Reklama

"Safari 3D": O PRODUKCJI

Odkrywanie królestwa zwierząt

Akcja naszej opowieści ma miejsce w jednym z ostatnich, nieskażonych ludzką ręką, naturalnych rajów na świecie - niezwykłej Delcie Okavango w Botswanie. Reinhard Klooss podróżował już wcześniej po Afryce i dobrze znał to miejsce. "Jeśli chce się stworzyć wiarygodną, wzruszającą i zabawną historię, której akcja dzieje się w Delcie Okavango, trzeba wczuć się w to środowisko naturalne, zrozumieć warunki tam panujące, poznać faunę oraz florę, które od dawien dawna tam egzystują", zaznacza z przekonaniem niemiecki twórca. Co oczywiste, głównym założeniem filmu nie było realistyczne odzwierciedlenie tego miejsca - Safari 3D nie jest filmem edukacyjnym, a zwierzęce postaci, które przewijają się przez cały film, zostały stworzone za pomocą antropomorfizmu, czyli nadania każdemu z nich cech ludzkich oraz sporego zabarwienia humorystycznego. Jednak filmowcy bardzo sobie cenili autentyczność doświadczeń zawartych w ich filmie, tak samo jak wykreowanie na ekranie szalonej komedii i wielu wzruszeń. Scenarzyści Reinhard Kloos i Oliver Huzly, którzy pracowali już razem przy obu częściach Wyspy dinozaura, wybrali klasycznego bohatera, przechodzącego przemianę w trakcie trwania opowieści, tyle że Billy jest... surykatką. Jest mały, zapominalski i na całej sawannie jest jedyną surykatką z czarnym futerkiem. Nawet jego syn Junior, przestał brać z niego przykład. Billy wyrusza więc w podróż, żeby odzyskać synowską miłość i szacunek oraz przy okazji uratować naturalne środowisko Delty Okavango przed zakusami gatunku ludzkiego.

Reklama

Początki produkcji

Podczas gdy filmy aktorskie kręci się w przeciągu kilku tygodni lub miesięcy, transfer scenariusza na realia produkcji animowanej, wygenerowanej klatka po klatce na ekranie komputera, zajmuje dobre dwa lata. Taka praca wymaga zapełnienia każdej sekundy filmu 24 klatkami, a każda klatka składa się z kilku warstw oraz wielu osobnych elementów, które należy w niej umieścić - postaci, szczegóły otoczenia, dodatkowe rekwizyty, tekstury typu futro, skóra czy ubranie, a także tła i powierzchnie jak woda czy piasek. "W procesie tworzenia animacji nie ma czegoś takiego jak nuda", ekscytuje się Reinhard Klooss. "To szalona, dwuletnia jazda bez trzymanki filmową kolejką wysokotorową, oferującą nieskończone możliwości dopracowania poszczególnych scen do perfekcji". Zaczyna się od stworzenia bohaterów.

Pracując ze scenariuszem, stertami wizualnych odnośników oraz niezliczonymi filmami video, odpowiadający za tę część Safari 3D - Oliver Kurth i Peter Oedekoven oraz ich ekipa - stworzyli dziesiątki różnych pomysłów i szkiców koncepcyjnych Billy'ego, Sokratesa oraz wszystkich pozostałych pozytywnych i negatywnych postaci. W tej fazie projektu wszystko jest rysowane ręcznie - podstawowe narzędzia pracy to kartka papieru i ołówek. Czas na komputerowe fajerwerki przychodzi dopiero później. Ażeby wykreować ciekawe postaci, różni artyści nagrali swoje kwestie zanim jeszcze zaczęto proces animacji. "W ten sposób aktorzy, komicy i inni wykonawcy, których zatrudniliśmy do dubbingu filmu, mogli wspomóc proces kreowania swoich postaci. Dali im dusze", wyjaśnia Klooss. Następnie swoje partie głosowe nagrała naszpikowana gwiazdami brytyjska obsada, nadając postaciom ciętego, specyficznego, rodzimego poczucia humoru. Ostatnim krokiem tej fazy produkcyjnej była ponowna synchronizacja ruchów ust poszczególnych postaci z kwestiami nagranymi w studio przed dubbingujących je artystów.

Komputerowe zwierzaki

Dwuwymiarowe rysunki i szkice, które Oliver Kurth i Peter Oedekoven wykonali na potrzeby wszystkich filmowych postaci, służą później jako podstawy do tworzenia trójwymiarowych modeli bohaterów. "Specjaliści od modeli pracowali ściśle z projektantami i rysownikami, żeby zapewnić modelom 3D jak najlepsze przełożenie z kartki papieru na ekran komputera", wyjaśnia drugi z reżyserskiego tandemu, Holger Tappe. I dodaje: "Modele zostały wyposażone w cyfrowe szkielety, tak żeby ich ruchy wyglądały jak najbardziej realistycznie. Większość zwierzaków posiada w swoich szkieletach co najmniej 50 ruchomych stawów! Ale to nie wszystko, stworzyliśmy również u większości zwierząt pełne umięśnienie ich ciał. W wielu filmach animowanych ruch jest pokazywany jedynie na zewnątrz, u nas natomiast struktura jest bardziej skomplikowana - chcemy, żeby widzowie widzieli ścięgna pracujące pod skórą naszych bohaterów". "Ekipa od futer" ustaliła natomiast długość włosia na futrach każdego zwierzaka z osobna, a także efektu, jaki będzie ono miało podczas ruchu poszczególnych bohaterów.

Kukiełki rodem z science fiction

Same przygotowania zajęły sześć miesięcy. Następnie nadszedł okres testów ekranowych, mających na celu znalezienie i poprawienie wszelkich błędów, zanim zespół 16 animatorów mógł ruszyć do pracy. "Animatorzy są jak specjaliści od kukiełek w Mupetach", mówi Holger Tappe. "Animacja to ożywianie postaci, tyle że my nie używamy sznurków przyczepionych do kończyn. W zamian sprawujemy pełną kontrolę nad wszystkimi bohaterami, możemy z nim robić to, co chcemy". Jako punktu odniesienia animatorzy użyli kilku tysięcy storyboardów z rysunkami, nagrań z głosami aktorów oraz fragmentów muzyki skomponowanej do filmu - wszystko po to, żeby stworzyć pierwszą surową wersję filmu i przekonać się, w jaki sposób opowieść będzie się prezentowała na ekranie. Następnie ekipa miała dwa lata, aby zamienić tę pierwszą, czarno-białą wersję w piękną, wystylizowaną, stworzoną z tysięcy kilkusekundowych ujęć animację komputerową, funkcjonującą jak ogromne puzzle.

Światło Afryki

Inne działy zajmowały się tworzeniem krajobrazów i całego świata przedstawionego, w którym później, klatka po klatce, umieszczano kolejne zwierzaki oraz postaci ludzkie. Potrzeba było półtora roku, aby dodać wszystkie skomplikowane szczegóły cyfrowej scenerii: Deltę Okavango, Wyspy Galapagos, lód na Arktyce, australijskie bezdroża czy drapacze chmur na Manhattanie. Drzewa, krzewy, krzaki, źdźbła trawy, piasek pustynny, małe kamyczki, duże głazy, wodopoje - wszystkie te elementy musiały zostać stworzone cyfrowo. "Cała natura jest u nas animowana cyfrowo", wyjaśnia Reinhard Klooss, "nawet jeśli dążyliśmy do drobiazgowego odzwierciedleni prawdziwych lokacji, wszystkie one zostały stworzone sztucznie". Choć nie wszystkie, jeden element rzeczywistości dostał się do ukończonego filmu - niebo.

"Afrykańskie światło jest jedyne w swoim rodzaju. Jest tak specyficzne, że wdziera się w człowieka, uruchamiając nim tęsknotę za czymś nieznanym, której wcześniej nie odczuwał. Żadne inne światło nie jest w stanie wywołać takiego efektu, co dopiero mówić o sztucznym", podkreśla Reinhard Klooss. Wraz ze swoim drugim reżyserem wrócili do Botswany, odwiedzając przy okazji Wybrzeże Szkieletów w Namibii. Przez dwa tygodnie zrobili setki pełnych, 360-stopniowych, panoramicznych zdjęć w najbardziej odległych zakątkach. "Zazwyczaj ludzie jadą tam, żeby zrobić zdjęcia zwierzętom lub krajobrazom", informuje Klooss, "my natomiast chcieliśmy uwiecznić na zdjęciach jedynie niebo. "Uchwyciliśmy afrykańskie światło na kliszach i zabraliśmy je do domu tylko po to, żeby umieścić je w każdej klatce naszego filmu", śmieją się filmowcy.

Kolejny wymiar

Na film złożyło się 130 tysięcy klatek (pomnożonych dwukrotnie ze względu na efekt stereoskopowego 3D). Pracowało nad nimi niemal 70 różnej klasy specjalistów. Całość potrzebowała jakichś 100 tysięcy gigabajtów wolnego miejsca na dyskach cyfrowych i ponad tysiąca pracujących przez rok procesorów o mocy 2.8 GHz. Holger Tappe wspomina: "Safari 3D było od samego początku planowane jako projekt do nakręcenia w technologii trójwymiarowej. A to oznacza, że każdą klatkę należało renderować dwukrotnie - po razie na każde oko, podwajając w ten sposób wyzwanie obliczeniowe rzucone komputerom". "Dopiero w połowie 2009 roku daliśmy projektowi zielone światło. Musieliśmy być pewni, że będzie istniało wystarczająco dużo kin dostosowanych do tej technologii. Ostatecznie zdecydowaliśmy się podążać tą ścieżką w momencie, kiedy było już niemal pewne, że Avatar Jamesa Camerona wywróci świat kina do góry nogami", dodaje Reinhard Klooss. Dla filmowców ważne było, by efekt 3D nie był nanoszony na gotowy film, ale tworzony równocześnie z jego powstawaniem.

Po ponad trzech latach pracy, 130 tysiącach poszczególnych klatek oraz ponad 230 ścieżkach audio wszystkie aspekty filmu zostały połączone w jedną całość, tworząc największą europejską produkcję pełnometrażową w 3D. Safari 3D to komedia przygodowa, na której całe rodziny dosłownie oszaleją z zachwytu!

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Safari 3D
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy