Reklama

"Rozstania i powroty": LONDYN MNIE ZABIJA

Jest to także film o Londynie, mieście, które kocham, właśnie ze względu na to, że spotykają się tu ludzie z tak odległych kultur. To czarująca strona tej sytuacji, ale mniej czarujący jest fakt, że wielka część emigrantów aspirujących do klasy średniej, nigdy nie osiągnie tego statusu. Pozostaną armią ciężko pracujących, "niewidocznych" ludzi, wykonujących usługowe zajęcia, którymi miejscowi się nie zajmują, bo nie chcą i się to im nie opłaca. Oczywiście przychodzą wybory i część polityków zabiega o głosy emigrantów. Gorzej jest z ich sytuacją na co dzień - komentował Minghella.

Reklama

Binoche podkreślała, że temat filmu jest jej osobiście bliski i emocjonalnie nieobojętny. Moja babcia pochodziła z Polski, była emigrantką. Nie pozbyła się polskiego akcentu. Pracowała jako pomywaczka. Więc gdy przeczytałam scenariusz, wydał mi się ważny i bliski. Jeden z powodów, dla których przyjęłam tę rolę, to ten, że bardzo kochałam moją babcię, byłam do niej mocno przywiązana. Chciałam uczcić bliską mi osobę i w pewien sposób powrócić do korzeni. Bardzo szanuję pokolenie tych ludzi, którzy poświęcili wiele, by zapewnić swoim potomkom lepsze życie, większe szanse rozwoju.

Obecnie w Londynie mamy potężną armię "niewidzialnych". Są to emigranci z Bośni, Zambii, Ghany, Kosowa, Słowenii, Meksyku czy Brazylii. Są "niewidoczni" dla opieki społecznej, ale stanowią znaczny procent ludności. Myślę, że należy im się film, warto i trzeba o nich opowiadać - deklarował reżyser.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Rozstania i powroty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy