Reklama

"Rycerze z Szanghaju": PRODUKCJA

"Chciałem, żeby ten film miał w sobie coś z klimatu mglistego Londynu", mówi reżyser David Dobkin. "Chciałem też złożyć hołd filmom w rodzaju "Młody Frankenstein" i klasycznym przygodom Sherlocka Holmesa. A jednocześnie chciałem osiągnąć współczesny sznyt. A wszystko miało być przyprawione dobrą zabawą i humorem. Marzył mi się film w rodzaju takich, jakie publiczność zwykła oglądać w sobotnie przedpołudnie".

Osobą odpowiedzialną za wypełnienie reżyserskiej wizji był operator Adrian Biddle.

Reklama

"Adrian to geniusz, jeden z najlepszych obecnie operatorów filmowych", mówi o nim Dobkin. "Chciałem, żeby mój film miał w sobie lekkość filmu kostiumowego połączoną z nowoczesnym wyglądem i charakterem. Chciałem, żeby aktorzy wyglądali jak bożyszcza ekranu filmowe. Wiedziałem, że nie będzie łatwo osiągnąć taki efekt, zwłaszcza w scenach rozgrywających się w nocy, ale wiedziałem także, że Adrian Biddle potrafi tego dokonać".

"David chciał osiągnąć ten sam efekt radosnej przygody, do którego dążyłem przy obu częściach "Mumii", mówi Biddle. "Sporo rozmawialiśmy z nim i z Allanem (Cameronem, z którym Biddle pracował już po raz czwarty) o kolorystyce, jaka nas interesuje i w jaki sposób rozmieścić potrzebne oświetlenie wśród dekoracji. Ważne było, by wbudować instalację w sufit tak, by zyskać na przestrzeni".

Biddle nakręcił "Rycerzy z Szanghaju" w formacie szerokoekranowym anamorficznym (1:2.35), który daje bardziej epicki efekt, ale wymaga intensywniejszego oświetlenia, ponieważ pole widzenia obiektywu jest ograniczone. Format ten jednak pozwala na więcej ruchu w kadrze, co dla Biddle’a było idealne. Lubi bowiem poruszać kamerą tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne.

Jak mówi producent wykonawczy Ed McDonnell: "Adrian Biddle jest bardzo cichy na planie, pracuje z ludźmi, których dobrze zna. Czasami przez cały dzień nie słyszało się od niego ani słowa. Ale widać było efekty jego pracy, a Adrian jest prawdziwym mistrzem".

Scenograf Allan Cameron stanął przed zadaniem wybudowania wnętrza Pawilonu Smoka, znajdującego się w obrębie Pałacu Cesarza w Zakazanym Mieście. Udrapowany przepięknymi czerwonymi jedwabiami i ozdobiony złotymi chińskim antykami, pałac jest scenerią nastrojowej sceny rodzinnej pomiędzy Chon Lin (Fann Wong) a jej ojcem (Kim Chan). Spokój sceny zostaje szybko naruszony przez brutalne wtargnięcie grupy Bokserów, dowodzonych przez lorda Rathbone’a i śmierć ojca.

Pawilon Smoka jest jedną z 70 dekoracji zbudowanych dla potrzeb filmu przez Camerona i jego zespół. Powstało blisko 300 szkiców. Zatrudniono 200 budowniczych i malarzy. Oprócz dekoracji, Cameron przygotował do zdjęć szereg miejsc na terenie Czech.

"Gdyby pokusić się o odpowiednie zestawienie, okazałoby się, że niemal każdego dnia zdjęć pracowaliśmy w innym miejscu i w innych dekoracjach", nie może wyjść z podziwu producent wykonawczy Stephanie Austin, która wcześnie pracowała przy takich hitach, jak "Terminator 2: Ostateczna rozgrywka" czy "Prawdziwe kłamstwa". "A jeżeli uwzględni się jeszcze fakt, że połowa naszego filmu była kręcona nocą, można uświadomić sobie ogrom wyzwań, jakie stały przed ekipą".

Dla Camerona komediowy klimat "Rycerzy z Szanghaju" był możliwością popuszczenia wodzy wyobraźni. "Mogliśmy się trochę pobawić tym okresem historycznym, wprowadzając do filmu elementy, które niekoniecznie występowały w tamtych czasach", mówi. "David chciał nadać filmu współczesny charakter, a my z tego skwapliwie skorzystaliśmy".

Sekwencja w Pawilonie Smoka rozpoczyna się od ujęcia plenerowego, które otwiera cały film. Cameron zbudował dekoracje przedstawiające otoczenie pawilonu w tym samym studiu, w którym wzniesiono kilka innych wielkich dekoracji, w tym Big Bena. Scena zaczyna się od widoku Chon Lin, która idzie pokrytą śniegiem drogą, ubrana w imponujący czerwony płaszcz skórzany. Dało to świetny efekt wizualny, bo czerwona sylwetka kontrastowała z białym otoczeniem.

Opowiada Anna Sheppard, projektantka kostiumów: "Czerwień w Chinach to kolor weselny, u nas uosabia czystość i niewinność Chon, chronionej przez wychowanie w Zakazanym Mieście".

Choć Sheppard przygotowała blisko 3 tysiące kostiumów z epoki dla aktorów drugoplanowych i statystów, Fann Wong ma w filmie tylko cztery stroje podobnie, jak Jackie Chan i Owen Wilson. Sheppard nadała kostiumom aktorów przezwiska, by łatwiej było je zidentyfikować. Na przykład Wilson nosił strój, który nazwała kostiumem Boba Dylana (strój kowboja z miejskimi elementami), kostium Jamesa Bonda (wspaniały biały smoking), kostium Roberta Redforda (skojarzenia z "Pożegnaniem z Afryką" jak najbardziej prawidłowe) i kostium Jimiego Hendriksa (nieco psychodeliczny aksamitny płaszcz w stylu lat 60.). Chan nosił głównie różne odcienie zieleni i oczywiście miał swój słynny strój kowbojski, w którym chodzi w początkowych fragmentach filmu.

"Kiedy dołączyłam do filmu wpadłam w panikę, odkrywszy, że zachowano tylko kilka oryginalnych kostiumów i projektów z "Kowboja z Szanghaju", mówi Sheppard. "Jackie uratował mi życie, kiedy powiedział mi, że licząc na powstanie sequelu, zachował swój strój kowbojski".

Najwięcej kostiumów Sheppard musiała przygotować do sceny balu w posiadłości lorda Rathbone’a. Bierze w nim udział kilkuset gości, ubranych zgodnie z wiktoriańską modą. W tej scenie Chan ma na sobie niesamowite przebranie indyjskiego maharadży, wzbogacone o złoty naszyjnik i kapelusz z ilością piór, która zadowoliłaby nawet pawia. "Mieliśmy niezły ubaw wymyślając dla chłopców przebrania do tej sceny", mówi Sheppard. "Specjalnie są przesadzone, równie skandaliczne i niesamowite, jak ich pomysł, by dostać się na to przyjęcie".

Sheppard przygotowała także duplikaty kostiumów do każdej sceny walki. "Kiedy robi się film z Jackie Chanem trzeba być przygotowanym na to, że spora część kostiumów zostanie zniszczona. Czasami były to dwa-trzy kostiumy tygodniowo. A czasami tyle kostiumów ulegało zniszczeniu w ciągu zaledwie jednego dnia".

Sheppard nie była jedynym członkiem ekipy, który musiał przygotować się na ewentualne zniszczenia w związku z metodami walki Chana. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, dział rekwizytów szybko nauczył się, że wszystko, co jest pod ręką, niezależnie od tego, jak bardzo jest drogie czy rzadkie, jest narażone na niebezpieczeństwo, kiedy w pobliżu znajduje się Jackie i jego ekipa kaskaderów.

"Żałuję, że nie mieliśmy włączonej kamery, kiedy nasz dekorator Peter Young usłyszał, jak Jackie i jego chłopcy dyskutują o możliwości wykorzystania w scenie bójki niektórych mebli i rekwizytów z posiadłości Rathbone’a", opowiada asystent Chris Newman. "Na twarzy Petera malowało się prawdziwe przerażenie, kiedy próbował wytłumaczyć, że większość z tych rzeczy jest bardzo droga i została wypożyczona z Anglii. Tylko popatrzyli na niego i dalej planowali, jak wywrócą pokój do góry nogami".

Inną sceną, która pozwoliła Cameronowi, Biddle’owi i ich zespołom puścić wodze wyobraźni, była seria sekwencji szalonej ucieczki wewnątrz Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud.

Wybudowano dekoracje przedstawiające salę egipską, pokój grozy, salę wiktoriańską (gdzie znajduje się figura wstrętnego Rathbone’a) oraz salę Dzikiego Zachodu.

"Świetnie się bawiliśmy, budując dekoracje do scen w Muzeum Madame Tussaud", mówi Cameron. "Nie tylko daliśmy się ponieść wyobraźni, ale jednocześnie musieliśmy tak zaprojektować wszystko, by można było kręcić sceny akcji. Względy estetyczne trzeba było łączyć ze względami praktycznymi".

Taki modus operandi obowiązywał przy budowie wszystkich dekoracji. Poczynając od projektów Camerona na oświetleniowych projektach Adriana Biddle’a, pamiętano, by wszystkie przewody, kable i cały sprzęt trzymać z dala od miejsca akcji.

"Zadbaliśmy o to, by dekoracje można było filmować obracając kamerę nawet o 360 stopni", mówi Dobkin. "Oświetlaliśmy plan z góry tak, by nie było żadnych źródeł światła na podłodze".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Rycerze z Szanghaju
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy