niż pozostali”.

Radosną atmosferę, w jakiej powstawał „Ściągany” należy zawdzięczać poczuciu humoru, które okazywano po obu stronach kamery. Melinda McGraw, grająca tu swoją pierwszą dużą rolę filmową i po raz pierwszy współpracująca zarówno z Proftem, jak i z Nielsenem, dzieli się swymi wrażeniami z planu:

„To naprawdę cudowne, kiedy codziennie gra się w komedii, której ekipa jest zawsze w doskonałym nastroju, i ma się świadomość, że wszystkim wokół chodzi o to, by czerpać z pracy przyjemność. Pat Proft nigdy nie przestaje żartować, natomiast Leslie potrafi w momencie największego skupienia wszystko poprzestawiać i zrobić coś zupełnie nieoczekiwanego. W ten sposób proces powstawania filmu robi się nadzwyczaj relaksujący, tak jak by się cały czas było na zabawie”.

Dobra atmosfera z pewnością sprzyja powstaniu udanej komedii, jednakże w ostatecznym rozrachunku to nie jej twórcy i wykonawcy mają się dobrze bawić, lecz widzowie. „Stara szkoła”, jeszcze z czasów Bustera Keatona, którego zwano „komikiem z kamienną twarzą”, mówi, że jeśli aktor chce rozweselić publiczność, musi przed kamerą najbardziej komiczne sytuacje traktować ze śmiertelną powagą. Zbyt natarczywy wygłup nie śmieszy tylko irytuje. Wie o tym przedstawiciel „starej szkoły” Leslie Nielsen, który obdarzając swoich bohaterów uśmiechem, wewnętrznym ciepłem, optymizmem i pogodą ducha (z domieszką dobrodusznej ironii), jednocześnie w swojej grze aktorskiej wystrzega się przesady, nie mówiąc już o szarżowaniu. „Leslie niepodzielnie króluje w komediach, mówi Melinda McGraw, ponieważ gra w nich na serio /.../. Bezgranicznie zabawna komedia żywi się prawdą i powagą jego aktorstwa. Wszyscy doszliśmy do wniosku, że jest to najlepsza metoda, niemniej - jak sądzę - nikt nie stosuje jej z tak pomyślnymi rezultatami, jak Leslie”.

Nielsen bardzo pieczołowicie przygotowywał się do sceny, w której Ryan Harrison porywa słuchaczy grą na skrzypcach. Ćwiczył pod kierunkiem zawodowego skrzypka, następnie zaś - przed kamerą - powielał wyćwiczone ruchy, bezbłędnie synchronizując je z muzyką. Scenę koncertu nakręcono w pięknie udekorowanym Orpheum Theatre w Vancouver, z udziałem grającej „na żywo” Vancouver Symphony Orchestra.

Leslie Nielsen w samych superlatywach mówi o twórcy „Ściąganego”: „Proft wniósł na plan swe wieloletnie doświadczenie komediowe. Wiem, że nigdy przedtem nie reżyserował, ale radzi sobie z tym tak dobrze, jakby robił to przez całe życie”.

Profta chwali również aktorka Kelly LeBrock: „To prawdziwy skarb. On ma nadzwyczajne poczucie humoru, a swoje zawsze dowcipne gagi czyni dla nas łatwymi do „ogrania” /.../. Sądzę, że „Ściągany” ma zadatki na to, by stać się bardzo wielkim filmem”.

Okres zdjęciowy „Ściąganego” trwał 50 dni. Rozpoczął się pod koniec sierpnia, a zakończył pod koniec października 1997 r. Sceny plenerowe kręcono w malowniczych plenerach Brytyjskiej Kolumbii w Kanadzie.

Szczególnie trudne zadanie, jeszcze w okresie przygotowawczym, spadło na barki scenografa, projektantkę kostiumów, rekwizytora oraz realizatora efektów specjalnych. Artyści ci musieli obejrzeć we fragmentach trzydzieści pięć filmów, do których nawiązuje „Ściągany”, następnie zaś przeanalizować te fragmenty dokładnie, pod kątem możliwości sparodiowania ich w pożądany przez reżysera sposób. „Odtworzenie scenerii z „Mission: Impossible”, kanałów ze „Ściganego”, ucieczki przed samolotem z „North by Northwest” /.../, miłosnej sceny, rozgrywającej się w windzie, z „Fatalnego zauroczenia”, sceny z „Wichrów namiętności” i wielu innych - było zarazem zabawą i wyzwaniem”, twierdzi scenograf Michael Bolton („I kto to mówi”, „Biały kieł”, „Mucha II”).

Przed projektantką kostiumów Jori Woodman („Pan Magoo” - też z Leslie Nielsenem) stanęło zadanie szykownego ubrania protagonistek - Melindy McGraw (wg uwspółcześnionej mody na lata 40-te) i Kelly LeBrock oraz nadania dystyngowanego wyglądu Michaelowi Yorkowi. Woodman czerpała natchnienie z takich filmów, jak „Casablanka”, „Wielki Gatsby”, „Wichry namiętności”. Artystka musiała ponadto podkreślić strojem bardzo specyficzny wygląd i charakter drugo i trzecioplanowych postaci najróżniejszego autoramentu, poczynając od żołnierzy II wojny światowej, a skończywszy na pracownikach policyjnej kostnicy, terrorystach itp. Tu, jako źródło inspiracji, przydały się z kolei filmy z lat 60-tych - m.in. „Psycho” i „North by Northwest” Hitchcocka, a także... o blisko trzy dekady późniejsze „Waleczne serce. Braveheart” Mela Gibsona.

Zdaniem wybitnego aktora Richarda Crenny, czyli filmowego szeryfa federalnego Fergusa Fallsa, w przypadku „Ściąganego”, na końcowy, pomyślny rezultat złożyło się szereg czynników. „Rzecz nie tylko w dialogach”, mówi aktor. „Nie tylko w scenach samych w sobie. Tutaj każdy rekwizyt, każdy napis jest dowcipny /.../”.

Rekwizyty! Na zamówienie zajmującego się nimi Marka Francisa pięć fabryk wyprodukowało łącznie sto dwadzieścia najróżniejszych przedmiotów, które widzowie obejrzą na ekranie. „Mało tego, mówi Francis, za sprawą płodnej i zawsze twórczej wyobraźni Pata Profta, zakłady te musiały często wytwarzać dodatkowe rekwizyty na zawołanie”.

Bill Schirmer, sprawujący piecze nad efektami specjalnymi „Ściąganego”, twierdzi, że w tym filmie „znacząca ilość gagów powstawała z dnia na dzień. Konieczność łączenia tego, co zostało opisane w scenariuszu, z rezultatami nadprogramowej twórczości Pata Profta i Leslie’go Nielsena sprawiła, że elastyczność w naszej pracy stała się absolutnie nieodzowna. Jak mawialiśmy, jest to film >miliona i jednego gagów wizualnych<”.

Dużo trudów wymagało przysposobienie Aarona Pearla - aktora z Vancouver, debiutującego w „Ściąganym” - do roli rzekomo bezokiego, bezrękiego i beznogiego bandyty. Pearl nosił na sobie specjalną, bardzo skomplikowaną uprząż, dzięki której mógł wysunąć jakoby amputowaną nogę - w rzeczywistości skrywającą broń - pod kątem prostym w stosunku do ciała.

Najwięcej problemów przysporzyła realizacja sekwencji będącej repliką słynnego zderzenia autobusu więziennego z pociągiem w filmie „Ścigany”. Trwała tydzień. Przed kamerą pojawiło się aż pięć różnych autobusów, w tym: „autobus wiozący bohatera”, „autobus do wyczynów kaskaderów”, „autobus do gagu” i „autobus przeznaczony na zderzenie”. Jakkolwiek część tej sekwencji nakręcono z użyciem miniaturowych modeli pojazdów mechanicznych, samą kolizję sfilmowano bez ich pomocy: zderzyły się autobus i pociąg naturalnej wielkości. Choćby tym różni się „Ściągany” od „Ściganego”, w którym również ten kulminacyjny moment ukazano na ekranie za pomocą miniatur.

Więc jednak jest coś nieściągniętego w „Ściąganym”!

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ściągany
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy